Jeszcze kilka miesięcy temu 36-letni siatkarz nie wiedział, czy wróci do gry na najwyższym poziomie. Po pierwsze przez urazy pleców, kolan oraz barku, przez które musiał poddać się operacji. Po drugie przez aferę dopingową. W organizmie Murilo wykryto obecność furosemidu, leku, którego sportowcy nie mogą stosować. Wynikiem tego było ośmiomiesięczne zawieszenie brazylijskiego przyjmującego.
W oczekiwaniu na zakończenie kary, Murilo musiał pogodzić się ze straceniem miejsca lidera. Z jednego z najlepszych przyjmujących na świecie, stał się libero. Początkowo dwukrotny mistrz świata miał problemy z odnalezieniem się w nowej roli, ale z upływem czasu radził sobie coraz lepiej.
- Zmiana pozycji była dla mnie wyzwaniem. Fizyczne problemy bardzo mi przeszkadzały, a także zniechęcały. Kiedy zostałem libero, zyskałem nowe życie. To była najlepsza decyzja, jaką podjąłem - skomentował sześciokrotny zwycięzca Ligi Światowej.
Jak przyznaje Murilo, gdyby nie przekwalifikowanie się na libero, to przeszedłby na siatkarską emeryturę. Teraz Brazylijczyk zamierza grać przez przynajmniej dwa kolejne lata, aby móc świętować dwudziestolecie swojej kariery. - Bóle łokcia cały czas mnie niepokoją, nie mogę w ogóle atakować. Jednak nie mogę narzekać. Z moimi plecami i kolanami jest trochę lepiej - ocenił.
Mimo że wicemistrz olimpijski w 2016 roku nie został powołany do kadry i ogłosił koniec kariery reprezentacyjnej, to zdaniem brazylijskich ekspertów Murilo może powalczyć o najwyższe cele z Canarinhos. - To nie jest dobry moment na marzenia o reprezentacji. Skupiam się na finale przeciwko Cruzeiro, który z pewnością będzie świetnym widowiskiem - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku