- W porównaniu do tego, co grałyśmy wcześniej, to był jeden z najlepszych meczów w naszym wykonaniu. Urwałyśmy seta liderowi tabeli, trzeba się z tego cieszyć i wyciągnąć pozytywne wnioski na przyszłość! W naszej grze niemal wszystko "hulało", wachlarz zagrań była naprawdę szeroki. Zabrakło nam trochę szczęścia w końcówkach, być może to też była kwestia doświadczenia. Na pewno nie powinnyśmy zrobić wtedy tylu błędów - oceniła Ewelina Tobiasz, której MKS Dąbrowa Górnicza przegrał w czterech setach z ŁKS-em Commercecon Łódź. Zawodniczki prowadzone przez Andrzeja Stelmacha pewnie żałują, że w siatkówce nie przyznaje się punktów za styl i walkę, bo gdyby tak było, z pewnością by je nagrodzono.
Przed spotkaniem w liderem tabeli Ligi Siatkówki Kobiet obawiano się, że może dojść do powtórki z meczu z Grot Budowlanymi Łódź, kiedy przyjezdne prawie zmiotły dąbrowianki z parkietu. Jednak tak się nie stało: zagłębiowski zespół podniósł się po pierwszym secie, przegranym do 18 i zdołał wyrównać wynik, wygrywając kolejną partię do 23. Swoje najlepsze mecze w tym sezonie zagrały Aliona Martiniuc i Barbora Purchartova, dotąd spisującej się poniżej możliwości, do tego siatkarki MKS-u wielokrotnie nie pozwalały faworytkom na szybkie kończenie wymian dzięki szybkiej obronie.
W czwartej partii przed miejscowymi stanęła wielka szansa na sensację, gdy podniosły się mimo prowadzenia ŁKS-u 13:5 i doprowadziły do stanu 17:16 na swoją korzyść. Wtedy jednak przyjezdne wiedziały, jak wywrzeć presję na rywalu i zmusić go do pomyłek. Łodzianki wygrały tego seta 25:21. - Jeszcze nie potrafimy ustabilizować swojej gry na tyle, by wejść na wyższy poziom i utrzymać naszą dobrą grę na całego seta. Goniłyśmy przeciwnika i w końcu go dogoniłyśmy, ale po dwudziestym punkcie wynik trochę nam uciekł. Ale zbierane doświadczenie zaprocentuje i w końcu nauczymy się tego, jak radzić sobie w takich chwilach - stwierdziła rozgrywająca MKS-u.
Po niecałych dwóch tygodniach trudno mówić o tym, by Andrzej Stelmach wywarł swoje piętno na ekipie MKS-u, ale wyraźnie widać było zmianę na lepsze i działanie tzw. efektu nowej miotły. - Trener wniósł trochę świeżości, ma pomysł na zespół i próbuje wdrożyć swoją filozofię gry. W treningach jest kilka nowości i jak widać, przynosi to skutki. Można powiedzieć, że dzięki niemu zamknęłyśmy stary rozdział z porażkami - przyznała Tobiasz.
ZOBACZ WIDEO Srećko Lisinac tłumaczy, za co dostał czerwoną kartkę. "Sędzia nie może jej dać w takim momencie"
Jak na postawę MKS-u wpłynęły testy nowy zawodniczek i świadomość, że już niedługo powiększy się grono konkurentek do miejsca w meczowej szóstce? - Nie czułyśmy takiej presji, to była nasza wewnętrzna chęć walki i udowodnienia, że nie zasługujemy na ostatnie miejsce w tabeli. Wiadomo, nie byłyśmy faworytem, to raczej ŁKS musiał u nas wygrać i dlatego był nieco spięty. A my zagrałyśmy na luzie i to nam się opłaciło - skomentowała rozgrywająca dąbrowianek, która będzie walczyła o wyjściowy skład MKS-u z Aną Grbac, niedawno zakontraktowaną przez klub z Dębowego Miasta.
Dąbrowski zespół zakończy 2017 rok wyjazdowym spotkaniem z Chemikiem Police (czwartek 21 grudnia, godz. 18). Nastroje przed tym starciem będą zdecydowanie lepsze niż przypuszczano. - Miałyśmy dwóch bardzo trudnych przeciwników, ale mecz z ŁKS-em należy uznać mimo wyniku za udany. Chciałabym, byśmy zagrały przeciwko Chemikowi równie dobrze. Nasz kolejny rywal przegrał już w tym sezonie mecz, co wcześniej często mu się nie zdarzało. Poza tym kobieca siatkówka to głównie niespodzianki i nie miałabym nic przeciwko temu, by taka niespodzianka przytrafiła się w przyszły czwartek - powiedziała z uśmiechem 23-latka.