[b]
WP SportoweFakty: Może być pan największym wygranym tego okresu przygotowawczego. Tak po cichu przedziera się pan do pierwszej szóstki Lotosu Trefla Gdańsk.[/b]
Bartosz Pietruczuk: Wydaje mi się, że ta ciężka praca, którą wykonuję na treningach, przynosi korzyści. Staram się jak najlepiej prezentować na zajęciach i meczach. Chcę pomagać drużynie. Wychodzi to na razie całkiem nieźle, ale myślę, że z czasem będzie jeszcze lepiej.
Był pan na wypożyczeniu w Espadonie Szczecin w minionym sezonie. Co panu dał pobyt w I-ligowym klubie?
- Pewność siebie na boisku zdecydowanie wzrosła. Jestem bardziej ogranym zawodnikiem. Poprawiła się także moja technika indywidualna. W Szczecinie przed sezonem mieliśmy jasno wyznaczone cele, co wiązało się z dużym stresem. Czuliśmy presję ze strony zarządu klubu. Chodziło o awans do pierwszej czwórki. Ćwierćfinałowe mecze z zespołem z Wrześni były najcięższymi w mojej sportowej karierze. One wiele mi dały.
ZOBACZ WIDEO: Konrad Bukowiecki stosował niedozwolony stymulant? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Te mecze przygotowały pana do występów w PlusLidze?
- Trudno powiedzieć, bo nie miałem jeszcze okazji grać w tych rozgrywkach. Te mecze przygotowały mnie na pewno na pracę z trenerem Anastasim.
Dlaczego?
- Andrea Anastasi lubi krzyknąć, wywrzeć na kimś presję. To próba charakteru dla każdego zawodnika. Jeśli ktoś wytrzyma jego napór, to później będzie mu już zdecydowanie łatwiej.
Dlaczego nie został pan na dłużej w Szczecinie?
- Mogłem zostać w klubie na dłużej. Otrzymałem taką propozycję, ale zdecydowałem się na ponowne występy w Lotosie Treflu Gdańsk. Nie ukrywam, że takim magnesem był właśnie Andrea Anastasi. Zawsze chciałem trenować pod jego okiem. Tym samym zrealizowałem jedno ze swoich małych marzeń.
Co ma takiego w sobie trener Anastasi, że tak wielu siatkarzy chce z nim pracować?
- Silna osobowość zawsze przyciąga drugiego człowieka. Jest bardzo stanowczy, ale potrafi także rozbawić grupę podczas zajęć. To trener, który wie, kiedy jest czas na żarty, a kiedy na ciężką pracę. Ma to wszystko opanowane do perfekcji. Podoba mi się, że Andrea Anastasi zwraca uwagę na każdy najmniejszy detal podczas treningu. Sporo podpowiada, udziela wskazówek. Stara się wyciągnąć maksimum z każdego zawodnika. Mogę podpowiedzieć, że jestem pod wpływem trenera Anastasiego.
Trener Anastasi osobiście przekonywał do ponownego powrotu?
- Obiecał, że da mi szansę. A to czy ją wykorzystam, to już zależy ode mnie. Na razie ciężko pracuję na treningach i jestem optymistycznie nastawiony. Jestem gotowy na to, że nie będę za często występował na parkiecie, ale jak już wejdę, to dam z siebie wszystko.
Na boisku emanuje pan energią. Na co dzień też jest pan takim energicznym człowiekiem?
- Ciekawostką jest fakt, że na co dzień jestem dość flegmatyczny. Na boisku próbuję jednak wyzwolić z siebie te dodatkowe pokłady energii. Takie jest moje zadanie na boisku. Mam wnieść powiew świeżości, tak aby pobudzić chłopaków do walki.
Rozmawiał Karol Wasiek