Środowy mecz kończący 11. kolejkę PlusLigi nie należał do najładniejszych. AZS Częstochowa podejmowała w nim Asseco Resovię Rzeszów, a zwycięstwo zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami odnieśli przyjezdni 3:0, w setach do 23, 18 i 21.
- Momentami nasza gra nie była zła, szczególnie w pierwszym secie. GKS Katowice były dobrym przykładem, że każdy zespół może powalczyć z Asseco Resovią. Rzeszowianie nie są w najlepszej dyspozycji co widać po ich grze, ale mecz z nami kontrolowali od samego początku do końca. Mogliśmy urwać seta, ale się nie udało. Pokazali, że są sportowo lepsi, a my że mamy serce do walki - mówił po meczu z Pasami Michał Szalacha, środkowy AZS-u.
Choć w starciu z wicemistrzami Polski kolektyw Michała Bąkiewicza znacznie odstawał od rywala potencjałem przez co nie miał zbyt dużych szans na wyjście z potyczki zwycięsko, w kolejnym meczu częstochowianie staną naprzeciw równym sobie. W 12. serii spotkań ekipa spod Jasnej Góry zmierzy się na wyjeździe z Espadonem Szczecin. Zespołem, dla którego debiut w najwyższej klasie polskich rozgrywek jest okrutną lekcją siatkówki.
- Do Szczecina wyjeżdżamy wcześnie i od razu z długiej podróży wchodzimy na halę na trening. Na pewno będzie trudno, ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nie ma co ukrywać, jedziemy tam po punkty. Espadon jest naszym sąsiadem w tabeli, musimy tam zagrać dobrze. Ostatnio przygotowywaliśmy się głównie pod mecz właśnie w Szczecinie. Trenowaliśmy bardzo ciężko, nie po to aby wyjść na świeżości na ZAKSĘ (przegrana 0:3 w 10. kolejce - przyp. red. ) czy Resovię, tylko właśnie aby złapać ją na mecz z Espadonem. Zagrać dobrze i wrócić z kompletem - zakończył Szalacha.
Mecz z beniaminkiem PlusLigi AZS Częstochowa rozegra w poniedziałek, 5 grudnia o godzinie 18.
Pozycja AZS-u Częstochowa i Espadonu Szczecin w tabeli PlusLigi:
Miejsce | Drużyna | Punkty | Mecze | Bilans | Sety |
---|---|---|---|---|---|
14. | AZS Częstochowa | 8 | 11 | 3-8 | 13:29 |
15. | Espadon Szczecin | 5 | 11 | 2-9 | 11:29 |
ZOBACZ WIDEO Łukasz Kadziewicz: Grupa jest trudna i nic samo się nie wygra