WP SportoweFakty: W pierwszym meczu z Francją pana zawodnicy zagrali bardzo dobre spotkanie, ale to z Serbią wyglądało już znacznie gorzej. Co było przyczyną?
Stephane Antiga: To był zupełnie inny mecz. Kiedy Francuzi ryzykują na zagrywce, to popełniają bardzo dużo błędów i to ułatwiło nam grę. A Serbia robi bardzo niewiele błędów w tym elemencie, zagrywają bardzo mocno i jednocześnie bardzo regularnie. I to powoduje, że bardzo ciężko się gra przeciwko nim. Luburic nieco odstaje poziomem od reszty, brakuje mu umiejętności Atansijevica w ataku, ale blokuje i broni o wiele lepiej niż on.
[b]
Czy zmęczenie po pięciu setach rozegranych dzień wcześniej miało znaczenie?[/b]
- Na pewno! Dobrze to było widać po Dawidzie Konarskim, który nie był tak szybki i rywal łatwiej go blokował. Nie miał takiej samej skuteczności jak dzień wcześniej. Ale nie ukrywajmy: nie jesteśmy jeszcze w olimpijskiej formie. Dwa mecze z rzędu jest nam trudno zagrać na tak samo dobrym poziomie, zwłaszcza z tak wymagającymi rywalami. Dlatego teraz mamy dzień przerwy. Wiem, że to powoduje, że mamy mniejszy wpływ na to, kto awansuje do półfinału, ale w tym momencie przygotowań nie powinniśmy grać więcej niż dwa mecze dzień po dniu i to było najważniejsze.
Nie obawiał się pan, że w sytuacji kiedy nie wygramy dwóch spotkań to nie grając w piątek ryzykujemy, że pozostałe ekipy wyrzucą nas z turnieju?
- Zawsze jest taka możliwość, ale znam oba te zespoły i żaden z nich nie kalkuje. To nie ten typ. Myślę, że dla Serbii jest kuszące, żeby odprawić Francję, bo to poważny rywal do medali na turnieju. Rok temu kiedy zdobyli srebro, to właśnie z Francuzami przegrali w finale. Zresztą zawsze są tego rodzaju dylematy i wybory. Rok temu to my mogliśmy wyrzucić Serbię z turnieju w Rio, a nie zrobiliśmy tego i ostatecznie oni doszli właśnie do finału. Kalkulowanie i kombinowanie nigdy nie przynosi nic dobrego.
ZOBACZ WIDEO Antiga: to ja robię selekcję, nie dziennikarze (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Serbowie mogą wyjść rezerwami na mecz z Francją, bo mają cztery mecze z rzędu do zagrania.
- Oczywiście, ale oni jako jedyni tutaj są w najlepszej możliwej formie fizycznej, olimpijskiej można powiedzieć. Spokojnie dadzą radę zagrać cztery mecze dzień po dniu.
Pana zdaniem obecnie Serbowie są sportowo mocniejszą drużyną niż Francuzi, którzy, tak jak Polacy, nie prezentują jeszcze swojej najlepszej gry?
- Tak. Jeżeli Serbowie utrzymają ten poziom zagrywki, jaki prezentują przez całą Ligę Światową, to nawet Francuzom będzie ciężko z nimi wygrać. Widziałem jak kompletnie rozbili Brazylię w Belgradzie, serwując im 20 asów. Powiem tak: rok temu zdobyli srebro, a teraz są o wiele lepszą drużyną. I to nawet bez Atanasijevica.
Przejdźmy do pana zawodników. Mateusz Mika dał świetną zmianę z Francją, ale już przeciwko Serbom miał bardzo słaby występ.
- To właśnie wychodzą niedobory treningowe i meczowe w jego przypadku. Leczył kolano i jego forma nie jest taka jak reszty. Nic dziwnego, że nie był w stanie dobrze zagrać dwóch spotkań z rzędu. Widać, że brakuje mu treningów. Nie ma pewności siebie na boisku ani pewnych wypracowanych zachowań i reakcji, które właśnie nabywa się dzięki treningom. Poza tym wejście w roli zmiennika to też trochę co innego niż w wyjściowym składzie.
Ostatnio zaczyna mecze Dawid Konarski, choć wcześniej na pozycji atakującego grał więcej Bartosz Kurek. Czy to oznacza, że Konarski jest teraz podstawowym zawodnikiem?
- Zna mnie pani: grają ci, którzy aktualnie są w lepszej formie. Nie ma nic na stałe i na zawsze. Mamy dwóch świetnych atakujących w zespole i bardzo się z tego powodu cieszę. Obaj ciężko pracują i poprawiają swoje umiejętności nie tylko w ataku, ale i w innych elementach. Analizujemy ich grę na treningach i codziennie mają porównywalne wyniki skuteczności, bardzo wysokie. Mam wrażenie, że ostatnio zespół gra nieco lepiej z Dawidem w składzie i dlatego to on wychodzi w szóstce. Ale żałuję, że tylko jeden z nich może być w danym momencie na boisku, bo obaj są bardzo dobrymi zawodnikami.
W obu meczach przegraliście dwa pierwsze sety, a po przerwie w szatni zespół wracał na boisko jak odmieniony. Co im pan robi w tej szatni?
- Pytanie, jakie ja sobie zadaję brzmi: czego ja nie robię przed meczem i w trakcie tych dwóch setów, ze je przegrywamy? W szatni tylko ich zachęcam, żeby zapomnieli o wyniku i po prostu grali, tak jak potrafią i żeby mieć z tego radość, nic specjalnego. Pewnie nakłada się to na syndrom trzeciego seta, czyli rozluźnienie i dekoncentrację rywali, którzy mają na koncie dwie wygrane partie. Bardziej mnie zastanawia, że dwa razy mogliśmy wygrać pierwszego seta i dwa razy go wypuściliśmy.
Podwójna zmiana w końcówce pierwszego seta meczu z Francją była błędem?
- Z jednej strony to po niej straciliśmy przewagę, z drugiej wpadły nam dwie zagrywki, które by wpadły i tak, bo przecież nie przyjmujących zmieniłem. Dotknięcie siatki, brak precyzji w jednej akcji i poszło. Seria małych błędów. Nie wiemy, czy i tak to by się nie wydarzyło, niezależnie od podwójnej zmiany. Takie jest życie trenera, podejmuje decyzje, które w danym momencie meczu wydają mu się słuszne i potem można już tylko gdybać, co by było, gdyby podjął inne. Może gdybym nie zrobił podwójnej zmiany, to wygralibyśmy pierwszego seta, cały mecz z Francją 3:0 i bylibyśmy mniej zmęczeni na mecz z Serbią? Nigdy się tego nie dowiemy.
Rozmawiała Ola Piskorska w Krakowie
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)