Wojciech Ferens: Myślę, że w ciągu dwóch-trzech tygodni powinienem powrócić na boisko

WP SportoweFakty / Karina Stańczyc
WP SportoweFakty / Karina Stańczyc

Wojciech Ferens, przyjmujący Łuczniczki Bydgoszcz, który 2 listopada 2015 roku doznał kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie, jest krok od powrotu na parkiety PlusLigi.

Miniony sezon dla przyjmującego Łuczniczki Bydgoszcz okazał się stracony. 25-latek już w drugiej partii inauguracyjnego meczu w Olsztynie doznał kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych, co wykluczyło go z gry na kilkanaście miesięcy. 2 listopada minie rok od tego fatalnego zdarzenia. Niewykluczone, że przed upływem tego czasu siatkarz powróci do gry i wspomoże drużynę w walce o ligowe punkty. Zawodnik nie ukrywa bowiem, że w walce o powrót do pełni formy jest już na ostatniej prostej.

WP SportoweFakty: Wojtku, od momentu kontuzji jakiej doznałeś w Olsztynie niebawem minie rok. Jak obecnie wygląda twoja sytuacja zdrowotna?

Wojciech Ferens: Jest coraz lepiej. Jestem już na ostatniej prostej. Trochę się to wszystko przeciąga. Po drodze napotkaliśmy pewne przeciwności, przez co wszystko się nieco skomplikowało, ale myślę, że w ciągu dwóch trzech tygodni powinienem powrócić na boisko. Nie mam jeszcze ważnych badań lekarskich, nad tym między innymi pracujemy.

Wspominałeś o pewnych komplikacjach w trakcie leczenia, o co dokładnie chodziło?

- Trochę nam się sytuacja zdrowotna skomplikowała. Potrzebna była artroskopia, która miała na celu nieco wyczyścić kolano. Po niej wszystko wróciło do normy. Obecnie walczę z odbudową mięśnia, bo nie da się ukryć, ze przy tego typu kontuzji ten mięsień zanika. Pracuje też nad głową, bo jednak przy takim urazie nie zawsze jest łatwo się odblokować i wrócić do pełni formy.

Czyli  świadomość ryzyka doznania kolejnego urazu gdzieś tam w głowie się jeszcze pojawia?

- Oczywiście, ale staram się to eliminować i myślę, ze w pewnym momencie przyjdzie taki trening, na którym puszczę puszczę nogę, wykonam normalny skok i to minie. W swojej karierze miałem już różne kontuzje i prędzej czy później udawało się o nich zapomnieć.

ZOBACZ WIDEO Uros Zorman: Moja koszulka jest żółta. Gram w Vive Tauron Kielce (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

A jeśli chodzi o twoją formę fizyczną, jak się czujesz?

- Wiadomo, że po roku przerwy nie jest łatwo powrócić do gry. Trener Makowski pozwala mi na spokojnie się przygotowywać. Na razie trenuję jako libero, pomagam drużynie z boku i szukam swojego punktu odniesienia. W każdym razie wszystko toczy się dobrym tempem i mam nadzieję, że niebawem pojawię się na boisku już jako w pełni sprawny zawodnik.

W sytuacji kiedy drużynie gra się nie układa, chyba szczególnie trudno obserwować grę kolegów, mając świadomość, że nie możesz wejść i pomóc?

- Zdecydowanie nie jest to przyjemne uczucie, kiedy można się tylko przyglądać. Nie ukrywam, że nosi mnie dosyć mocno. Patrząc na grę chłopaków w meczu z Indykpolem AZS, podobało mi się to, że po 10-minutowej przerwie złapali wiatr w żagle i zagrali z zębem. My jesteśmy taką drużyną, która w pewnym sensie właśnie na tym będzie musiała opierać swoja grę. Waleczność i element zaskoczenia to cechy, które będą musiały charakteryzować naszą ekipę. Mam nadzieję, że niebawem sam będę mógł wspomóc kolegów na boisku.

Patrząc z poza boiska można jednak nieco więcej zauważyć. Czego twoim zdaniem brakuje drużynie, aby zaczęła wygrywać mecze?

- Trochę zbyt mało agresywnie gramy zagrywką. Mamy problem z odrzuceniem przeciwnika od siatki. Dodatkowo przytrafiają nam się przestoje, tracimy seriami punkty. To nie powinno się nam przytrafiać aż tak często. Rozumiem, że coś takiego może mieć miejsce w jednym secie, ale niestety nam się to przytrafia notorycznie. Musimy nad tym pracować.

Wasza gra w meczu z olsztynianami, po 10-minutowej przerwie wyglądała zdecydowanie lepiej. Z czego to wynikało? Czy potrzebna była mocniejsza rozmowa w szatni?

- Te kilka minut zdecydowanie dało nam powera. Mogliśmy na spokojnie usiąść w szatni, porozmawiać i przeanalizować co musimy poprawić. Bardzo fajną zmianę dał też Piotrek Sieńko, który zaskoczył przeciwnika. Nie da się ukryć, że rywale mieli spore problemy z odczytaniem jego gry. W tym musimy szukać naszych szans.

Jeżeli doszukiwać się jakichkolwiek pozytywów w meczu z Akademikami to chyba właśnie wśród rezerwowych, bo nie tylko Piotr Sieńko, ale również Jakub Rohnka również pokazał, że potrafi wiele wnieść do drużyny.

- Na tym właśnie polega siła naszego zespołu, że kiedy nie idzie podstawowym zawodnikom, rezerwowi potrafią pomóc. W meczu z Akademikami fajnie to zagrało i to jest oczywiście na plus. To również efekt naszego treningu. Każdy czuje się potrzebny, ważny i mam nadzieję, że tak będzie do końca.

[b]

Od tego sezonu PlusLiga została ponownie otwarta. Czy świadomość, że można z niej spaść wpływa w jakikolwiek sposób na waszą grę? [/b]

- Myślę, że mamy do czynienia z zawodnikami profesjonalnymi, świadomymi tego o co grają. Stawką jest przyszłość własna, klubu i drużyny, ale otwarcie ligi rzeczywiście dodatkowo motywuje. Moim zdaniem to dobrze, bowiem w rywalizacji dochodzi kolejny czynnik sportowy, bardzo ważny, nie ma się co oszukiwać. Zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy punkt w sezonie będzie szczególnie ważny i o to musimy walczyć.


A jeśli chodzi o powiększenie PlusLigi, czy to również był krok w dobrą stronę?


- Ciężko mi powiedzieć. Dopiero ten sezon dopiero pokaże, czy to jest dobre rozwiązanie. Dla nas jako zawodników jest to o tyle korzystne, że będzie więcej okazji do gry, dlatego nie możemy narzekać. Zobaczymy jak to wszystko odbije się na naszym zdrowiu, bo meczów będzie nieco więcej. Wpłynie to też z pewnością na frekwencję i poziom spotkań. Można powiedzieć, że obecnie wszystko jest w fazie testów.

Patrząc jednak na wyniki dotychczasowych meczów, można chyba stwierdzić, że liga nieco się wyrównała?

- Zgadza się, dlatego kluczowa może okazać się dyspozycja drużyn, które mają zawodników w drużynach narodowych. Przemęczenie tych graczy stworzy niektórym ekipom szansę. Być może dzięki temu poziom rozgrywek nieco się wyrówna i mecze staną się jeszcze ciekawsze dla kibiców.

Rozmawiał Jacek Pawłowski 

Źródło artykułu: