Ferdinando De Giorgi pracował w Fakiele Nowy Urengoj w sezonach 2012/2013 i 2013/2014. Kiedy przychodził do klubu, jego właściciele stawiali sobie ambitne cele, a zawodnicy bardzo chwalili szkoleniowca. - Na tym etapie, związek między trenerem a zespołem mogę opisać jako wzajemny szacunek. Chłopaki próbują wykonywać wszystko zgodnie z jego wskazówkami. Ferdinando z kolei stara się nauczyć języka rosyjskiego i codziennie zaskakuje nas nowymi słowami. Jestem pod wrażeniem jego "cichego" sposobu szkolenia. Czuje się, że on sam niejeden rok był w "skórze" gracza, biegał i skakał przed sezonem, ćwiczył na piasku, znosił obciążenia. De Giorgi doskonale wszystko wyjaśnia i przekazuje, a co najważniejsze, prowadzi treningi tak, że aż chce się pracować - mówił Andriej Titicz.
Wszyscy w klubie bardzo liczyli na dobry wynik, a za taki uznawano przed sezonem 2012/213 miejsce w pierwszej ósemce. Skończyło się na szóstym miejscu, co jak na plagę kontuzji, która była w klubie w środku sezonu, było niezłym rezultatem. Gorzej poszło rok później. Fakieł był dziewiąty na koniec sezonu, co już uznano jednak za porażkę.
- Bardzo szanuję Ferdinando, to był wspaniały zawodnik, ale jako trener nie umiał stworzyć u nas zespołu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty osoba, która pracowała z Włochem w Rosji. - Być może tego zabrakło, bo na pewno umiejętności trenerskich nie można mu odmówić.
Jednocześnie Rosjanie zwracają uwagę na to, że duża w tym "zasługa" samych zawodników, którzy przede wszystkim nie potrafili się porozumieć między sobą. W Fakiele gwiazd nie brakowało, zwłaszcza w drugim i ostatnim roku pracy De Giorgiego w tym klubie. W drużynie znalazły się silne osobowości. Był Włoch Valerio Vermiglio, który przyszedł w miejsce Łukasza Żygadły, Aleksiej Spiridonow, a także Michał Winiarski, Konstantin Bakun i Aleksander Gucaljuk.
- Mieliśmy gwiazdy, ale nie było zespołu. To na pewno nie była tylko wina samego trenera - twierdzi inny rozmówca związany z klubem. - Faktem jest jednak, że zawodnicy nie widzieli w nim przywódcy, lidera, za którym pójdą w ogień. Był zawsze świetnie przygotowany taktycznie, ale mam wrażenie, że nie potrafi działać pod wielką presją. Powtarzam: to porządny człowiek, ale u nas po prostu sobie nie poradził, kiedy napotkał różne charaktery o gwiazdorskich zapędach.
Były współpracownik obecnego trenera ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zwraca jednak uwagę na inną ważną rzecz. - Nasza liga jest bardzo specyficzna. Trenerowi cudzoziemcowi, zwłaszcza, kiedy nie zna języka, jest bardzo trudno dotrzeć do zawodników, a dusze rosyjskich zawodników są niezbadane. Z tego co słyszałem, w Polsce De Giorgiemu idzie świetnie, na co ma wpływ z pewnością mniejsza bariera językowa.
Kiedy Ferdinando De Giorgi pracował w Fakiele Nowy Urengoj miał wokół siebie rosyjskich pomocników. Trenował zespół razem z Igorem Czutczewem i Rusłanem Żbankowem. Jedynym rodakiem w bliskim otoczeniu był fachowiec od przygotowania fizycznego Nicola Giolito. W klubie De Giorgi posługiwał się językiem włoskim, dlatego aby porozumiewać się z zawodnikami musiał korzystać z pomocy tłumacza.
ZOBACZ WIDEO "Popek" przeszedł piekło: niesamowity ból, nie miałem sił
- Sądzę, że bariera językowa na pewnym etapie może mieć znaczenie - mówi były współpracownik obecnego trenera ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. - Może dlatego nie mógł znaleźć wspólnego języka z zawodnikami, każdy z nich funkcjonował oddzielnie, a nie było zespołu. Dodatkowo niektórzy sprawiali problemy, nazwijmy to, wychowawcze.
Faktem jest, że w czasie kiedy jego trenerem był De Giorgi, Aleksiej Spiridonow przechodził sam siebie jeśli chodzi o skandaliczne zachowanie: kartki i kary od sędziów były na porządku dziennym, a zdarzały się mecze, kiedy potrafił splunąć w stronę rywala. Trener Fakieła kompletnie nad nim nie panował, dopiero Władimir Alekno go utemperował.
- Tylko wybitne osobowości są w stanie zapanować nad silnymi charakterami - twierdzi kolejny rozmówca, który z bliska przyglądał się pracy włoskiego trenera w Rosji. - Nie chodzi oczywiście tylko o to, żeby zawodnicy lubili trenera i chodzili z nim po meczu na piwo. W ostatniej dekadzie największe sukcesy reprezentacyjne odnosili Bernardo Rezende i Władimir Alekno, a starający się o posadę w Polsce Radostin Stojczew najwięcej wygrał z klubem. Czy pani słyszała kiedyś, żeby jakiś siatkarz mówił o nich, że ich lubi? Ich raczej się nie znosi, ale z nimi się wygrywa.
Ferdinando De Giorgi po dwóch latach w Rosji wrócił do Włoch, gdzie prowadził zespół Tonno Callipo Vibo Valentia w niższej lidze A2, ale przegrał w ćwierćfinale tych rozgrywek. Następnie przyjechał do Polski, gdzie objął kędzierzyńską ZAKSĘ. Odmienił klub dokonując świetnych transferów i po niezwykle dobrym sezonie zdobył tytuł mistrza kraju, w trzymeczowym finałowym pojedynku nie oddając nawet seta rywalowi.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)