Pierwszy mecz o wejście do półfinałów PlusLigi, pomiędzy Aluronem Virtu Wartą Zawiercie a Cerradem Czarnymi Radom, dostarczył niesamowitych emocji. Ostatecznie, po pięciosetowe batalii, górą byli Jurajscy Rycerze. - Wygraliśmy bitwę, czeka nas jeszcze druga, żeby wygrać cała wojnę - zdał sobie sprawę tuż po zakończeniu zawodów Krzysztof Rejno. - To był fajny mecz, włożyliśmy w niego mnóstwo pracy i głupio byłoby go przegrać w końcówce tie-breaka. Na szczęście "odpaliliśmy" i możemy cieszyć się ze zwycięstwa - podkreślił środkowy, nawiązując do końcówki decydującej partii, w której gospodarze roztrwonili większość z wypracowanej wcześniej przewagi.
Równie dobrze podopieczni Marka Lebedew mogliby wygrać w czterech setach, ponieważ premierową odsłonę przegrali na przewagi. - Z tyłu głowy siedział nam pierwszy set, on był chyba najgorszy w naszym wykonaniu, bo zawsze wchodzimy mocno w mecz i pokazujemy w naszej hali, że jesteśmy groźni. Parę głupich akcji spowodowało to, że przegrywaliśmy 0:1 - przyznał Rejno.
Zobacz także: Roberto Piazza: W sobotę szykujemy się na wojnę
- Szkoda, że wypuściliśmy przewagę w pierwszym secie, bo mogłoby być już po meczu - wtórował koledze Mateusz Malinowski. - Cieszy to, że zespół trzymał swój poziom gry przez pięć setów, co zazwyczaj nam się nie zdarzało. Na pewno jesteśmy bardzo zadowoleni z tego wyniku. Cała drużyna pracowała, każdy dołożył swoją cegiełkę i tak to powinno wyglądać - kontynuował atakujący.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Mocna opinia o Lewandowskim. "Jest bardzo sfrustrowany. To nie pomaga w tworzeniu drużyny"
Imponować mogła przede wszystkim postawa obu ekip w polu serwisowym. Aluron Virtu Warta posłała na drugą stronę siatki 14 asów, Cerrad Czarni - dwa mniej. W tym elemencie w szeregach Jurajskich Rycerzy brylował Alexandre Ferreira, autor siedmiu punktowych zagrywek. - Na pewno kluczowy okazał się serwis, obie drużyny bardzo twardo grały w tym elemencie. Nam starczyło sił na więcej, każdy, kto wchodził na zagrywkę, siał spustoszenie w szeregach drużyny z Radomia, zwłaszcza Alex Ferreira. Z tak grającymi nami w tym elemencie jest trudno rywalowi, trzymaliśmy ten poziom przez pełne pięć setów - nie ukrywał Malinowski.
Gospodarzy mogła ucieszyć także postawa w bloku. Zdobyli tym elementem dziewięć "oczek". - Zazwyczaj mało punktowaliśmy blokiem, nie graliśmy tym elementem, tym razem wraz z zagrywką on zadziałał. Zdobyliśmy bodajże dziewięć punktów blokiem, więc jak na nasze wcześniejsze statystyki, to jest bardzo dobry wynik - zwrócił uwagę leworęczny skrzydłowy.
Zobacz także: Ciąg dalszy problemów AZS-u Częstochowa. Komornik zajął trofea zasłużonego klubu
Drugi mecz w tej parze odbędzie się w niedzielę w Radomiu. - Otworzyliśmy sobie "furtkę" do tego, że nawet jak przegramy z Czarnymi, chociaż z punktu widzenia psychologicznego oni mogą być podłamani, a my pojedziemy tam na "fali", to mamy szerszą ławkę. Mamy przewagę i, nawet w przypadku porażki, decydujące spotkanie u siebie, dlatego tak ważne było to czwarte miejsce po sezonie zasadniczym - zakończył Malinowski.