Posiadacz najdłuższego pasma porażek w PlusLidze spotkał się z klubem, który śrubuje najdłuższą serię zwycięstw. Przed takim spotkaniem nie trzeba było dokonać szczegółowych analiz, żeby wskazać faworyta. Espadon Szczecin mógł w tym meczu tylko pozytywnie zaskoczyć, ponieważ po ośmiu przegranych z rzędu trudno było jeszcze kogoś rozczarować.
Szczecinianie pokazali pazur głównie na początku meczu. Nie byli chłopcami do bicia dla Trefla Gdańsk, a zmusili go do sprężenia się w pierwszym secie. Posiadacz Pucharu Polski odrobił stratę 1:5, żeby zwyciężyć 25:20. Faworytowi pomogły zagrywki, więc najlepszym podsumowaniem partii był as serwisowy w samą linię Mateusza Miki. Wypatrzył to Andrea Anastasi, choć sędzia był przekonany, że kapitan przyjezdnych chybił.
Ten sam doświadczony siatkarz dał gdańszczanom prowadzenie na starcie drugiego seta. W utrzymaniu przewagi pomagali mu Artur Szalpuk i Damian Schulz. Po stronie Trefla było coraz więcej pewności siebie, kreatywności. W Espadonie powrócił bałagan, którego nie udało się najwyraźniej posprzątać, a tylko na kilkanaście minut zamieść pod dywan. Popisowa była akcja gdańszczan na 12:6. Koślawe przyjęcie poprzedziło wystawę znad krzesełek, mimo to potrafili zaatakować w pole. Przyjezdni zatriumfowali 25:14.
Dobrze prezentował się również na środku Piotr Nowakowski. Po stronie Espadonu trudno było kogoś wyróżnić. Jego postawa w końcówce drugiego seta była obrazem nędzy i rozpaczy. Zmiany trenera Michała Gogola wydawały się być aktami desperacji, ponieważ na boisko weszli Adrian Kacperkiewicz oraz Janusz Gałązka. Środkowy rozpoczął w podstawowym składzie również trzeciego seta.
Na niewiele się to zdało. Co prawda Espadon wyszedł na prowadzenie 4:2, lecz nie minęło dużo czasu zanim Trefl odwrócił rezultat. Drużyna lepsza w każdym elemencie udokumentowała wyższość adekwatnym wynikiem 3:0. Niekorzystnego dla gospodarzy rezultatu "nie chciała" pokazywać zepsuta tablica w Netto Arenie, ale tylko w czasie jej awarii kibicom mogło wydawać się, że miejscowa ekipa jest na prowadzeniu.
Przed Espadonem krótka seria meczów z najniżej notowanymi klubami w lidze, w której może uratować się przed spadkiem. W czwartek wyrównał swoje najdłuższe pasmo porażek od czasu awansu do PlusLigi, którą ustanowili pod wodzą Milana Simojlovicia. Trefl zrobił w Szczecinie swoje. Sześć zwycięstw z rzędu to już okazała liczba, a do tego wreszcie odegrał się regionalnemu konkurentowi za dwie niespodziewane klęski w 2017 roku.
Espadon Szczecin - Trefl Gdańsk 0:3 (20:25, 14:25, 21:25)
Espadon: Tervaportti, Wika, Menzel, Gawryszewski, Duff, Kluth, Murek (libero), Jaskuła (libero) oraz Ruciak, Kacperkiewicz, Gałązka, Malinowski
Trefl: Sanders, Szalpuk, Mika, Nowakowski, Grzyb, Schulz, Olenderek (libero) oraz Kozłowski, Jakubiszak
MVP: TJ Sanders (Trefl)
[multitable table=905 timetable=10770]Tabela/terminarz[/multitable]
ZOBACZ WIDEO Luz dał fajne wysokości. Piotr Lisek na HMŚ po osiem równych skoków