W tej pierwszej odbędą się "żółto-czarne" derby pomiędzy PGE Skrą Bełchatów i Treflem Gdańsk. Póki co start sezonu w wykonaniu mistrzów Polski jest nieco powolny - w poniedziałek w Bydgoszczy przegrali z Chemikiem 2:3, zaś w środę pokonali u siebie - choć nie bez problemów - MKS Będzin w czterech setach.
- Na pewno potrzebujemy tego czasu, mamy paru nowych zawodników. Trener powiedział, że to nowa PGE Skra i wszystkie mechanizmy musimy wypracować od początku. Mam nadzieję, że zrobimy to jak najszybciej i nie będziemy gubić punktów, trzeba to dopracować, żeby to funkcjonowało dobrze - mówił libero bełchatowian Kacper Piechocki po środowej wygranej.
Ekipa z Trójmiasta rozpoczęła sezon od... odwołanego meczu ze Stocznią w Szczecinie, a następnie pokonała u siebie GKS Katowice po tie-breaku. Nie wszyscy byli zadowoleni, że to spotkanie trwało aż pięć setów.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio"
- Bardzo się cieszę, że wygraliśmy, ale z drugiej strony jeszcze lepiej smakowałoby to zwycięstwo i ten indywidualny wynik punktowy, jakbyśmy wygrali za pełną pulę. W różnych momentach meczu każdy jeden z nas, który był na boisku coś dodawał do tego zwycięstwa, także zdecydowanie wygrała tu drużyna - podsumował Maciej Muzaj. Atakujący Gdańskich Lwów (a kiedyś PGE Skry Bełchatów) zdobył aż 38 punktów w swoim oficjalnym debiucie w ich barwach.
Są jednak również tacy, którzy uznali ten rezultat za dobry omen, na przykład Piotr Nowakowski: - Pod względem sportowym uważam, że oczywiście mogła ta inauguracja wyglądać lepiej, ale przypomniał mi się poprzedni sezon, który zaczęliśmy tutaj od 3:2 z drużyną z Warszawy, a wiadomo, co dalej się działo i jak tamte rozgrywki się skończyły - ocenił mistrz świata.
Co ciekawe, zespoły z Bełchatowa i Gdańska w środę 24 października znów spotkają się ze sobą, tyle że w Ergo Arenie. Wtedy to powalczą o Superpuchar Polski. Sobotni mecz będzie więc przedsmakiem rywalizacji o pierwsze trofeum w sezonie.
Z kolei w Olsztynie Indykpol AZS podejmie MKS Będzin. Zarówno jeden, jak i drugi zespół spróbuje poszukać w tym meczu pierwszego zwycięstwa w sezonie. Drużyna trenera Roberto Santillego ma na koncie porażki z GKS-em Katowice i Cerradem Czarnymi Radom.
- Oba mecze ustawiła zagrywka - uważa Paweł Woicki, kapitan Akademików z Warmii i Mazur - Brakuje nam wzajemnej pomocy na parkiecie. Jeśli jeden źle przyjmie zagrywkę, to drugi musi dobrze wystawić, trzeci zakatować, a czwarty go zaasekurować. Brakuje nam trochę pewności siebie, a żeby ona była, to trzeba wygrywać, a nie grać na styku. Mamy szeroki skład i cała czternastka jest gotowa do grania - mówił w środę po ostatnim gwizdku.
Będzinianie z kolei musieli uznać wyższość finalistów poprzednich rozgrywek - ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i PGE Skry Bełchatów. W obu starciach będzinianie zdołali wygrać po jednym secie.
- Zagraliśmy dobre, wręcz bardzo dobre spotkania, biorąc pod uwagę klasę rywali. Nasza gra przeciwko topowym zespołom w lidze mogła się podobać, prezentowaliśmy dobry poziom. Atmosfera w szatni jest bardzo dobra. Myślimy wyłącznie o kolejnym meczu i w sobotę wyjdziemy na boisko po to, aby pokonać Indykpol AZS Olsztyn i udowodnić na co nas stać. Będziemy walczyć do ostatniej piłki - zapowiedział środkowy Bartłomiej Grzechnik.
Kibice przed telewizorami powinni być zadowoleni, bo mecze w Bełchatowie i Olsztynie zostały zaplanowane tak, by się nie pokrywały. Ten pierwszy rozpocznie się o 14:45, zaś drugi o 17:30.
PGE Skra Bełchatów - Trefl Gdańsk / sobota, 20 października 2018 r., godz. 14:45
Indykpol AZS Olsztyn - MKS Będzin / sobota, 20 października 2018 r., godz. 17:30