Monika Bociek "skazana na atak"?

Newspix / Karol Bartnik/MPAimages.com
Newspix / Karol Bartnik/MPAimages.com

Choć zawsze chciała grać na przyjęciu, a w meczowej kadrze w rubryce "pozycja" widnieje przy niej słowo "przyjmująca", Monika Bociek coraz częściej pojawia się na boisku na pozycji atakującej.

W poniedziałkowym meczu 11. kolejki Orlen Ligi siatkarki SK banku Legionovii Legionowo przegrały z Pałacem Bydgoszcz 2:3. Jednak kibice zgromadzeni w podwarszawskiej hali obejrzeli bardzo emocjonujące widowisko stojące na niezłym poziomie. Przez znaczną jego część na boisku występowała Monika Bociek, która wprowadzona została w miejsce Malwiny Smarzek. Przez niecałe trzy sety pobytu na placu gry wzbogaciła dorobek swojej drużyny o 12 punktów.
WP SportoweFakty: Spotkanie z Pałacem Bydgoszcz można zaliczyć do grona tych, które mogłyście, czy raczej powinnyście wygrać? 

Monika Bociek: Mogłyśmy i powinnyśmy. Oba określenia równie dobrze pasują. Znów czegoś zabrakło, jak w każdym meczu nam brakuje. Ten nasz mecz z Pałacem był bardzo wyrównany. Trudno powiedzieć, co zadecydowało o naszej przegranej. Wydaje mi się, że popełniałyśmy  za dużo błędów, szczególnie w końcówce czwartego seta, gdzie za bardzo chciałyśmy. Myślę, że to zaważyło także w piątym secie, mimo że Daria Paszek zrobiła na początku punkt asem serwisowym.

W trzecim secie pojawiłaś się na boisku za Malwinę Smarzek. Wydaje się, że w dobrym momencie udało ci się wejść, bo poprowadziłaś zespół w dobrym kierunku kończąc kilka istotnych ataków.

- W dobrym momencie udało mi się wejść, ale w niedobrym zejść. Chociaż jak na przyjmującą zrobiłam dobre wejście na ataku, lecz później chyba opadłam z sił i nie dałam rady pomóc dziewczynom w tie-breaku.

Wyjaśnijmy jedną rzecz. W klubowej kadrze widniejesz jako przyjmująca, ale po raz kolejny wchodzisz do gry na atak. Na której pozycji czujesz się lepiej?

- Kiedy zaczynałam grać w siatkówkę, marzyłam o tym, by być przyjmującą, bo na tej pozycji ma się więcej kontaktu z piłką. Przyjęcie to przede wwszystkim trenowanie techniki od najmłodszych lat. Ja niestety wciąż widzę u siebie braki i chyba mam już małe szanse, żeby je zniwelować. Wychodzi więc na to, że jestem skazana na atak. Tu też czuję się w miarę dobrze, choć trzeba tylko wyjść i uderzać z głową. Dobre występy zaliczałam w poprzednim sezonie na przyjęciu w zespole juniorskim. Gdybym na poziomie seniorek zagrała tak, jak przed rokiem w juniorkach czy młodej lidze, to myślę, że nie byłoby źle. Lecz między tymi rozgrywkami jest spora przepaść. Wychodzi na to, że wszystko jest przeciwko mnie, więc siłą rzeczy chyba zdecyduję się pozostać przy ataku.

Na osłodę po tej porażce zostaje wam chociaż jeden punkt i zaangażowanie, które było widać przez całe spotkanie. Wiceprezes Marek Bąk często zaznaczał, że porażki to jedno, ale styl, w jakim się prezentujecie na boisko, to drugie i chyba nawet ważniejsze.

-  Rozmawiałam nawet z prezesem na ten temat i stwierdziliśmy, że mimo porażki to był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. W końcu walczyłyśmy, nie poddałyśmy się tak od razu. Mamy co prawda ten punkt, ale gorycz porażki zostaje, bo był to mecz naprawdę do wygrania.

W meczu z Pałacem Bydgoszcz drużynę poprowadził dotychczasowy drugi trener, Robert Strzałkowski. Kiedy dowiedziałyście się o tej decyzji i jak na nią zareagowałyście?

- Cztery dni przed meczem. Na pierwszym treningu popołudniowym po ostatnim meczu z Tauronem MKS dowiedziałyśmy się, że trenera Guidettiego na razie z nami nie będzie. Przyjęłyśmy to raczej spokojnie.

W meczu z Pałacem Monika Bociek miała 44 procent skuteczności w ataku
W meczu z Pałacem Monika Bociek miała 44 procent skuteczności w ataku

Za nami pierwsza połowa fazy zasadniczej. Co dobrego można powiedzieć o waszej drużynie po tych 11 spotkaniach?

- Z każdego meczu wyciągamy jakieś wnioski. Staramy się grać lepiej, choć nie zawsze nam to wychodzi. Każda z nas codziennie pracuje nad swoimi umiejętnościami, aby je poprawiać. Faktycznie na początku sezonu zapewniałyśmy kibiców, że z meczu na mecz będzie lepiej i pokażemy to, co na treningach, ale tak naprawdę dopiero w ostatnim meczu było to wyraźniej widać. Mam nadzieję, że teraz już rzeczywiście zaczniemy się prezentować tak, jak na treningach.

Może rzeczywiście wy po prostu potrzebujecie teraz czasu i spokoju, a nie presji na wynikach?

- Dobrą drogą jest to, że klub stawia na młodzież, ale faktycznie potrzebujemy jeszcze trochę czasu. Wyniki nie biorą się przecież znikąd. Drużynę można skleić, ale ona musi się ze sobą zgrać. To powinien być dłuższy proces.

Rozmawiał Krzysztof Sędzicki

Źródło artykułu: