Marek Bąk: Legionovia jest siatkarską potęgą w Polsce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Choć na froncie Orlen Ligi Legionovia Legionowo wypadła w minionym sezonie dość blado, jest wiele znaków, które mogą wskazywać jasną przyszłość przed klubem z Mazowsza.

Najwięcej optymizmu u wiceprezesa klubu, Marka Bąka, pojawia się, gdy poruszymy temat zespołów juniorskich. W tym roku LTS zgarnął złote medale na poziomie kadetek i juniorek, a w Młodej Lidze Kobiet - brązowe krążki. Sezon pełen kłód rzucanych pod nogi klubu właśnie się zakończył.

WP SportoweFakty: Dziesiąte miejsce Legionovii na koniec sezonu Orlen Ligi to z jednej strony klapa, ale z drugiej chyba jednak wypadkowa tego wszystkiego, co spadło na klub.

Marek Bąk: Trzeba uczciwie postawić sprawę jasno i nie bawić się w politykę. Należy na to spojrzeć z punktu widzenia biznesowego. Zawodniczki żyją z tego, że zarabiają pieniądze, grając w siatkówkę. Złożyły się na to zawirowania związane z trenerami, którzy fatalnie przygotowali zespół do sezonu. Nikt nie mógł przewidzieć, że bardzo dobry fachowiec z Włoch rekomendowany przez trenera z Włoch okaże się porażką i zawiedzie. Nie czytamy w myślach i nie mogliśmy tego wiedzieć.

Najbardziej chyba jednak podciął wam skrzydła upadek głównego sponsora - SK banku.

- Dziewczyny zamiast skupić się na grze, martwiły się o to, czy będą miały pieniądze na życie. Na bieżąco łataliśmy dziury, nawet z prywatnych środków, żeby przetrwać. Ale zawodniczki miały zamrożone swoje oszczędności przez dwa i pół miesiąca. Można sobie wyobrazić, co przeżywały. Poza tym zawiodła troszeczkę w szatni Katarzyna Wysocka. Zawodniczka, która miała być wzorem, okazała się rozczarowaniem, co też miało przełożenie na grę pozostałych dziewczyn.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Rewolucyjny pomysł w siatkówce. Tak Polacy będą szukać przyszłych gwiazd

Daliście jednak radę dokończyć ten sezon.

- Pomimo tej tragedii, która nas dotknęła - utraty sponsorów i pieniędzy zagwarantowanych w kontraktach, a nie odzyskamy ich nigdy - idziemy do przodu. Niezbyt fajne było postępowanie niektórych naszych innych partnerów, którzy zaczęli się od nas odwracać, bo myśleli, ze to wszystko padnie. Tym większy szacunek dla naszych partnerów, bo nam pomogli przetrwać.

A czy plotki związane z tym, że udział Legionovii w Orlen Lidze w przyszłym sezonie jest zagrożony, mają w sobie ziarenko prawdy?

- To jest kompletna bzdura. Wszystkim tym, którzy wieszczą Legionovii upadek, mogę przekazać tylko jedno: informacje o naszej śmierci są stanowczo przedwczesne. Wręcz przeciwnie - wbrew trudnościom, jakie mieliśmy, jesteśmy jednym ze zdrowszych klubów w Orlen Lidze. I to jest nietaktowne ze strony ludzi, którzy tak piszą. Póki co nasz klub wywiązuje się ze zobowiązań dużo lepiej od innych. Chociaż mamy wielki problem i ból głowy. Straciliśmy łącznie milion złotych. Bądźmy realistami - to jest katastrofa. Wystarczy spojrzeć, w jakiej sytuacji będą kluby sponsorowane ze spółki Skarbu Państwa. Nagle się okazuje, że będzie dużo mniej pieniędzy i mogą pojawić się kłopoty ze zbudowaniem składu.

Ale sporo było meczów w sezonie, w których do zwycięstwa brakowało bardzo niewiele.

- Tutaj młodość dała o sobie znać. My zaryzykowaliśmy, nie czarujmy się. Zbudowaliśmy bardzo młody zespół i wyszliśmy z założenia, że poszczególne zawodniczki dostaną swoją szansę. Okazało się to dobrym posunięciem, bo nawet siatkarki, które odchodzą, idą do bardzo dobrych klubów, a te, które zostały, znalazły się w reprezentacji. Czyli kierunek, który obraliśmy, jest dobry. Przeszkodził nam też trochę kalendarz, bo źle przygotowany zespół na początku sezonu zamiast zdobywać punkty, tracił je, a potem trafiał na same potęgi i nie było jak się odbudować. Natomiast wygraliśmy te pięć meczów w lidze, wywiązujemy się ze zobowiązań.

Zatem projekt pt. 100% polskiej młodzieży można uznać za udany? Będzie on kontynuowany?

- Chociaż wynik końcowy dla niektórych jest porażką, my uważamy, że jest udany. Zespół w dalszym ciągu będzie cały czas polski. Będziemy dalej szli w tym kierunku. Na miejsce tych, które odejdą, przyjdą też dziewczyny młode, które nie dostały szans w swoich klubach oraz wyróżniały się w I lidze.

Na stronie internetowej pojawiła się informacja, że są dwa wolne miejsca w składzie. Na jakim etapie budowania składu jesteście?

