Już w środę oba zespoły otrzymały dobrą informację. Mecz Greenyard Maaseik - Berlin Recycling Volleys zakończył się wynikiem 2:3 dla przyjezdnych. Nikt w tym starciu nie zdobył kompletu "oczek" i ten fakt wyraźnie przybliżył ekipy z naszego kraju do wyjścia z grupy.
Trefl Gdańsk ma jasną sytuację. Jeżeli wieczorem pokona bełchatowian, to znajdzie się w ćwierćfinale. Uzyskanie awansu byłoby wielkim sukcesem dla ekipy z Trójmiasta, ponieważ przed rozpoczęciem zmagań w Europie, nikt na nich nie stawiał. Nawet sam szkoleniowiec Andrea Anastasi długo mówił, że Liga Mistrzów ma być dla jego siatkarzy idealnym polem do zdobywania doświadczenia, które zaprocentuje dopiero w przyszłości.
Zobacz także: Patryk Niemiec rozgrywa dobry sezon, ale nie spodziewa się powołania do kadry.
Gra bez zbędnej presji poskutkowała świetnymi wynikami. Gdańszczanie przegrali na inaugurację LM w Bełchatowie (1:3), ale w tym spotkaniu wcale nie byli gorszym zespołem. Później przyszła znakomita seria trzech zwycięstw z rzędu i ćwierćfinał niespodziewanie stał się realnym celem. - Nie będzie łatwo w tych dwóch pozostałych spotkaniach. Jeżeli nie wyjdziemy z grupy, to nie nazwałbym tego wielką katastrofą. Przyznam jednak, że jesteśmy na autostradzie do awansu i brak wyjścia z grupy byłby dla nas dużym przeżyciem. Pamiętajmy jednak, że nikt na nas wcześniej nie stawiał - powiedział w rozmowie z naszym portalem Marcin Janusz, rozgrywający gdańszczan.
ZOBACZ WIDEO Zachwyt nad Michałem Kubiakiem. "Fenomen. Chyba najlepszy mental w całym polskim sporcie"
Kibice z Gdańska z optymizmem mogą spoglądać w przyszłość. Ich ulubieńcy imponowali w Lidze Mistrzów, ale w PlusLidze byli tłem dla czołowych ekip. Świadczy o tym dopiero dziewiąta pozycja w ligowej tabeli. Nie będzie im łatwo znaleźć się w fazie play-off, ale passa czterech wygranych z rzędu robi wrażenie. Łącznie, w ostatnich siedmiu starciach, przegrali tylko raz. Statystykę obejmują mecze we wszystkich rozgrywkach.
- Nasze występy w Lidze Mistrzów są dla wielu dużym zaskoczeniem. Trzeba przyznać, że zyskujemy cenne doświadczenie. Możemy grać z dobrymi drużynami i jak wyjdziemy z grupy, to będziemy mogli mówić o sporym sukcesie. Chcemy przejść dalej. Naprawdę, jest mi ciężko powiedzieć, dlaczego w PlusLidze nie idzie nam tak dobrze. Może presja punktów ligowych, które czujemy z tyłu głowy, ciąży na nas i jesteśmy bardziej skrępowani - dodał Patryk Niemiec.
Zobacz także: Janusz nie żałuje odejścia z Bełchatowa. Jest podstawowym rozgrywającym i się rozwija.
Większe ciśnienie towarzyszy PGE Skrze. Wicemistrzowie Polski od początku podkreślają, że zamierzają walczyć o ambitne cele, a ten sezon jest dla nich prawdziwą udręką. Bełchatowianie wciąż nie mogą pochwalić się wyjściem z grupy, a w rozgrywkach ligowych zawodzą na całej linii. Podopieczni Roberto Piazzy przyjechali do Gdańska po komplet punktów. Ten rezultat pozwoli im przegonić Trefla i to oni przed ostatnią kolejką będą na pierwszym miejscu.
Dziewięciokrotni mistrzowie Polski w PlusLidze plasują się dopiero na szóstym miejscu. Duży wpływ na taki stan rzeczy mają kontuzje kluczowych zawodników. W ostatnim czasie z urazami zmagali się Milad Ebadipour, Mariusz Wlazły, Artur Szalpuk, Patryk Czarnowski i David Fiel. Na początku tego tygodnia, klub przekazał informację na temat zdrowia tych siatkarzy.
Jest spora szansa na grę Ebadipoura. Decyzję ma podjąć jednak włoski szkoleniowiec. Niewykluczony jest też występ Wlazłego i Fiela. W ich przypadku wszystko miało zależeć od wyników badań. Trzeba przyznać, że PGE Skra ma w obecnym sezonie patent na gdańszczan. Zostały rozegrane już trzy spotkania i każde padło łupem bełchatowian. Należy jednak pamiętać, że jeszcze wtedy Roberto Piazza nie miał kłopotów z licznymi urazami. Szykuje się prawdziwa uczta w Ergo Arenie.
Czwartkowe mecze Ligi Mistrzów:
Grupa A: Knack Roeselare - Halkbank Ankara (godz. 20:30)
Grupa A: United Volleys Frankfurt - Zenit Kazań (godz. 20:30)
Grupa C: ACH Volley Lublana - VfB Friedrichshafen (godz. 18:00)
Grupa D: Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów (godz. 18:00)