Cerrad Czarni Radom mają szansę na historyczny sukces. Jak nie teraz, to kiedy? (komentarz)

Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: siatkarze Cerradu Czarnych Radom
Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: siatkarze Cerradu Czarnych Radom

W środę Cerrad Czarni Radom rozpoczną walkę o wejście do półfinału PlusLigi. Mają wiele argumentów ku temu, aby powtórzyć wynik z sezonu 2000/2001. Wtedy po raz ostatni znaleźli się w strefie medalowej siatkarskiej ekstraklasy.

W tym artykule dowiesz się o:

Drużyna Cerradu Czarnych Radom w środę rozpocznie walkę o wejście do półfinałów PlusLigi. Ostatni raz tak daleko w rozgrywkach ligowych zawędrowała w sezonie 2000/2001. Podopieczni Roberta Prygla staną więc przed szansą powtórzenia tego wyniku, a mają ku temu wiele argumentów. Najbliżej strefy medalowej Wojskowi byli w sezonie 2015/2016, kiedy polski trener pełnił funkcję asystenta Raula Lozano. Zespół z województwa mazowieckiego został wówczas okrzyknięty mianem rewelacji rozgrywek, przez kilka kolejek nawet liderował tabeli. Skończyło się na szóstym miejscu.

Rundę zasadniczą Cerrad Czarni zakończyli na piątej lokacie z 42 punktami i bilansem 14-10. To wynik uprawniający do tego, aby realnie myśleć o wejściu do strefy medalowej, zwłaszcza jeśli spojrzymy na dorobek PGE Skry Bełchatów, która zgromadziła cztery "oczka" mniej. Poza czołową "szóstką" znalazły się takie marki, jak Asseco Resovia Rzeszów, Indykpol AZS Olsztyn czy Trefl Gdańsk. W przypadku drużyny z Radomia automatycznie nasuwa się więc na myśl pytanie: "jak nie teraz, to kiedy?". Wojskowi mają świetny moment na to, aby wykorzystać nieobecność wspomnianych wyżej klubów i dopisać do swojej bardzo długiej historii piękny rozdział.

Ich rywalem w ćwierćfinale będzie Aluron Virtu Warta Zawiercie, z którą w bieżącym sezonie mierzyli się trzykrotnie - dwa razy w lidze i raz w Pucharze Polski. W dwóch pierwszych meczach górą byli Czarni, wygrywając na wyjeździe w trzech setach i w Hali MOSiR-u 3:1, zaś kilkanaście dni wcześniej, także przed własną publicznością, musieli uznać wyższość przeciwnika w zmaganiach o krajowe trofeum i to Jurajscy Rycerze pojechali na Final Four. Wojskowi będą więc chcieli powetować sobie tamto niepowodzenie, tym bardziej, że bardzo zależało im na wyjeździe do Wrocławia.

Zobacz także: El. MŚ 2020. Polska - Łotwa. Bartosz Kurek pierwszy raz na meczu kadry

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Ta scena mówi wiele o meczu z Łotwą. "To idealnie pokazuje, jak zagraliśmy"

Podopieczni Prygla są w końcu drużyną dojrzałą. W bieżących rozgrywkach zdecydowanie wygrywali z zespołami teoretycznie słabszymi lub znajdującymi się w ich zasięgu. Brakowało wpadek, jakie miały miejsce w poprzednich sezonach, które w ostatecznym rozrachunku przekreślały szansę walki o najwyższe laury.

W składzie drużyny z Radomia jest wielu doświadczonych siatkarzy, jak Dejan Vincić, Alen Pajenk czy Wojciech Żaliński. Są także wciąż młodzi, ale już bardzo ograni Tomasz Fornal, Michał Filip czy Norbert Huber. Zwłaszcza Żalińskiemu, od lat związanemu z Czarnymi, a także Fornalowi bardzo zależy na tym, aby sięgnąć z zespołem po coś wielkiego. A tym będzie wejście do półfinałów. Coraz głośniej mówi się bowiem o tym, że obaj przyjmujący po zakończeniu bieżących rozgrywek przeniosą się odpowiednio do Olsztyna i Jastrzębia-Zdroju. Chcą więc pożegnać się w najlepszy możliwy sposób.

Zobacz także: Tak było w fazie zasadniczej. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przyćmiła zatopienie Stoczni Szczecin (komentarz)

W przeszłości w Cerradzie Czarnych nie brakowało siatkarzy bardzo znanych i ogranych na europejskich parkietach. Furorę po przestawieniu ze środka siatki na atak robił Wytze Kooistra, bardzo solidnym przyjmującym był Dirk Westphal, przez dwa sezony za rozegranie odpowiadał Lukas Kampa, na pozycji libero występował Dustin Watten, a na środku grał utytułowany na międzynarodowych imprezach David Smith. Jednak dopiero teraz w szeregach drużyny z Radomia wytworzyła się odpowiednia "chemia". Nie przeszkadza nawet brak kontuzjowanego Maksima Żygałowa, mistrza Europy z reprezentacją Rosji, którego godnie zastępuje Filip.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt - Prygiel jest jedynym polskim trenerem w gronie sześciu szkoleniowców czołowych zespołów PlusLigi. Opłaciła się więc długofalowa współpraca i zaufanie, na jakie postawiono w Radomiu. Były reprezentant Polski przez wcześniejsze lata "płacił frycowe" i zbierał doświadczenie, które teraz owocuje. Nic dziwnego, że coraz głośniej mówi się o przedłużeniu kontraktu. Taka decyzja w żaden sposób nie może jednak dziwić.

Piotr Dobrowolski

Komentarze (0)