AZS Częstochowa - Łuczniczka Bydgoszcz: pięciosetowy bój dla gospodarzy. Akademicy z pierwszym zwycięstwem

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

W 4. kolejce PlusLigi AZS Częstochowa podejmował Łuczniczkę Bydgoszcz. Spotkanie było zacięte i zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3:2. Jest to pierwsza wygrana Akademików w tym sezonie.

W niedzielne popołudnie w Hali Sportowej Częstochowa spotkały się zespoły, które dotychczas nie odniosły zwycięstwa w bieżącej kampanii PlusLigi. Zaangażowanie i mobilizacja były zatem wysokie po obu stronach siatki. Mimo ambicji graczy trzeba przyznać, że mecz ten nie stał na wysokim siatkarskim poziomie. Błędów własnych, a co za tym idzie, za darmo oddawanych punktów było zbyt wiele.

W pierwszej partii obie drużyny grały falowo. Lepiej w spotkanie weszli gracze Łuczniczki, którzy wyszli nawet na czteropunktowe prowadzenie (9:5). Później jednak kilka błędów własnych, odważniejsza zagrywka miejscowych i do głosu doszedł AZS, który doprowadził do wyrównania (12:12). Trener gości Piotr Makowski był zmuszony wziąć czas, gdyż jego podopieczni seriami tracili punkty. Najwyraźniej szkoleniowiec dotarł do swoich graczy, ponieważ od powrotu na parkiet bydgoszczanie rozbijali Akademików. Michał Bąkiewicz dwukrotnie prosił o czas, ale gospodarze przełamali świetną passę Łuczniczki zdobywając dopiero 13. punkt w momencie, gdy bydgoszczanie mieli ich już 19. Tej przewagi goście z rąk już nie wypuścili. Duża w tym zasługa umiejętnej gry w obronie i blokiem. Inauguracyjną partię z prawego skrzydła potężnym atakiem zakończył Marcel Gromadowski.

Set drugi to już lepsza, płynniejsza gra gospodarzy, na co miał wpływ wprowadzony pod koniec pierwszej partii w miejsce Konrada Buczka drugi rozgrywający tego dnia, Tomasz Kowalski. Ożywił on poczynania Akademików poprzez śmielsze rozrzucanie piłek na siatce. Starał się on wykorzystywać nie tylko skrzydła, ale też środek. Jako pierwszy zagrał pipe'a z Rafałem Szymurą. Efektowna akcja dała AZS-owi punkt, bowiem przyjmujący częstochowian nie pomylił się w ataku z drugiej linii.

ZOBACZ WIDEO AC Milan pokonał Juventus Turyn. Zwycięski gol 18-latka - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Akademicy nie potrafili zbudować zdecydowanej przewagi, ale nie dopuszczali też do sytuacji, w której by to goście wyszli na prowadzenie w drugim secie. Zmieniło się to pod koniec partii. Zaczęło się przy stanie 22:21 dla częstochowian, kiedy to po zagrywce Marcela Gromadowskiego piłka przewinęła się po taśmie i szczęśliwie dla bydgoszczan spadła w pomarańczowe pole AZS-u. Na tablicy wyników widniał więc rezultat remisowy. W kolejnych akcjach gracze Łuczniczki byli skuteczni i ostatecznie set rozstrzygany był na przewagi (goście mieli nawet piłkę setową). Partia została zakończona potężną zagrywką Pawła Adamajtisa. Wśród Akademików zapanowała euforia, bowiem ugrali wówczas pierwszego w tym sezonie seta.

Po dziesięciominutowej przerwie zespoły wróciły na boisko pełne werwy i woli walki. Z jednej i drugiej strony obserwowaliśmy ofiarne obrony. Wynik dość długo oscylował w okolicach remisu, ale więcej animuszu w środkowej części trzeciej partii zachowali gracze Łuczniczki Bydgoszcz. Od pewnego momentu sprawy nie utrudniali im gospodarze, którzy nie unikali błędów własnych, co potwierdza sposób w jaki został zakończony trzeci set. Michał Szalacha posłał piłkę w aut z pola serwisowego.

Kolejna partia zaczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy, którzy nie zamierzali pozwolić, by siatkarze Łuczniczki wyjechali z ich terenu ze zwycięstwem. Zagrywki Rafała Szymury wyprowadziły AZS na prowadzenie 7:3. Trzeba przyznać, że czwarta partia to naprawdę dobry moment gry Akademików. Niekiedy ręce same składały się do oklasków, jak podczas akcji, po której gospodarze wyszli na prowadzenie 12:6. Wówczas refleksem w obronie popisał się libero Adam Kowalski, następnie po bloku piłka trafiła na stronę AZS-u i punkt z lewego skrzydła silnym zbiciem zdobył Rafał Szymura. Akademicy poszli za ciosem i doprowadzili do tie-breaka. Ich kluczem do sukcesu w przedostatnim secie były zagrywki - raz potężne, a za chwilę sprytne, techniczne. W ten sposób wprowadzali rywali w zdezorientowanie.

Na początku tie-breaka trochę zagotowało się pod siatką, kiedy to goście protestowali po ataku Michała Szalachy ze środka. Przyjezdni byli przekonani, że piłka była rzucona, lecz arbiter nie podzielał ich opinii. Kilka męskich słów wymienili Mateusz Sacharewicz z głównym bohaterem tej akcji, Michałem Szalachą. Później obaj wyraźnie chcieli sobie coś wzajemnie udowodnić. Sacharewicz po każdym swoim lub drużyny udanym zagraniu wymownie spoglądał na swojego vis-à-vis, tocząc z nim i pozostałymi Akademikami psychologiczną grę. Tie-break przyniósł sporo emocji, był wyrównany. Chłodniejsze głowy zachowali miejscowi napędzani żywiołową radością kibiców po każdym zdobytym przez nich punkcie.

[event_poll=70654]

AZS Częstochowa - Łuczniczka Bydgoszcz 3:2 (20:25, 27:25, 21:25, 25:17, 15:11)

AZS: Buczek, Szalacha, Szymura, Adamajtis, Polański, Szlubowski, A. Kowalski (libero) oraz Kowalski, Janus, Wawrzyńczyk.

Łuczniczka: Nowakowski, Katić, Yudin, Szczurek, Gromadowski, Sacharewicz, Czunkowski (libero) oraz Bobrowski, Filipiak, Rohnka, Jurkiewicz.

MVP: Paweł Adamajtis (AZS).

Komentarze (0)