WP SportoweFakty: W sobotę sięgnęłyście po niezwykle cenne zwycięstwo w meczu z Impelem Wrocław. Co zdecydowało o tak przekonującej wygranej z silnym rywalem?
Gabriela Polańska: Myślę, że w tych ważnych momentach zrobiłyśmy mniej błędów. Ograniczyłyśmy do minimum liczbę ataków wyrzucanych w aut, bo takie rzeczy wcześniej najbardziej irytowały, a nawet podcinały skrzydła. Byłyśmy bardzo cierpliwe. Czasem, kiedy nie układała nam się akcja i coś poszło nie tak, chciałyśmy po prostu dostarczyć piłkę na drugą stronę, czekając na to, co zrobią rywalki. A one często wyciągały do nas rękę - troszkę się myliły albo oddawały piłkę, a my już wtedy wyprowadzałyśmy nasze akcje.
Macie na koncie komplet zwycięstw w siedmiu meczach, a na rozkładzie poważnego kandydata do gry o medale. Różnica w stosunku do poprzedniego sezonu już po tych kilku meczach wydaje się być diametralna. Wszystko idzie zgodnie z planem?
- Oczywiście cieszymy się z tego wszystkiego. Takie wyniki to powód do zadowolenia, ale absolutnie nie popadamy w hurraoptymizm. Sporo pracy przed nami, jeżeli chcemy zdobyć medal. Taki jest nasz cel w tym sezonie i głośno o tym mówimy, podczas gdy w zeszłym sezonie chciałyśmy po prostu każdy kolejny mecz zagrać dobrze. Medal jest moim bardzo dużym marzeniem - reszty zespołu na pewno też. Staramy się utrzymać nasz rytm i unikać wpadek, które przytrafiały nam się w poprzednich rozgrywkach. Było wtedy wiele spotkań, które powinnyśmy wygrać, a przegrywałyśmy. W tym sezonie chcemy tego uniknąć i krok po kroku iść w stronę upragnionego celu.
ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Wszyscy kandydaci to dobrzy szkoleniowcy
Czujecie, że rośniecie w siłę? Z meczu na mecz wasza gra zdaje się wyglądać coraz lepiej.
- Zwycięstwa budują, to prawda stara jak świat. Tak też jest z nami i mamy świadomość tego, że robimy postępy. Muszę jednak przyznać, że ja przed każdym meczem jestem bardzo zdenerwowana i to najbliższe spotkanie jest dla mnie najważniejsze. Ta pewność siebie na pewno gdzieś tam się buduje, ale z tyłu głowy musimy mieć to, że trzeba być uważnym i walczyć o każdą piłkę.
Środek i gra blokiem to od dawna najmocniejsza broń Budowlanych Łódź. Jak pani radzi sobie utrzymywaniem tak wysokiego poziomu?
- Nie jest to na pewno łatwe. Trudno utrzymać ten najwyższy poziom, a jest to bardzo ważne. Przyzwyczaiłyśmy naszych kibiców do tych bloków i dobrej gry w tym elemencie. Czujemy w związku z tym, że z meczu na mecz oczekiwania są coraz większe. Ale chcemy im sprostać. Daje nam to zresztą dużą radość. Punkty zdobywane blokiem są dla mnie bardzo cenne i dają wiele satysfakcji, mam nadzieję, że kibicom też. Poza tym to nie bierze się znikąd. Nie jest tak, że mamy dobry blok i koniec. Cały czas ciężko nad tym pracujemy. Tym bardziej cieszy nas, że widać tego efekty. To dodatkowo motywuje.
Przed wami kolejny mecz z wymagającym rywalem. Ewentualne pokonanie Taurona MKS Dąbrowa Górnicza stawiać was będzie już bezdyskusyjnie w roli faworyta do walki o finał Orlen Ligi. Jak do tego podchodzicie?
- Wydaje mi się, że bardzo dużo osób czeka na naszą wpadkę czy potknięcie. Mamy świadomość, że coś może nam się po drodze przytrafić. Na pewno będą słabsze mecze, ale możemy obiecać, że będziemy walczyć o to, co dla nas najważniejsze. Nie chcemy zawieść kibiców ani siebie, bo taki zawód, jak chociażby po meczu z BKS-em Profi Credit Bielsko-Biała, przysporzył nam sporego "moralniaka". Nie chcemy dopuścić do kolejnej takiej sytuacji. Gramy też o własną radość, bo to jednak ważna część naszego życia. Idąc tym tropem możemy osiągnąć na koniec sezonu bardzo fajny wynik.
Waszą siłą wydaje się być również psychika. Trudno was złamać, co pokazał mecz z Impelem, który rozpoczął się od prowadzenia rywalek 7:2, ale i tak to wy wygrałyście pewnie tego seta (25:20) i cały mecz 3:0.
- U nas nie ma indywidualności. Nasz zespół jest jednością. Jeśli chodzi o atmosferę to w klubie jestem już trzy lata, a ona jest zawsze naszą bardzo mocną stroną. Wielkim plusem jest, że jedna za drugą jest gotowa pójść w ogień. Myślę, że widać to na boisku, tworzymy kolektyw. Są takie akcje, które wygrywamy właśnie bardzo dużą siłą woli i zespołowością - nie umiejętnościami siatkarskimi, a charakterem.
Jak w zaistniałej sytuacji radzicie sobie z nową dla zespołu rolą faworyta?
- Jest spora presja, wiemy, że wszyscy się na nas sadzą niemal tak, jak w zeszłym sezonie na Chemika Police. Tak to już jednak bywa. Jak ktoś jest dobry i znajduje się wysoko w tabeli to inni chcą go "ugryźć". Czujemy tę presję, powoduje ona na pewno większe nerwy, ale daje też pozytywne emocje, które dodatkowo napędzają, żeby uciekać rywalom.
Rozmawiał Marcin Olczyk