Puchar CEV: Asseco Resovia Rzeszów pożegnała się z marzeniami o trofeum

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów

Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów po raz drugi okazali się słabsi od Biełogorie Biełgorod, przegrywając, podobnie jak przed tygodniem w Rosji, 0:3. Podopieczni Andrzeja Kowala tym samym pożegnali się z rozgrywkami Pucharu CEV.

Przed tygodniem siatkarze Asseco Resovii z wielkimi problemami dotarli do Biełgorodu na pierwszy mecz półfinałowy Pucharu CEV. Zmęczeni wielogodzinną eskapadą rzeszowianie nie podjęli walki, przegrywając 0:3. Rosjanie, przed wizytą na Podpromiu, nie mieli jednak zbyt zadowolonych min. Kilka dni wcześniej odpadli bowiem z walki o mistrzostwo kraju, przegrywając rywalizację ćwierćfinałową z Kuzbasem Kemerowo 0:2. W tej sytuacji awans do finału europejskich rozgrywek stał się dla gości obowiązkiem.

Zespół gospodarzy rozpoczął to spotkanie dosyć nerwowo. Spokój zachowywał jedynie Thibault Rossard, który wziął na siebie ciężar gry, pozwalając miejscowym wypracować kilkupunktową przewagę (6:3). Trener Aleksandr Kosariew zareagował natychmiast, prosząc o czas. Rosjanie straty odrobili po serii udanych zagrywek Dmitrija Muserskiego. Zawodnicy Asseco Resovii na linii dziewiątego metra byli zdecydowanie mniej skuteczni, popełniali przy tym sporo błędów. W ofensywie skutecznością imponował jednak Jakub Jarosz. Momentami zespół z Podkarpacia miał też sporo szczęścia. Jak między innymi po szalonym ataku Aleksandra Śliwki, kiedy piłka odbita od bloku wylądowała minimalnie poza boiskiem (16:12). Gracze z Biełgorodu bezskutecznie próbowali przejąć inicjatywę. Udało się dopiero w końcówce, kiedy kilkakrotnie dobrze zafunkcjonował blok przyjezdnych (20:20). Co prawda zagrywki Jakuba Jarosza na moment poderwały rzeszowian, ale decydujące punkty zdobyli goście.

Drugiego seta, z gatunku być albo nie być, rzeszowianie rozpoczęli nerwowo. Co prawda gra w ataku wyglądała dosyć dobrze, ale ryzykowne zagrywki rzadko się opłacały. Gra ofensywna również nie układała się najlepiej, spore problemy Aleksandrowi Śliwce i Jakubowi Jaroszowi sprawiał rosyjski blok (8:10). Podwójna zmiana - wejście na plac gry Jochena Schoepsa i Michała Kędzierskiego - nie przyniosła efektów. Grą Rosjan doskonale kierował Siergiej Grankin, który miał obok siebie prawdziwego egzekutora, jakim był Konstantin Bakun (16:14). Gospodarzy do walki próbowali poderwać Thibault Rossard i Aleksander Śliwka. Rosjanie grali jednak bardzo konsekwentnie, nawet przy remisie nie tracąc zimnej krwi.

Wydawało się, że gwarancja awansu do finału nieco rozpręży Rosjan. Po dobrych zagrywkach Łukasza Perłowskiego Asseco Resovia zbudowała bowiem trzypunktową przewagę (5:2). Po przerwie technicznej goście zaczęli jednak poczynać sobie coraz śmielej. Podopieczni Andrzeja Kowala ryzykowali zagrywką, ale efekt był odwrotny do zamierzonego. Często serwis rzeszowian kończył się stratą punktu. To tylko nakręcało przyjezdnych, którzy po ataku Jana Jereszczenki odrobili straty (10:10) i przejęli inicjatywę. Chwilę później as serwisowy ukraińskiego przyjmującego zupełnie odebrał gospodarzom ochotę do walki (10:14). Roman Poroszin, który od początku trzeciej partii zmienił Siergieja Grankina, okazał się godnym zastępcą, kreując grę swojej ekipy z dużym spokojem. Z biegiem czasu gracze z Biełgorodu skupili się jedynie na utrzymaniu przewagi. O jakimkolwiek rozluźnieniu nie mogło być mowy. Rosjanie po raz drugi pewnie pokonali Asseco Resovię, w nieznacznym stopniu poprawiając sobie humory po blamażu w ćwierćfinale Superligi.

Asseco Resovia Rzeszów - Biełogorie Biełgorod 0:3 (24:26, 22:25, 21:25)

Asseco Resovia: Tichacek, Śliwka, Perłowski, Jarosz, Rossard, Dryja, Masłowski (libero) oraz Depowski, Schoeps, Kędzierski.

Biełogorie: Grankin, Bakun, Nikołow, Muserski, Jereszczenko, Tietiuchin, Obmoczajew (libero) oraz Daniłow, Poroszin, Spodobec.

Pierwszy mecz: 3:0 dla Biełogorie Biełgorod.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski dostał czego chciał, w końcu gra mniej. "Było mi z tym ciężko"

Źródło artykułu: