Jacek Kasprzyk zapowiada rewolucję w kobiecej siatkówce. "Chcemy wrócić do lat świetności"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / pzps.pl/Piotr Sumara
Materiały prasowe / pzps.pl/Piotr Sumara
zdjęcie autora artykułu

Prezes PLPS i kandydat na prezesa PZPS w rozmowie z portalem WP SportoweFakty porusza najważniejsze punkty swojego programu i wysuwa propozycję pomocy żeńskiej siatkówce.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Podczas turnieju finałowego Pucharu Polski drużyny Orlen Ligi po raz kolejny mogły korzystać z systemu challenge. Niektórzy trenerzy korzystali z niego więcej, inni mniej. Jednak ogólnie można śmiało powiedzieć, że się przydał?

Jacek Kasprzyk: Widać było w kilku momentach wideoweryfikacja jest niezbędna. Krok po kroku, to udogodnienie dla zespołów i sędziów wprowadzamy w żeńskiej lidze. Z systemu challenge można już korzystać od półfinałów. Owszem, to kosztuje, ale konsekwentnie będziemy starać się doprowadzić do stanu, kiedy system będzie obecny we wszystkich spotkaniach Orlen Ligi.

Uda się go wprowadzić w przyszłym sezonie?

- Zapewne jeszcze nie. Decyzja należy przede wszystkim do prezesów klubów. Natomiast jednak mam nadzieję, że w kolejnym sezonie wideoweryfikacja zacznie się od minimum fazy ćwierćfinałowej. To bardzo ważne, bo w play off wszelkie wątpliwości trzeba rozstrzygać w sposób bezdyskusyjny.

W sobotę podano do wiadomości, że jest pan kandydatem na nowego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Kiedy pan się na to zdecydował?

- Dokładnie nie pamiętam. Było to w nocy jakieś 10 dni temu.

Coś się wtedy stało?

- Wydarzyło się takie lekkie "tąpnięcie" - tak można to nazwać. Wcześniej było wiele rozmów z przyjaciółmi, i to nie tylko ze środowiska siatkarskiego, z rodziną, bo dla mnie bardzo ważnym jest wsłuchiwanie się w opinie płynące z otocznia. Pomyślałem sobie, jestem zdrowy, mam duże doświadczenie, wiele pomysłów i wsparcie środowiska, więc stwierdziłem, że dla siatkówki mogę zrobić wiele dobrego. A moim zasadniczym celem jest jej rozwój. Taki postęp, abyśmy na przyszłe igrzyska w Tokio pojechali pełnym składem: dwoma reprezentacjami halowymi oraz czterema parami na plaży.

Czy będzie pan łączył funkcję szefa profesjonalnej ligi z kierowaniem związkiem?

- Absolutnie nie. Już podczas posiedzenia zarządu PZPS dobitnie powiedziałem: w przypadku wyboru mojej osoby na prezesa PZPS przez delegatów na walne natychmiast złożę rezygnację z kierowania Profesjonalną Ligą Piłki Siatkowej. Jestem człowiekiem odpowiedzialnym. Myślę, że miedzy innymi ta deklaracja sprawiła, że otrzymałem rekomendację bez głosu sprzeciwu i w tym miejscu dziękuję kolegom z zarządu za zaufanie.

Kiedy możemy spodziewać się programu wyborczego albo chociaż jego najważniejszych punktów?

- Program już istnieje, ale być może będzie wymagał drobnych korekt. Korekt wynikających z głosów płynących ze środowiska. Tak, jak wspominałem jestem otwarty na pomysły ludzi kreatywnych, oddanych siatkówce. Finalny kształt programu będzie wynikiem rozmów, spotkań w Polsce i taki zaprezentuję na zgromadzeniu delegatów. Od tego tygodnia będę jeździć po kraju, spotykać z ludźmi siatkówki, przekonywać do mojej wizji i słuchać ich postulatów. Najważniejsze by to, co zrobiliśmy do tej pory, nie zostało roztrwonione. Utrzymajmy główne kierunki, bo są właściwe. Jako inżynier posłużę się przykładem: w sprawnym samochodzie, który utrzymuje tor jazdy a silnik pracuje bez zarzutu, robienie poprawek w trakcie jazdy może się skończyć katastrofą. Mamy wysokiej klasy pojazd zwany "Polską Siatkówką" i w pierwszej kolejności trzeba zadbać by się nieustannie rozpędzał, ale z zachowaniem niezbędnego rozsądku. Trzeba utrzymać trend, który wypracowaliśmy i utrzymujemy przez ostatnich 12 lat. Zaczynaliśmy w roku 2004, kiedy siatkówkę wyciągaliśmy z bardzo dużych kłopotów. Teraz po ponad dekadzie mamy fantastyczny postęp sportowy oraz organizacyjny, będący rezultatem ciężkiej pracy i wielkiej pasji bardzo wielu wspaniałych, oddanych siatkówce ludzi. Pracujemy, i to z pozytywnymi efektami, by nasze reprezentacje, wszystkich kategorii, tak w hali, jak i na plaży cały czas, czyniły postępy.

