W pierwszych dwóch setach Cerrad Czarni Radom niemal "zmietli" z parkietu trzeci przed 11. kolejką spotkań Indykpol AZS Olsztyn, wygrywając do 17 i 20. Utrzymali koncentrację po 10-minutowej przerwie, stawiając kropkę nad "i" w trzeciej odsłonie, która zakończyła się po walce na przewagi. Zagrali więc równe zawody, o co przede wszystkim chodziło trenerowi Robertowi Pryglowi.
- Przez pierwsze dwa sety graliśmy bardzo dobrze, w trzeciej partii także utrzymaliśmy poziom. Było parę nerwowych momentów, ale pokazaliśmy w nich siłę, utrzymując koncentrację - podkreślił Kamil Droszyński. - To był bardzo trudny pojedynek. Wynik 3:0 może wskazywać na łatwe i gładkie zwycięstwo, ale tak wcale nie było. Zmobilizowaliśmy się na ten mecz, wszyscy zagraliśmy dobrze i tablica wyników tak wygląda - dodał.
W sobotnim starciu gospodarze zanotowali 72-procentowe przyjęcie, wobec czego rozgrywający miał dużą swobodę przy siatce. Równomiernie rozdzielał piłki na skrzydła i na środek, grając bardzo kombinacyjnie. - Jeśli mam dobre przyjęcie, a tak było tym razem, to gra robi się dla mnie zabawą. Wiadomo, że zdarzyły się spotkania, w których spisaliśmy się gorzej w tym elemencie, ale ten pojedynek był dla mnie przyjemny, mogłem rozgrywać, a nie wystawiać, co też przyczyniło się do wygranej - zaznaczył 20-latek.
Wojskowi atakowali z 57-procentową skutecznością, popełnili zaledwie pięć błędów w ofensywie. - Chłopaki kończyli te piłki, zamieniając je na punkty. Wychodzi na to, że z silniejszymi drużynami lepiej nam się gra, a z teoretycznie słabszymi - gorzej. Mam nadzieję, że po tym meczu będziemy już potrafili wygrywać także z tymi zespołami teoretycznie słabszymi od nas - kontynuował Droszyński.
Choć nagrodę dla MVP meczu otrzymał Michał Filip, to jego kolega zwrócił uwagę na kolektyw. W szeregach Cerradu Czarnych nie było w sobotnie popołudnie słabszego ogniwa. - Wszyscy zaprezentowali się z dobrej strony, a olsztynianie spisali się słabiej, co bezlitośnie wykorzystaliśmy - przyznał Droszyński.
Podopieczni Prygla sprawili Akademikom olbrzymie problemy w przyjęciu. - Popełniliśmy co prawda 14 błędów, ale zaserwowaliśmy siedem asów. Było bardzo dużo trudnych zagrywek, które rywale przyjmowali na trzeci-piąty metr, wobec czego Paweł Woicki nie mógł uruchamiać tak często Kuby Kochanowskiego, czyli jednej z najsilniejszych broni drużyny - zakończył rozgrywający Czarnych.
ZOBACZ WIDEO Fenomenalny pościg Schalke w Dortmundzie! Od 0:4 do 4:4! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]