Do zespołu Pałacu Bydgoszcz Marlena Pleśnierowicz przeniosła się po trzech latach spędzonych na zapleczu Orlen Ligi w ekipie Budowlanych Toruń. Debiutancki sezon jak dotąd jest dla niej bardzo udany. 24-latka przekonała do siebie sztab szkoleniowy i od dłuższego czasu pełni rolę podstawowej rozgrywającej ekipy znad Brdy. Rywalizację o miejsce w szóstce pochodząca z Poznania siatkarka wygrała z Pauliną Bałdygą, reprezentantką Polski w rozgrywkach Ligi Europejskiej 2015. W I rundzie fazy play-off o miejsca 9-12, wychowanka UKS Chrobry Poznań poprowadziła swój zespół do zwycięstwa nad Developresem Rzeszów. Co więcej, po zakończeniu decydującego spotkania po raz pierwszy w karierze została uhonorowana tytułem MVP.
WP SportoweFakty: Pierwszym mecz fazy play-off 9-12 przegrałyście w bardzo dramatycznych okolicznościach 1:3. Jakie nastroje panowały w zespole po tamtym spotkaniu?
Marlena Pleśnierowicz: Ta porażka bolała podwójnie… mecz, który był zdecydowanie do wygrania przegrałyśmy w fatalnym stylu. Każda z nas przeżyła to na swój sposób, ale z drugiej strony wiedziałyśmy, że nie ma czasu na rozczulanie, ponieważ już za parę dni czeka nas następny ważny pojedynek, który mamy szanse wygrać i odwrócić losy rywalizacji.
Patrząc na Wasze wcześniejsze potyczki z Developresem, trudno było o optymizm. Co zmieniło się przez te kilka dni od pojedynku w Bydgoszczy, że udało się Wam odwrócić losy rywalizacji?
- Wiedziałyśmy, że przegrałyśmy wyłącznie na własne życzenie. Zdawałyśmy sobie sprawę, że problem nie tkwi w umiejętnościach, a w głowie. Sporo rozmawialiśmy i nawzajem się mobilizowaliśmy, co przyniosło efekt w postaci zwycięstw w dwóch trudnych spotkaniach.
[b]
Byłyście świadome tego, jak wiele może zależeć od wyniku tej rywalizacji? Ewentualna porażka mogła kosztować Pałac nawet relegację z Orlen Ligi. Klub przed sezonem był bowiem upominany przez władze PLPS, że jeżeli nie nastąpi poprawa wyników, w przyszłym sezonie może nie dostać licencji na grę w ekstraklasie.[/b]
- Oczywiście, że zdawałyśmy sobie sprawę z rangi tego pojedynku. Nie wygrywając pięciu meczów w rundzie zasadniczej naszym obowiązkiem jest zajęcie jak najwyższego miejsca w rozgrywkach play-off. Jesteśmy zespołem i swoją postawą reprezentujemy klub, dlatego każdej z nas bardzo zależy na tym, żeby wypaść jak najlepiej i udowodnić, że Pałac powinien zostać dopuszczony do rozgrywek w następnym sezonie.
W Rzeszowie szczególnie duży ciężar spoczywał na Twoich barkach, bowiem wobec kontuzji Pauliny Bałdygi, byłaś jedyną rozgrywającą. Poradziłaś sobie jednak znakomicie, czego dowodem jest tytuł MVP decydującego pojedynku.
- Niestety kontuzje się zdarzają i nie mamy na to wpływu. Starałam się nie myśleć o tym, że nie mam zmiany. Zdaję sobie sprawę, jaką rolę pełnię w zespole. Moją dobrą grą mogę ułatwić dziewczynom kończeniu ataków. Cieszę się, że zostałam wyróżniona, ale to cały zespół wraz ze sztabem szkoleniowym zasługuje na wielkie brawa, za determinacje, wolę walki i wiarę do samego końca.
Czy mecz decydujący o tym, kto będzie miał szansę rywalizować w tym sezonie o 9. miejsce, był najtrudniejszym jaki zagrałaś w dotychczasowej karierze?
- Mogę stwierdzić, że był to jeden z trudniejszych meczów w mojej karierze. Tym bardziej się cieszę, że dałam radę! Czułam presję, ale raczej zadziałało to na mnie motywująco.
To Twój pierwszy sezon w Orlen Lidze. Wcześniej przez kilka lat grałaś na zapleczu Orlen Ligi w Budowlanych Toruń. Przed podjęciem decyzji o przenosinach do Bydgoszczy nie miałaś wątpliwości, że czas najwyższy sprawdzić się szczebel wyżej?