- Wiemy, że odejdzie sześć zawodniczek. Na ich miejsce przyjdą cztery, ale to dlatego, że w minionym sezonie nasza kadra liczyła 16 siatkarek, a teraz będzie liczyć 14. [nextpage] A jak wyglądać będzie skład sztabu szkoleniowego, który w trakcie sezonu dość mocno się uszczuplił? - W dalszym ciągu pierwszym trenerem będzie pan Robert Strzałkowski. Do pomocy dostanie drugiego trenera związanego z Mazowszem, też będzie to młody człowiek. Będzie też nowy statystyk, bo nasz dotychczasowy, Piotr Olenderek, w przyszłym sezonie pracować będzie w PGE Atomie Treflu Sopot. Śledzi pan to, co dzieje się w I lidze? Kluby są poważnie przejęte, że nie mogą zagrać w Orlen Lidze, w której są zespoły niewywiązujące się z regulaminowych zobowiązań. - Każdy klub, który gra w ekstraklasie, musi spełniać odpowiednie warunki - musi mieć odpowiednią halę, drużynę młodzieżowa, zbilansowany budżet, ale nie pieniądze prywatne sponsora, który jest udziałowcem i właścicielem, a w kasie klubu muszą być pieniądze na potrzeby klubu. No i poziom sportowy. W Warszawie swego czasu przetoczyła się na ten temat dyskusja, gdy zimą przegraliśmy w turnieju towarzyskim z Wisłą, grając rezerwami. W prasie stołecznej przeczytałem, że Orlen Liga przegrywa z I ligą, że to Wisła powinna grać w Orlen Lidze. Tylko potem graliśmy mecz Pucharu Polski i tam, grając na stojąco, pokonaliśmy ich 3:1. A na 10 meczów z nimi prawdopodobnie wygralibyśmy 9,5. Różnica sportowa jest ogromna. Jestem za tym, by rozważyć scenariusz, aby dwa ostatnie zespoły Orlen Ligi grały baraże z dwiema pierwszymi ekipami Orlen Ligi. Czemu nie?

A jak zapatruje się pan na pomysł powiększenia ligi? - Powiększenie ligi byłoby bardzo niekorzystne. Po pierwsze zabrakłoby terminów. Jeśli liga rozgrywana jest w stylu klasycznym, a dochodzi do tego Puchar Polski i europejskie puchary, przez które wypada kilka terminów, sezon reprezentacyjny, Grand Prix, eliminacje mistrzostw Europy. To powoduje, że liga musiałaby wystartować w październiku. Sumując wszystkie fazy i rozgrywki każdy zespół musiałby rozegrać około 38 meczów. To widać przy lidze męskiej. Tego już nie ma kiedy oglądać. Mecze już nie tylko w soboty, niedziele i środy, ale i poniedziałki, wtorki i czwartki! Można mieć dość.

Są też kluby, które chciały zagrać w Orlen Lidze, a pół roku później upadły, jak Zawisza Sulechów.

- Dziwnym trafem okazało się, że klub nie chciał poddać się audytowi, a kiedy już mu się poddał, okazało się, ze ma mnóstwo zobowiązań. Zobowiązania sponsorów, władz miasta i innych instytucji nie wystarczyły na pokrycie ubiegłego sezonu i oczywiście upadł klub. Ale w świat poszło, że tak się stało, bo pan Artur Popko i pan Jacek Kasprzyk byli wrogami tego klubu. To nieprawda. On upadł, dlatego, że nie wywiązywał się z zobowiązań. Ważniejsze jest dla mnie to, by kluby, które tak głośno krzyczą, że chciałyby zagrać w Orlen Lidze, skupiły się na czymś innym, na przykład na pracy z młodzieżą. W tym zakresie Legionovia jest siatkarską potęgą w Polsce. Mistrz Polski kadetek, Mistrz Polski juniorek po raz drugi z rzędu. Czyli nie było przypadku rok temu.

I do tego niewiele brakowało, byście zagrali w finale Młodej Ligi. W półfinale przegraliście po tie-breaku z PGE Atomem Treflem Sopot.

- Zdobyliśmy brąz Młodej Ligi, ale tylko dlatego, że PTPS nie zgodził się na przełożenie meczu Pucharu Polski i musieliśmy podzielić skład. Gdybyśmy pojechali tam (do Krapkowic - przyp. red.) pełnym składem, bylibyśmy złotymi medalistami Młodej Ligi. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to było etyczne ze strony klubu z Piły. Mielibyśmy też złoto w młodziczkach. Wie pan dlaczego się nie udało?

Nie, nie wiem. - W tym roku w młodziczkach spotkał nas nieprawdopodobny pech. Wygrywaliśmy wszystkie mecze aż do turnieju o awans do finału. W dniu meczu finałowego okazało się, ze mamy pięć chorych zawodniczek. A turniej był u nas, w Legionowie.

Czyli to Legionovia w dużej mierze przygotowuje przyszłe reprezentantki Polski? - Potrafimy im zapewnić, szkołę i siatkówkę. Wiemy, że te, co przyjdą do nas, też będą w kadrze, bo umiemy pracować z młodymi zawodniczkami. Stwarzamy im wspaniałe warunki.

Rozmawiał Krzysztof Sędzicki

Źródło artykułu: