Koniec nie zwieńczył dzieła. Espadon Szczecin poniósł porażkę 0:3 w ostatnim meczu w rundzie. Drużynę Michała Gogola sprowadziła do parteru Asseco Resovia Rzeszów, która przede wszystkim umiejętnie blokowała szczecinian. Ponadto zneutralizowała ich atut, jakim wcześniej były mocne zagrywki.
- Pierwsza partia była kluczowa dla całego meczu. Na jej początku graliśmy z Resovią punkt za punkt, a nawet kiedy uciekła nam, to nie był jeszcze przełomowy moment, ponieważ doprowadziliśmy do walki na przewagi. Niestety set padł łupem gości, a później mecz skończył się takim, a nie innym wynikiem 0:3 - wskazuje Adrian Mihułka, libero Espadonu.
- Trudno było nam podjąć walkę z Resovią. Niewiele brakowało nam do zwycięstwa w pierwszym secie, ale później przeciwnik pokazał, że zasługuje na zwycięstwo 3:0. Resovia wypunktowała nas, znalazła na nas złoty środek, czyli blok, a ponadto dobrze serwowała - wylicza środkowy Bartosz Gawryszewski.
Porażka z rzeszowianami odebrała Espadonowi szansę na występ w turnieju finałowym Pucharu Polski. Drużynie z Pomorza Zachodniego pozostało walczyć w nowym roku o pozostanie w górnej połowie tabeli PlusLigi. Rundę zakończyła z bilansem siedem zwycięstw i osiem porażek, ale aż pięć jej przegranych spotkań zakończyło się tie-breakiem.
- Nie ma co ukrywać, że mecz z Resovią był jednym ze słabszych w naszym wykonaniu. Takie spotkanie musiało kiedyś przyjść. Jesteśmy tylko ludźmi i czasem coś pójdzie nie po naszej myśli. Nie mówię tego w atmosferze tragedii. Nasz dorobek na półmetku sezonu zasadniczego to coś niesamowitego. Punktowaliśmy prawie w każdym meczu i generalnie po tej rundzie nie mamy się czego wstydzić - ocenia Gawryszewski.
- Pracujemy na to, żeby inne kluby szanowały nas, kiedy przyjeżdżają do Szczecina. W każdym spotkaniu musimy dawać z siebie 110 procent. Na razie idzie nam dobrze, a liga jest wyrównana i zdarzają się różne wyniki. Czuję pewien niedosyt po meczu z Resovią, ale to normalne. Kiedy idzie dobrze, chce się osiągać jeszcze więcej - mówi Mihułka.
Ostatni w tym roku mecz w Arenie Szczecin zobaczyło na żywo 3580 osób. Był to rekord frekwencji na spotkaniu Espadonu w trwającym sezonie. Oczywiście na kibiców zadziałała magia utytułowanego przeciwnika, ale także gospodarze zrobili dużo, żeby przyciągnąć publiczność na trybuny.
- Szkoda, że akurat przy tak licznej publiczności przegraliśmy 0:3. Chcieliśmy pokazać jak walczymy i jak przebiegała cała runda. Frekwencja na ostatnim meczu była zwieńczeniem tego wszystkiego co wydarzyło się w Espadonie jesienią i obyśmy nadal zmierzali w tym kierunku - zapowiada Gawryszewski.
7 stycznia Espadon zagra ponownie w Szczecinie z Indykpolem AZS Olsztyn.
ZOBACZ WIDEO Błąd bramkarza pomógł Milanowi. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]