Co z siatkówką kobiecą, która nieco odstaje od męskiej?

- Tutaj przy wsparciu nowego Zarządu i zaangażowaniu znakomitych trenerów zasadniczym wyzwaniem jest rozważenie powołania Klubu Polska. Można ewentualnie skorzystać z doświadczeń włoskiego Club Italia. Włoska reprezentacja też była na skraju załamania, ale przez 3-4 sezony, kiedy ten klub powstał, zdołała się odbudować. Najtrudniejszym czasem dla młodych siatkarek jest okres po maturze, tak od 19 do 22 roku życia. Wówczas powinny one, jak najwięcej grać. W Klubie Polska będą miały na to szansę. Będą to najlepsze zawodniczki, które ukończą SMS, a nie znalazły zatrudnienia. Jeśli jednak pojawią się inne interesujące pomysły na podniesienie poziomu żeńskiej siatkówki, to wysłucham ich z uwagą.

Kto miałby trenować taki zespół?

- Trenerzy najwyższej klasy. Będziemy ich szukali w Polsce. Decyzje o powołaniu szkoleniowca musi oczywiście zatwierdzić zarząd. Trzeba bowiem znaleźć na realizację tego projektu sponsora, ustalić budżet. Klub powinien być finansowany przez PZPS. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, gdzie taki klub miałby funkcjonować. Może to być Szczyrk, gdzie jest żeński SMS co pozwoli na zachowanie ciągłości szkolenia, ale też może być to na przykład w Warszawie przy PZPS. Koszty utrzymania drużyny w stolicy będą wyższe, ale trudno. Najważniejsze jest to, żeby siatkówka kobieca wróciła do lat świetności, z 2003, 2005 czy 2009 roku i osiągnięć, które pozwoliły nam być w elicie siatkarskiej, zdobywać medale. Ostatnie lata, trzeba to jasno powiedzieć, przez niechęć do funkcjonowania w grupie niektórych zawodniczek, sprawiły że ten poziom diametralnie się obniżył, i reprezentacja przestała osiągać sukcesy. Jestem przekonany, że mamy zdolne młode pokolenie i wspaniale pracujących trenerów młodzieżowych i w miarę szybko odrobimy stracony dystans. [nextpage]Zakładając, że Klub Polska powstałby w najbliższym czasie, kiedy można byłoby spodziewać się efektów?

- To jest kwestia dwóch czy trzech lat. Utworzenie Klubu jest możliwe już od sezonu 2017/2018. Tego roku potrzebujemy, by solidnie przygotować projekt. Trzeba znaleźć miejsce i środki. Wiadomo, że te dziewczyny powinny zarabiać jakieś pieniądze. Poprzez moje wieloletnie doświadczenie z działalności w strukturach Akademickiego Związku Sportowego optuję, by powiązać projekt z wyższą uczelnią. Wówczas dziewczyny nie tylko będą mogły grać w stałym składzie, ale otrzymają także szansę na kontynuowanie edukacji. Wiem, jak to ważne w przypadku kontuzji, czy innych okoliczności niepozwalających na profesjonalne uprawianie sportu. Takie rozwiązanie taką alternatywę stwarza. Generalnie trzeba również zacieśnić współpracę z Akademickim Związkiem Sportowym, tak by jak najliczniejsza grupa absolwentek i absolwentów naszych Siatkarskich Ośrodków Szkolnych mogła uczestniczyć w rozgrywkach uczelnianych i zdobywać jednocześnie wykształcenie. Trzeba wszystko uczynić, by przy siatkówce zatrzymać, jak najwięcej osób. Tu, jako wieloletni działacz AZS mogę wiele pomóc. Bez względu na to, jak potoczą się ich życiowe losy, siatkówka niech zawsze będzie dla nich pierwszym wyborem.

Przy okazji poprawiłaby się samodyscyplina.

