Po tym jak polska reprezentacja pożegnała się z mistrzostwami świata, kibice i dziennikarze poszukiwali związków innych drużyn z naszym krajem. Poza grą Paulinho w ŁKS-ie wspominano o występach Valerie Courtois, siostry belgijskiego gwiazdora Thibaut Courtois, w barwach Budowlanych Łódź.
Valerie i jej rodzice bardzo aktywnie wspierali Thibaut na mundialu - byli na wszystkich spotkaniach reprezentacji Belgii. Z siostrą najlepszego bramkarza mistrzostw rozmawiamy o jej pobycie w Rosji, wspomnieniach z Polski i siatkarskich umiejętnościach jej brata.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Wiesz, że polscy komentatorzy wspominali o tobie w czasie meczów Belgii na mundialu? Że byłaś przez to u nas taką "ukrytą" gwiazdą mistrzostw?
Valerie Courtois, była reprezentantka Belgii w siatkówce, brązowa medalistka mistrzostw Europy 2013: Znajomi mi o tym donieśli. Cieszę się, że w tak dużym kraju, w którym sport bardzo się liczy, wciąż jestem pamiętana. Miło było się o tym dowiedzieć. W Polsce wielu ludzi najpierw poznało mnie i za sprawą moich występów dowiedziało się, że mam też brata, który całkiem nieźle gra w piłkę. Zwykle to działa w drugą stronę.
ZOBACZ WIDEO Artur Szalpuk: Nie możemy za szybko wystrzelić z formą
Nie jesteś trochę zmęczona opowiadaniem o Thibaut?
To zależy. Oczywiście to normalne, że ludzie interesują się najlepszymi piłkarzami i wiedząc, że jeden z nich jest członkiem mojej rodziny, pytają o niego. Nie mam z tym problemu. Dopóki rozmawiając ze mną pamiętają, że też tu jestem, wszystko jest w porządku.
W czasie mundialu byliście chyba najbardziej zaangażowaną w kibicowanie rodziną zawodnika. Dużo czasu spędziliście w Rosji?
Nie tak dużo, bo między meczami wracaliśmy do Belgii. Podróżowaliśmy w tę i z powrotem, nie było zbyt wiele czasu na zwiedzanie, ale i tak sporo udało się nam zobaczyć, w Moskwie czy w Kaliningradzie. Do tej pory bywałam w Rosji tylko jako siatkarka, teraz byłam turystką. Kiedy pojechaliśmy do Kaliningradu i zobaczyłam hotel znany mi dobrze ze służbowych podróży, śmiałam się, że teraz w końcu zobaczę resztę miasta.
Cieszę się, że daliśmy Thibaut tak silne wsparcie rodziny. Mój najmłodszy brat Gaetan miał egzaminy i nie mógł się pojawić na pierwszych meczach, ale potem do nas dołączył i kibicowaliśmy w komplecie. Nasi rodzice zawsze jeżdżą tam, gdzie grają ich dzieci. Trzy lata temu na Igrzyskach Europejskich w Baku byli chyba jedynymi rodzicami, którym chciało się odbyć daleką podróż i kibicować swojemu dziecku.
Na mundialu byliście doskonale przygotowani do kibicowania.
Na każdy mecz wszyscy zakładaliśmy koszulki Thibaut, po spotkaniu z Panamą dostaliśmy od niego dwie koszulki meczowe, po meczu z Tunezją kolejną i to właśnie w nich przychodziliśmy na stadion. Mój brat ma prawie dwa metry, ja 170 centymetrów, więc jego koszulka była dla mnie jak sukienka, ale zdecydowanie wolałam taką nietypową suknię do kolan od normalnego trykotu.
Historyczne podium mundialu, dwa niesamowite mecze - z Japonią i z Brazylią, rozgłos na całym świecie. Pewnie w czasie mistrzostw wszyscy w Belgii pękali z dumy?
Jasne, że tak. Już dwa i cztery lata temu za sprawą naszej drużyny piłką nożną żyli nawet ci, którzy na co dzień zupełnie się nią interesują. Teraz, za sprawą świetnych wyników i emocjonujących spotkań, było to jeszcze spotęgowane. Ogarnęło nas mundialowe szaleństwo. W dniu spotkania z Brazylią moja przyjaciółka była na festiwalu muzycznym i mówiła, że kiedy trwał mecz, nikt nie patrzył na scenę. Wszyscy zgromadzili się przy dużych ekranach i oglądali piłkę.
A twój brat był wtedy bohaterem. W końcówce, przy wyniku 2:1 dla Belgii, genialnie obronił strzał Neymara.
Byliśmy wtedy na stadionie w Kazaniu. W ostatnich minutach wszyscy belgijscy kibice wokół nas modlili się, żeby Brazylijczycy nie strzelili gola. Po tej interwencji zebraliśmy mnóstwo gratulacji. Fajnie było wtedy móc im mówić: tak, to właśnie mój brat.
Teraz oboje macie w dorobku medal wielkiej imprezy. Thibaut z mundialu, ty z mistrzostw Europy 2013. Różnica w zainteresowaniu piłką nożną i siatkówką w Belgii jest jednak gigantyczna. Ponoć czasem rozmawiacie o tym z bratem, a on przyznał, że ty musisz robić więcej za mniejsze wynagrodzenie.
Zbyt często o tym nie rozmawiamy, bo mamy to już dobrze przedyskutowane. Za to inni piłkarze nie wiedzą, jak wygląda sytuacja w siatkówce i są zdziwieni tym, ile musimy trenować. W Rosji trener Roberto Martinez zorganizował dzień otwarty dla wszystkich rodzin, mogliśmy odwiedzić drużynę, pograć w coś, porozmawiać. Romelu Lukaku, z którym graliśmy wtedy w koszykówkę, był mocno zdziwiony, że trenujemy dwa razy dziennie, w tym rano, i mamy trzy treningi siłowe w tygodniu. Mocno go to zaskoczyło. Jego reakcja mnie rozbawiła. To co dla nas jest normalne, oni mają za szalone.
Dla mnie normalne jest też to, że w piłce nożnej jest znacznie więcej pieniędzy. Wystarczy spojrzeć, ile ludzi śledziło mistrzostwa w Rosji, żeby dostać odpowiedź na pytanie, dlaczego tak jest.
Wasi rodzice mają za sobą siatkarskie kariery, grali w najwyższych klasach rozgrywkowych w Belgii. Czy naciskali na was, żebyście i wy uprawiali ten sport?
Chcieli, żebyśmy od najmłodszych lat sprawdzali się w sporcie, ale nie narzucali nam żadnej dyscypliny. Zależało im przede wszystkim na tym, by dać nam jak najlepszą sportową edukację, zapewnić jak najlepsze warunki do rozwoju w tym kierunku. Kiedy mój brat miał 9 lat, zainteresowali się nim skauci Racingu Genk. Wielu rodziców bałoby się go puścić do innego miasta i zatrzymało w domu jeszcze przez kilka lat. Nasi rodzice uznali jednak, że trzeba dać mu się sprawdzić. Z kolei dla mnie przenieśli się do innego klubu, bo byli tam bardzo dobrzy trenerzy młodzieży.
Ty grasz na pozycji libero, twój brat jest bramkarzem. To trochę podobne role. Nie zdobywacie punktów i goli, waszym zadaniem jest obrona drużyny. Rozmawialiście kiedyś o tym?
Tak, poza tym zarówno w siatkówce, jak i w piłce nożnej na takiej pozycji gra tylko jedna osoba. Czy to, że bierzemy na siebie takie zadania wynika z jakichś rodzinnych cech? Chyba trochę tak. Jesteśmy bardzo spokojni, potrafimy się mocno skoncentrować na naszych zadaniach, a to pomaga, gdy gra się jako libero czy bramkarz.
Czy Thibaut jest na tyle dobry, by wystąpić na przykład w turnieju siatkówki plażowej, tak jak reprezentant Chorwacji Ivan Perisić?
Myślę, że tak. Jest bardzo sprawny, zręczny i naprawdę dobrze czuje siatkówkę. Potrafi serwować z wyskoku, dobrze blokuje, bardzo mocno atakuje. Kiedy ostatnio oglądałam jak grał w plażówkę, myślałam że spokojnie mógłby zgłosić się do jakiegoś turnieju. Kto wie, może kiedyś wystąpimy razem w parze?
Przez rok grałaś w polskiej lidze, kilka razy byłaś w Polsce z reprezentacją Belgii. Jak duża jest różnica w zainteresowaniu siatkówką między Polską a Belgią?
Mi się wydaje, że u was generalnie jest większe zainteresowanie sportem, że ludzie kibicują wszystkim reprezentacjom. Kiedyś trenowałyśmy razem z Polkami, trwały akurat mistrzostwa Europy w piłce ręcznej i reprezentacja Polski grała mecz, nie pamiętam już z kim. W czasie każdej przerwy na picie polskie siatkarki sprawdzały w internecie wynik i emocjonowały się przebiegiem spotkania. Według mnie u was społeczeństwo bardziej żyje sportem, w telewizji też macie go więcej niż u nas. Kiedy w 2013 roku dobrze grałyśmy na mistrzostwach Europy, dopiero po naszym awansie do ćwierćfinału jedna ze stacji doszła do wniosku, że może warto by było pokazać nasze mecze. Za sprawą tamtych transmisji wiele osób u nas odkryło siatkówkę i od tego czasu przybyło nam kibiców. Wcześniej, poza rodzinami i przyjaciółmi, tych kibiców nie było zbyt wielu, ale po brązowym medalu ME sprzed pięciu lat sytuacja się poprawiła. Mimo wszystko ludzie w Belgii na co dzień interesują się głównie piłką nożną i kolarstwem, resztą już wyraźnie mniej.
Jak wspominasz grę w naszym kraju? Thibaut mówił w czasie mundialu, że bardzo sobie chwalisz ten okres.
Mam wrażenie, że w Belgii ludzie słabo znają Polskę. Wydaje im się, że to trochę staromodny kraj, w którym jest chłodno. Ja nie bałam się do was przyjechać, bo przede mną w polskiej lidze występowała Charlotte Leys i bardzo to sobie chwaliła. Miło wspominam rok spędzony w Łodzi, to fajne miasto. Nauczyłam się trochę polskich słów, tych związanych z siatkówką, ale i tych potrzebnych do załatwiania podstawowych codziennych spraw. Bardzo pomagała mi Magdalena Śliwa, starała się mną opiekować i uczyć polskiego, bo ja nie mówiłam po włosku, a ona po angielsku. Pomocna była także Sanja Popović, która stała się moją najlepszą koleżanką w drużynie. Do tej pory regularnie ze sobą rozmawiamy.
Z Łodzi przez Drezno trafiłaś do Paryża. To miasto ma bogate sportowe tradycje, ale akurat nie siatkarskie.
To prawda, w Paryżu jest mnóstwo sportu do wyboru - piłka nożna, rugby, piłka ręczna są zdecydowanie większe od siatkówki. Siatkówka ma ciężko, trudno o dużą widownię, ale za to ci którzy przychodzą bardzo mocno nas wspierają. Jeśli chodzi o wyniki, ostatni sezon był dla naszej drużyny trochę rozczarowujący. Chcieliśmy walczyć o czwarte miejsce, skończyło się na siódmym. Zaczęło się naprawdę dobrze, potem pojawiły się problemy. Mimo to postanowiłam zostać na kolejny rok. Podoba mi się granie i mieszkanie w Paryżu. Miasto jest wielkie, do tej pory zobaczyłam może jeden procent całości i zrobiłam jeden procent rzeczy, które chciałabym zrobić, więc wszystko wciąż przede mną.
Dlaczego w wieku 28 lat postanowiłaś zrezygnować z gry w drużynie narodowej?
Byłam w reprezentacji przez osiem sezonów i przez większość czasu miałam wrażenie, że idziemy do przodu, rozwijamy się. A przez ostatnie dwa lata czułam już, że doszłyśmy do ściany, że nasz poziom spada. Czułam, że potrzeba zmian, może na stanowisku selekcjonera, może w sztabie szkoleniowym. Jednak belgijska federacja była innego zdania. Ja nie czułam już satysfakcji z gry w drużynie narodowej, nie byłam w stanie dawać z siebie wszystkiego. Postanowiłam więc zrobić miejsce dla młodszych dziewczyn, bardziej zmotywowanych ode mnie.
To definitywna rezygnacja, czy może po roku lub dwóch wrócisz do gry dla Belgii?
Myślę, że to rozstanie na dobre. Lubię dziewczyny z kadry, cieszę się z ich dobrych wyników, ale nie tęsknię za reprezentacją. Będąc jej częścią grałam przeciwko każdej drużynie ze światowej czołówki poza Koreą Południową. Dużo przeżyłam, na tyle dużo, żeby móc powiedzieć, że już wystarczy.
Na koniec powiedz jeszcze, czy dobrze znasz swojego rodaka Vitala Heynena, od tego roku selekcjonera męskiej kadry Polski?
Spotkaliśmy się kilka razy. To niesamowicie energiczny facet. Trochę szalony, ale przede wszystkim na punkcie siatkówki. Może nie wszystkim podoba się jego styl i zachowanie, ale wyniki go bronią. Wie co robić, żeby osiągać dobre rezultaty. Nie dziwi mnie, że Polacy zdecydowali się go zatrudnić. On szaleje za siatkówką, wy też, więc powinniście do siebie pasować.