Maciej Muzaj: Bardzo się zmieniłem przez ten rok

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela

Młody atakujący po latach spędzonych jako rezerwowy w Bełchatowie i poważnej kontuzji dostał swoją szansę w Jastrzębskim Węglu, gdzie przez cały sezon był podstawowym zawodnikiem swojego zespołu.

WP SportoweFakty: Siódme miejsce to sukces dla Jastrzębskiego Węgla czy porażka?

Maciej Muzaj: Na pewno nie porażka. Po pierwsze zakończyliśmy sezon zwycięstwem i to nas bardzo cieszy. Po drugie przed sezonem niektórzy twierdzili nawet, że nie wejdziemy do dziesiątki i były pewne obawy, jak będzie grał zupełnie nowy zespół. Nasz skład był budowany w ostatniej chwili, na szybko i to był nasz pierwszy wspólny sezon. Jednak trochę niedosytu jest, bo byliśmy przez jakiś czas na piątym miejscu w tabeli, wtedy nawet myśleliśmy o czwórce. Ale jak na oczekiwania i możliwości, to siódme miejsce jest dobrym wynikiem. Zwłaszcza, że nasz zespół gra najlepiej, jak ma tydzień przerwy między spotkaniami, a teraz musieliśmy zagrać dzień po dniu.

W waszym pojedynku o siódme, nic nie dające miejsce, było więcej walki niż widzimy w meczach o medale. Jak to możliwe?

- Mamy świetną atmosferę w zespole i bardzo dobrego trenera, również nasz kapitan Michał Masny ma wiele do powiedzenia. Oni nas mobilizowali, nikomu nie przyszło by do głowy, żeby odpuścić w play off. Walczyliśmy do końca, tak samo jak Politechnika. Ale to nie tak, że ci grający o medale odpuszczają. Oni mają za sobą bardzo ciężki sezon, z Ligą Mistrzów i Pucharem Polski.

Komu pan kibicuje?

- W meczu o brąz oczywiście PGE Skrze, mam nadzieję, ze to się skończy w trzech meczach. A w pojedynku o złoto kibicuję siatkówce i mam nadzieję, że jeszcze trzy spotkania przed nami.

Nie polubią pana w Kędzierzynie za te słowa.

- Ale niech wygra ZAKSA, nie mam nic przeciwko. Tylko w pięciu meczach, bo chciałbym bardzo obejrzeć jeszcze trzy piękne spotkania z siatkówką na najwyższym poziomie.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Odrodzenie polskich siatkarzy. "Kadra była bliska śmierci, teraz są piekielnie mocni"

Dla pana to pierwszy sezon w PlusLidze cały spędzony na boisku. Można powiedzieć "wreszcie".

- To prawda, że w Bełchatowie głównie trenowałem, ale w ogóle nie uważam tego za stracone lata. Z zawodnikami światowej klasy nawet trening daje bardzo dużo, cały czas się od nich uczyłem. Ale poczułem, że nadszedł dla mnie czas na granie i bardzo dobrze się z tym czuję. To jest bardzo przyjemne uczucie robić punkty nie tylko na treningach, ale i w meczu.

W Bełchatowie nie dostawał pan szans na grę i podnosiły się głosy, że marnuje pan swój talent. Czuł pan tę presję?

- Nie grając też się rozwijałem, poza tym miałem poważną kontuzję i operację barku. I jestem bardzo wdzięczny PGE Skrze, że się mną zaopiekowała wtedy, wyleczyli mnie, dali mi czas, żebym mógł wrócić do normalnej dyspozycji. Ale faktycznie poczułem rok temu, że już czas, żebym zaczął grać.

Udanym sezonem teraz puka pan do drzwi reprezentacji Polski?

- Reprezentacja Polski seniorów to jedno z moich marzeń, na które staram się pracować codziennie. Mam nadzieję, że sezon w Jastrzębiu to jest krok w stronę spełnienia go.

Początki były stresujące?

- Bardzo! Z pierwszych meczów nie pamiętam prawie nic, emocje były niesamowite. Oczywiście z biegiem sezonu to się zmieniło, ja się w ogóle zmieniłem. Widzę ogromne różnice w moim podejściu, mojej grze między pierwszymi, a ostatnimi meczami sezonu. Na pewno mam więcej pewności siebie na boisku też, takiej zbudowanej na spotkaniach, w których dobrze zagrałem i pomogłem swojej drużynie wygrać. Wcześniej wiedziałem, że mam możliwości, ale teraz je potwierdziłem, udowodniłem sam sobie, że jestem w stanie zagrać dobry mecz. Oczywiście, przede mną jeszcze wiele pracy, ale czuję się już pewniej.

Z jakiego meczu jest pan najbardziej dumny?

- Z każdego, który wygraliśmy. Cztery razy dostałem statuetkę MVP i te spotkania były najbardziej udane w moim wykonaniu. Chyba najprzyjemniej wspominam zwycięskie pięć setów w Rzeszowie na Podpromiu, to jest najbardziej cenna statuetka.

I jakie ma pan dalsze plany?

- Teraz jadę na kilka dni do Spały pomóc reprezentacji Polski w przygotowaniach, bo oni mają braki kadrowe z powodu trwających meczów o medale. A potem wakacje i wracam do Jastrzębia, bo mam kontrakt jeszcze na jeden sezon.

Rozmawiała Ola Piskorska

Źródło artykułu: