Ci, którzy w środowe popołudnie zdecydowali się wybrać do Hali Urania, z pewnością długo nie zapomną emocji, które zaserwowali siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn i PGE Skry Bełchatów.
Po pierwszym secie i pełnej dominacji przyjezdnych, rozpoczęło się prawdziwe show. Podopieczni Roberto Santilliego poprawili swoją grę i dzięki determinacji wygrali dwie kolejne partie. Kibice bardzo mocno wspierali miejscową ekipę. - Publiczność fantastyczna, mam nadzieję, że częściej będzie taka frekwencja, bo to naprawdę dodaje skrzydeł - przyznał Jakub Kochanowski.
Środkowy był jednak ostrożny w ocenie przeciwników, bo choć olsztynianie mieli okazję na zakończenie meczu w czterech setach, nie wykorzystali szansy. - Spotkanie mogło rozstrzygnąć się szybciej, ale równie dobrze mogliśmy przegrać w tie-breaku. Cieszymy się mimo wszystko z takiego wyniku - zapewnił siatkarz.
W tie-breaku początkowo walka toczyła się punkt za punkt, w końcu jednak to olsztynianie odskoczyli. Co o tym zadecydowało? - Charakter, przestaliśmy popełniać błędy, ale też ryzykowaliśmy. Ciężko się oszukiwać cudów, po prostu okazaliśmy się lepsi - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie wykluczam wypożyczenia z Napoli
Dla Indykpolu AZS był to pierwszy mecz z przeciwnikiem, który w poprzednim sezonie był wyżej. - Spotkania z takimi zespołami zawsze sprawdzają, jaką jakość ma dana drużyna. Pokazaliśmy, że mamy dużą jakość, że możemy w tej lidze namieszać i walczymy o ambitne cele. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować - powiedział Kochanowski.
Indykpol AZS Olsztyn wciąż w tym sezonie jest niepokonany. W poprzednich latach Urania długo bywała "twierdzą" nie do zdobycia dla gości.