Pilski Enea PTPS potknął się w Dąbrowie Górniczej. "Mecze rzadko wygrywają się same"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Enei PTPS-u Piła
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Enei PTPS-u Piła

Zespół Jacka Pasińskiego liczył na trzy punkty w starciu z MKS-em Dąbrowa Górnicza, ostatecznie wywiózł z Hali Centrum tylko jedno "oczko". Marcin Widera, drugi trener Enei PTPS-u Piła, miał powody do niezadowolenia.

- Spodziewaliśmy się tu ciężkiego spotkania, bo MKS wciąż walczy, aby utrzymać się w elicie. Nie zmienia to faktu, że jechaliśmy po trzy punkty, tak więc po takim spotkaniu kiedy emocje opadną, będziemy mieli nad czym myśleć odnośnie poprawy naszej gry. Przed nami morderczy tydzień, a każde ze spotkań będzie dla nas niezmiernie istotne, tak więc odpowiednie przygotowanie fizyczne oraz taktyczne i myślę, że po części również nastawienie mentalne odegra ważną rolę - mówił Marcin Widera, drugi trener Enei PTPS Piła po wyjazdowej porażce 2:3 z MKS-em Dąbrowa Górnicza.

Pilanki miały olbrzymią szansę na kolejne zwycięstwo i wskoczenie na czwarte miejsce w ligowej tabeli, tymczasem nie umiały dopełnić dzieła mimo prowadzenia 2:0. Morale drużyny przed spotkaniami z Chemikiem Police i ŁKS-em Commercecon Łódź oraz meczem Pucharu Polski z Impelem Wrocław nie będą tak dobre, jak można było się spodziewać.

- Oczywiście każdorazowo po takim meczu przywołuje się przysłowie "kto nie wygrywa 3:0...", natomiast zapomina się o nim, jeśli tie-breaka się wygrywa, co nie jest rzadkie, a miało to chociażby miejsce w naszym meczu z Legionovią w tym sezonie. Wynik 2:0 i 21:18 wpływa na wyobraźnię i właściwie myślami jest się już w szatni, ale rzadko mecze wygrywają się same, a należy pamiętać o tym, że zespół z Dąbrowy walczy w jakimś sensie o życie. Nie zamierzał się poddać w momencie, w którym poczuł naszą słabość i trzeba przyznać, że również z naszym udziałem wykorzystał swoją szansę i wygrał to spotkanie - uznał asystent Jacka Pasińskiego.

Poniedziałkowy mecz 15. kolejki Ligi Siatkówki Kobiet był pierwszym występem Any Grbac przed dąbrowską publicznością. Z chorwacką rozgrywającą wiązano w Dąbrowie Górniczej duże nadzieje na szybką poprawę gry MKS-u. Pod jej kierownictwem Zagłębianki rzeczywiście były skuteczniejsze, ale... - Spodziewaliśmy się Any Grbac na boisku, ale chyba nie miała zbyt dużego udziału w naszych 21 błędach w ataku, a ta liczba mocno rzuca się w oczy, tak więc, nie umniejszając nic dobrze dysponowanym dąbrowiankom, patrząc z tej perspektywy przyczyn porażki raczej szukałbym po naszej stronie - stwierdził niezadowolony z postawy swojej drużyny Widera.

Wielkopolski zespół wciąż zajmuje wysokie, piąte miejsce z dorobkiem 26 punktów i choć zdarzały mu się mniejsze i większe wpadki, pozytywnie zaskakuje swoją postawą. Najlepszy sezon od lat rozgrywa Agata Babicz, nieźle spisuje się debiutująca w Europie Dajana Bosković, do tego Enea PTPS umiejętnie łączy siłę ogrania w osobach Anity Kwiatkowskiej i Karoliny Różyckiej z energią młodzieży, na przykład libero Justyny Łysiak. Jak to wygląda z perspektywy sztabu szkoleniowego?

- Mam wrażenie, że pracuje w bardzo małym, nawet jak na polskie warunki, ale bardzo zgranym sztabie ludzi. Dzięki ciężkiej pracy naszych fizjoterapeutów Karoliny Czerwińskiej i Jarka Tkaczewskiego oraz odpowiednim dozowaniu obciążeń treningowych jesteśmy jednym z niewielu, o ile nie jedynym zespołem, który do tej pory nie boryka się praktycznie z żadnymi kontuzjami. Dzięki pracy naszego statystyka Kamila Kwiecińskiego mamy kapitalny materiał do przygotowania zespołu pod kątem taktycznym. Trener Pasiński scala całość pod kątem treningowym, meczowym i uważam, że jest to kolejny trener na mojej drodze, z którego mogę czerpać i czuć że jestem częścią większej całości - mówił młody szkoleniowiec, który jeszcze rok temu prowadził drugoligową Jedynkę Siewierz.

Widera zbierał trenerskie doświadczenie i wiedzę ze spotkań z najlepszymi szkoleniowcami świata, nieraz udawał się do Stanów Zjednoczonych na specjalne konwencje, a nawet miał okazję obserwować z bliska pracę męskiej i żeńskiej kadry USA. Jak można wykorzystać nabytą wiedzę w warunkach polskiej ekstraklasy?

- Doświadczenie z obecnego roku jest bezcenne, bo jedną rzeczą jest pracować z kadrami młodzieżowymi, inną jeszcze na niższym poziomie rozgrywkowym, jeszcze inną być na stażach w kraju i za granicą. Nie rozróżniałbym tutaj polskiej czy zagranicznej specyfiki, bo przecież mamy też w zespole dziewczyny spoza naszego kraju. Mamy bardzo zgraną i otwartą ekipę ludzi, którzy są otwarci na nowe pomysły i inne punkty widzenia. Nieraz zdarza nam się poróżnić, ale w takim bardzo pozytywnym świetle, co moim zdaniem kończy się tylko zyskiem dla zespołu. Nie mam też poczucia, aby tylko nastawić się na pracę i zupełnie odpuścić samodoskonalenie, bo jeśli w sporcie nie idzie się do przodu, to nie stoi się w miejscu, tylko się cofa - ocenił były trener polskich kadr młodzieżowych.

ZOBACZ WIDEO Witold Bańka: To sygnał dla związków sportowych

Komentarze (0)