- Chciałam spróbować swoich sił w Orlen Lidze. Dostałam taką szanse, więc szkoda byłoby z niej nie skorzystać. Wiedziałam, że będzie to próba moich możliwości i charakteru. Od zawsze lubiłam wyzwania i cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem.
Przenosząc się do Pałacu chyba nie spodziewałaś się, że tak szybko zyskasz zaufanie sztabu szkoleniowego. Tymczasem od 9. kolejki właściwie pełnisz rolę podstawowej rozgrywającej. Jesteś zaskoczona, że tak szybko udało Ci się przebić do szóstki?
- Przychodząc do Bydgoszczy nie miałam żadnych większych oczekiwań. Tak jak wspomniałam wcześniej, chciałam sprawdzić siebie. Zależało mi, żeby przez ten rok dać z siebie maksa, zdobyć doświadczenie i nauczyć się jak najwięcej. Zaskoczona byłam wtedy, kiedy wyszłam w pierwszym składzie w wyjazdowym meczu z MKS-em Dąbrowa Górnicza (9. kolejka Orlen Ligi - dop. red.). W późniejszych starciach czułam się już o wiele pewniej. Cieszę się, że trener mi zaufał i powierzył rolę podstawowej rozgrywającej do końca sezonu.
Swoją grą pokazałaś, że warto było na Ciebie postawić. Wielokrotnie bowiem zbierałaś pozytywne recenzje za swoje występy i momentami bardzo odważne rozgrywanie akcji. Na ile Twoja gra jest kreowana przez trenera, a ile jest w tym własnej inwencji?
- Wiem, że czasami dosyć mocno uruchamiam moją inwencję twórczą, ale jak widzę, że to przynosi efekt, to z tego nie rezygnuje. Lubię ryzykować, kiedy czuję się pewnie. Trener Grabowski dał mi swobodę w grze, nie narzuca sposobu rozwiązania akcji, ale często daje cenne wskazówki i rady. Czuję, że zrobiłam postępy, ale też zdaje sobie sprawę, że jeszcze sporo pracy przede mną. A pozytywne recenzje działają na mnie wyłącznie mobilizująco.
Od ostatniego meczu ligowego minęło kilkanaście dni. Na kolejne spotkanie przyjdzie Wam jeszcze trochę poczekać. Nie obawiacie się tego, że dłuższa przerwa może wpłynąć niekorzystnie na Waszą dyspozycję, tak jak to miało miejsce na początku roku?
- Mam nadzieję, że tym razem pójdzie nam o wiele lepiej. Następne spotkanie jest za dwa tygodnie, to bardzo dużo czasu. Dlatego niczego się nie obawiamy, tylko ciężko pracujemy i przygotowujemy się do kolejnego meczu.
Rywalem w walce o 9. miejsce będzie KSZO Ostrowiec lub Legionovia. Myślicie nad tym z kim lepiej byłoby zagrać?
- Myślę, że to z kim zagramy nie ma większego znaczenia. Mecz z Legionowem może być okazją do wyrównania rachunków za porażkę na zakończenie rundy zasadniczej, ale tak samo chcemy się zrewanżować za przegrany mecz 1:3 w Ostrowcu Świętokrzyskim. Najważniejsze, żebyśmy wygrały tą rywalizację i pokazały dobrą siatkówkę, na którą zdecydowanie nas stać.
Bez względu na to z kim zagracie, mecz powinien być dla Was łatwiejszy pod względem mentalnym, ponieważ już teraz zespół osiągnął najlepszy wynik w ostatnich trzech sezonach. Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że teraz może być już tylko łatwiej?
- Czy będzie łatwiej, to się okaże. Wszystko będzie zależało od nas, jak podejdziemy do meczu i jak zaprezentuje się przeciwnik. Mamy szansę zająć 9. miejsce, więc zrobimy wszystko żeby to osiągnąć. Brak presji nie zawsze ułatwia zadanie. Z presją czy bez musimy zagrać swoją siatkówkę od początku do końca, a rezultaty same przyjdą.
Na koniec pytanie o Twoje plany sportowe. Po nieudanych kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich coraz częściej mówi się o budowaniu żeńskiej reprezentacji od podstaw. Czy w Twojej głowie pojawia się myśl o występach z Orłem na piersi?
- Niewątpliwie gra w kadrze z Orłem na piersi jest marzeniem każdej siatkarki, więc taka myśl zawsze się pojawia. Jest to bardzo duże wyróżnienie, na które pracuje się latami. Mam zamiar ciężko pracować, a kto wie, może kiedyś to marzenie się spełni.
Rozmawiał Jacek Pawłowski