"Rozpędzamy się" - zapewniali siatkarze Jastrzębskiego Węgla przed przyjazdem nad Odrę. Drużyna Ferdinando De Giorgiego wygrała pięć poprzednich meczów i wysłała w nich sygnał, że forma rośnie przed decydującą fazą sezonu. Także w Netto Arenie ekipa ze Śląska rozdawała karty na początku spotkania. Pierwszego seta, pozbawionego zwrotów akcji, wygrała 25:18. Nie zanosiło się na pojedynek pełny dramaturgii. Na szczęście dla publiczności kilkanaście minut później emocji było już sporo.
Krótko po otwarciu drugiego seta Stocznia Szczecin prowadziła 5:3. W tym momencie Bartosz Gawryszewski nadział się dwukrotnie na blok na środku siatki. Piłka powędrowała w kolejnych akcjach na lewe skrzydło, gdzie dwa ataki z rzędu zepsuł Mateusz Malinowski. Jastrzębski Węgiel odwrócił wynik na 7:5. Wyglądało na to, że kolejna runda padnie łupem gości, jednak to tylko złudzenie. Trener Michał Gogol zażądał przerwy i zmotywował szczecinian. Ci stoczyli piękny pojedynek na finiszu i zwyciężyli 25:23. Na nic zdało się zdemolowanie krzesełek w obronie przez Jakuba Popiwczaka i podbicie piłki setowej, skoro pięć sekund później jastrzębianie zostali zatrzymani podwójnym blokiem.
Stocznia wygrała również trzeciego seta 25:17. W tej rundzie miała fragmenty koncertowej siatkówki. Na przykład początek, po którym prowadziła 6:2. Kolejne przyspieszenie nastąpiło przy zagrywkach Janusza Gałązki. Środkowy przeprowadził różnorodny ostrzał i wyprowadził z równowagi przyjezdnych. Stocznia powiększyła przewagę na 18:12, a rundę zakończyła ponownie blokiem, tym razem Bartłomieja Klutha. Jastrzębianie nie przypominali siebie z początku spotkania, popełniali błędy i ułatwili Stoczniowcom wyjście na prowadzenie 2:1 w setach.
Dawid Murek podbiegł do kompanów i krzyknął "zwyciężamy za trzy punkty". Stocznia podjęła wyzwanie w czwartej partii, jednak przyjezdni mieli inny plan na wieczór. Kluczowa była ich szarża od stanu 17:17 do 20:17. W obozie gospodarzy dwóch akcji nie zakończył Marcin Wika. Po przeciwnej stronie siatki asem serwisowym popisał się Salvador Hidalgo Oliva. Jastrzębski Węgiel zwyciężył 25:19 i drużynom przyszło przygotować się na tie-breaka.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Już dziś nie zgadzam się z prezesem. On widzi problemy, ja możliwości
Stocznia stoczyła pięciosetowy pojedynek po raz 12. w sezonie. Ostatnia batalia była wyrównana. Najważniejsze zagrywki i ataki wykonał Mateusz Malinowski. Po nich gospodarze cieszyli się z wygranej 15:11 i 3:2 w całym meczu.
Drużyna ze Szczecina zagrała w piątek pierwszy mecz pod szyldem Stocznia. Nowy sponsor, nazwa nazwa, lepsza gra. Podopieczni Michała Gogola przestali być najgorszym zespołem PlusLigi pod kątem wyników we własnej hali. Ponadto detale dzielą ich od utrzymania w elicie. Druga w sezonie porażka ze szczecinianami powoduje kłopoty Jastrzębskiego Węgla. Przy najgorszych wiatrach wypadnie w 25. kolejce z czołowej szóstki w tabeli.
Stocznia Szczecin - Jastrzębski Węgiel 3:2 (18:25, 25:23, 25:17, 19:25, 15:11)
Stocznia: Tervaportti, Ruciak, Wika, Gałązka, Gawryszewski, Kluth, Mihułka (libero) oraz Kowalski, Malinowski.
JW: Kampa, Oliva, De Rocco, Kosok, Sobala, Muzaj, Popiwczak (libero) oraz Ernastowicz, Strzeżek, Quiroga.
MVP: Mateusz Malinowski (Stocznia).
[multitable table=905 timetable=10770]Tabela/terminarz[/multitable]