- Zdecydowanie. Za dużo czasu też rozleniwia człowieka. Sport porządkuje życie, uczy dyscypliny i pracy w grupie.

Klub Polska jest jeszcze jednak odległą wizją, bo przed sobą mamy rok olimpijski, a nasze siatkarki w Rio nie wystąpią. Są jakieś plany na to, co będzie się działo w tym sezonie reprezentacyjnym?

- Siatkarki już są, Jacek Nawrocki to wszystko poukłada. Planem na ten rok jest trenowanie w bardzo dużym wymiarze czasowym, czyli praktycznie od pierwszych dni maja, do końca września. To jest prawie 150 dni na zgrupowaniach. W siatkówce żeńskiej brakuje treningu, doświadczenia z boiska. Najlepiej się te elementy szlifuje się na parkiecie. Zabezpieczyliśmy na ten cel środki, więc będziemy chcieli, żeby dziewczyny poddały się ostremu reżimowi treningowemu a jak się mu poddadzą, to efekty przyjdą. Praca, praca i praca - to jedyna droga do perfekcji.

Czy szykują się jakieś zmiany w kwestii PlusLigi i Orlen Ligi? Pojawiają się głosy, że są one potrzebne.

- Na pewno ligi powinny zostać otwarte. Jesteśmy po rozmowach zarządu ligi i z radą nadzorczą. Na przykład Orlen Ligę rozszerzymy, a za rok zmniejszymy, bo spadnie za dużo zespołów, więc dojdzie do barażu. Oczywiście muszą zostać spełnione warunki: hala, finanse, wtedy będzie można uzyskać awans sportowy. Wprowadzony kilka lat temu i obowiązujący system uczestnictwa w rywalizacji w najwyższych klasach rozgrywkowych nie był to wymysłem PLPS, ale oczekiwaniem środowiska, bo siatkówka lubi cierpliwość. Musiał zostać zagwarantowany okres na zbudowanie tak solidnej drużyny, jak i trwałego finansowania przez sponsora. Połączenie tych elementów wymagało 2-3 lat. Przy wcześniejszym systemie spadków i awansów sponsorzy często nie chcieli inwestować w klub, który awansował. Zazwyczaj po sezonie beniaminek spadał. Jednak jest różnica poziomów między I ligą a Orlen Ligą czy PlusLigą. Większość klubów w najwyższych klasach rozgrywkowych osiągnęło stabilność sportową, organizacyjną i finansową, więc jeśli środowisko oczekuje by otworzyć możliwość sportowej rywalizacji o Orlen Ligę i PlusLigę, to uczynimy wszystko, by do tego doprowadzić.

Co z drużynami, które nie spełnią kryterium pięciu zwycięstw w sezonie zasadniczym? W zeszłym sezonie Pałac Bydgoszcz miał jedną wygraną, ale ostatecznie pozostał w lidze. W tym podobna sytuacja jest z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.

- Trzeba mieć mniej niż pięć zwycięstw i zająć ostatnie miejsce. Jeżeli jednak drużyna w sezonie zasadniczym wygrała dwa mecze, tak jak KSZO w tym roku, a teraz wygrała z Legionovią, która była na 9. miejscu, to jeśli zwycięży po raz drugi, to powalczy o miejsca 9-10, wówczas nie będzie w Orlen Lidze ostatnia. Generalnie w regulaminie jest zapis, że możemy skorzystać z klauzuli minimum "pięciu wygranych", ale nie musimy. Takie są reguły.

Jeżeli będzie taki problem, że drużyna nie spełni tego wymogu, przy rozszerzeniu taki klub będzie mógł się utrzymać?

- W ciągu dwóch tygodni będą odpowiednie decyzje rady nadzorczej a w ślad za tym działania zarządu PLPS. Kluby, które złożyły akces zostaną "zbadane" przez firmę audytową. Ocenie podlegać będą kwestie finansowe, sportowe i infrastruktura. Sprawdzone zostaną także słabsze kluby PlusLigi i Orlen Ligi. To pozwoli na dokonanie optymalnego porównania. Jeśli ktoś wymaganych warunków nie będzie spełniał zostanie usunięty z najwyższej klasy rozgrywkowej, natomiast ten z I ligi wypełniający regulaminowe wymogi, zostanie dokooptowany. Nawet przy dotychczasowych regułach uczestnictwa w rywalizacji w najwyższych klasach rozgrywkowych.

Rozmawiała Dominika Pawlik.

Zobacz wideo: #dziejesienazywo: Walka o Igrzyska - brak awansu byłby tragedią

Źródło artykułu: