Lorenzo Micelli dumny z pracy całego klubu. "Osiągnęliśmy więcej niż złoto!"

Trener PGE Atomu Trefla Sopot, Lorenzo Micelli, w wywiadzie z portalem WP SportoweFakty podkreślił, że wszystkie zawodniczki, a także sztab, zarząd, biuro prasowe, marketing i kibice wykonali w minionym sezonie fantastyczną pracę.

Atomówki w minionym sezonie zagrały w finale Orlen Ligi, a także Pucharu Polski. Oba przegrały z Chemikiem Police. W Lidze Mistrzyń sopocianki znalazły się w I rundzie play-off, czyli wśród dwunastu najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Włoski szkoleniowiec podsumował osiągnięcia swojej ekipy z ostatnich miesięcy.

Krzysztof Sędzicki: W tym sezonie nie udało wam się ani razu pokonać Chemika. To problem, który leży w głowach?

Lorenzo Micelli: Nie. To jest problem, który leży na boisku. W ciągu ostatnich dwóch lat graliśmy z policzankami 15 razy - wygraliśmy tylko dwukrotnie. W tym roku mierzyliśmy się ze sobą siedem razy i wszystkie te mecze przegraliśmy. Nie możemy tutaj porównywać się finansowo z Chemikiem, ale na pewno sercem do walki, już zdecydowanie tak. Decydowało na pewno to, że w Policach gra więcej doświadczonych zawodniczek, które wiedziały, jak zachowywać się w momentach kluczowych.

Ale były podstawy, by sądzić, że napsujecie im trochę krwi. Ostatecznie jednak czegoś brakowało.

- Graliśmy przez pół meczu z Damaske, Łukasik - zawodniczkami jeszcze niedoświadczonymi w grze na takim poziomie. Nie wiem, ile finałów grały Cooper, Efimienko i Radenković. Mieliśmy stosunkowo młodą drużynę, jak na finał. Nie można mieć pretensji do dziewczyn. Ja mogę je oceniać na podstawie tego, co wspólnie zrobiliśmy w ostatnich miesiącach. Pod tym kątem wypadliśmy bardzo dobrze.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Transfer Roberta Lewandowskiego za 100 mln euro? Ekspert widzi taki scenariusz

Przez cały sezon podkreślał pan, że jest pan zadowolony z pracy, jaką wykonały siatkarki.

- Dla mnie rezultat, jaki osiągnęliśmy, to nawet więcej niż złoty medal. Wykonaliśmy pracę wartą dużo więcej, za co należą się podziękowania całemu klubowi - od zawodniczek przez sztab, kierownictwo, biuro prasowe i marketing, po kibiców. Wszyscy spisaliśmy się fantastycznie. Uwieńczeniem tej pracy był ostatni mecz, gdzie przyszło ponad 8500 osób. Aż szkoda, że nie udało nam się przedłużyć tej rywalizacji finałowej, bo kibice zasłużyli na to, byśmy mogli się tu spotkać jeszcze raz.

Gdyby tak jednak szukać pozytywów, to chociaż kadrowiczki miały chwilę oddechu od ciągłego grania.

- W takich meczach o stawkę można obserwować realny poziom gry siatkarek. Te pojedynki pomagają zawodniczkom dojrzewać nie tylko technicznie i fizycznie, ale również mentalnie. Moim zdaniem gdyby ta walka w finale trwała dłużej, bylibyśmy w stanie zrobić jeszcze większy postęp, bo właśnie w takich pojedynkach najlepiej go widać. I tak rozgrywki zaplanowane były w taki sposób, by reprezentantki miały około tygodnia na odpoczynek. W porządku, zdarza się, że jest on potrzebny, ale są też przypadki, gdzie po takiej przerwie trudno jest powrócić do optymalnej dyspozycji.

A może po prostu za mało tych meczów na wysokim poziomie?

- Police są za daleko od reszty. Musimy pracować i budować dobrą drużynę, zbalansowaną. Być może trzeba byłoby to ograniczyć regulaminem, ale to już nie jest moje zadanie. Nad tym powinna myśleć federacja i wybrać najlepsze rozwiązanie z korzyścią przede wszystkim dla narodowej kadry.

Czy można jakoś porównać wicemistrzostwo Polski PGE Atomu Trefla sprzed roku z tym?

- Choć oba te sezony kończyliśmy ze srebrnymi medalami, uważam, że w tym sezonie zrobiliśmy dużo lepszy wynik i zmniejszyliśmy dystans do Chemika. Byliśmy tak na dobrą sprawę jedyną drużyną, która mogła pokonać tę drużynę. Na boisku to się jednak nie udało i tu należą się gratulacje dla tego zespołu. Mają najlepszą drużynę i takie są w tej chwili realia. W sporcie rozliczany jesteś przede wszystkim z wyników, a one w tym sezonie pokazały jasno.

Ale za to pan na pewno nie planował odpoczynku od meczów i ruszył w podróż po Europie.

- Lubię oglądać drużyny na wysokim poziomie - na przykład w Turcji czy Włoszech. Można się od nich czegoś ciekawego nauczyć, wyciągnąć jakieś ciekawe rozwiązania. Nie można się nigdy zamykać w swoim środowisku, bo to tylko szkodzi. Później trzeba będzie wrócić i już zacząć organizować się na przyszłość.

Rozmawiał Krzysztof Sędzicki

Źródło artykułu: