Dynamo Moskwa niestraszne Marcinowi Januszowi: Czułem się swobodnie

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz

Marcin Janusz pod nieobecność Grzegorza Łomacza nadal kieruje grą PGE Skry Bełchatów. Ponownie z dobrym skutkiem, dzięki jego świetnej postawie polska ekipa pokonała Dynamo Moskwa w 4. kolejce Ligi Mistrzów (3:1).

Podczas jednego z ostatnich treningów przed Pucharem Polski kontuzji nabawił się Grzegorz Łomacz. Rozgrywający przez nieco ponad miesiąc będzie wyłączony z gry. W PGE Skrze Bełchatów zastępuje go więc Marcin Janusz, a trener Roberto Piazza z jego postawy jest bardzo zadowolony.

Młody siatkarz w starciu z Dynamem Moskwa znów zaprezentował się bardzo dobrze, a w jego grze widać było progres. - Jest to naturalne, z każdym występem nabieram doświadczenia. Wcześniej nie miałem takiej możliwości, żeby spędzić więcej czasu na boisku. Teraz go dostałem, szkoda, że w takich okolicznościach, ale chcę to wykorzystać. Z meczu na mecz rzeczywiście czuję się coraz pewniej - zapewnił Janusz.

- Dynamo to bardzo dobry przeciwnik, pierwszy raz miałem okazję grać z tak klasowym rywalem w dłuższym wymiarze. Tym bardziej cieszy to zwycięstwo - dodał młody siatkarz. Był to jego pierwszy występ w pełnym wymiarze w meczu Ligi Mistrzów.

Bełchatowianie ostatecznie wygrali 3:1. W starciu było dużo walki, efektownych wymian i stosunkowo mało błędów ze strony polskiej ekipy. - Drużynowo zagraliśmy bardzo dobrze. Wszystkie elementy funkcjonowały świetnie, czułem się swobodnie. Wiedziałem, że do kogo nie dogram piłki, to będzie dobrze, wszyscy, podobnie jak ja, dobrze się czuli. Miałem też spokój w głowie i myślę, że było to widać - podkreślił rozgrywający.

Trzy pierwsze odsłony były bardzo wyrównane i żadna przewaga nie była bezpieczna. Kluczem okazały się wydarzenia z końcówki trzeciej partii, wtedy PGE Skra rzuciła się w szaleńczą pogoń. - Udało nam się ich przełamać w trzecim secie, początek czwartego szybko odjechaliśmy i gra Dynama się posypała. Cały czas jednak pamiętaliśmy, jaki to jest zespół. Każdy mógł iść na zagrywkę i odrobić tę przewagę. Skupieni byliśmy więc do samego końca - zapewnił Janusz.

W Atlas Arenie potyczkę z Dynamem śledziło ponad 10 tysięcy kibiców. - Było niesamowicie, to ogromne przeżycie, wypełniona prawie cała hala. Dało się odczuć to wsparcie i kibice mieli na pewno duży wpływ na tę wygraną - zakończył zawodnik.

ZOBACZ WIDEO Jaki był 2017 rok dla polskiej siatkówki? Łukasz Kadziewicz: Nie był najlepszy, świadczą o tym wyniki

Komentarze (1)
avatar
panda25
1.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak to czasem bywa, że zbieg okoliczności (w tym przypadku kontuzja Grzesia) daje szansę na pokazanie się kolejnemu zawodnikowi. I na razie Janusz z tej szansy dobrze korzysta :-)