Marcin Olczyk: Rewanżowe spotkanie z PGE Skrą Bełchatów rozpoczęliście znakomicie. Jak to się stało, że ostatecznie schodziliście z parkietu wyraźnie pokonani?
Aleksandar Atanasijević: Pierwsze dwa sety graliśmy naprawdę dobrze. Ok, czwartego przegraliśmy zbyt łatwo, ale decydująca była tak naprawdę partia numer trzy, w której mieliśmy pięć lub więcej punktów zapasu (goście prowadzili już 15:8 - przyp. red.). To była olbrzymia przewaga. Potem Srecko Lisinac zaczął zagrywać, to samo Karol Kłos. Przestaliśmy radzić sobie w przyjęciu, zaczęliśmy grać wysoką piłką, a jeśli tak się gra z zespołem klasy Skry to o zwycięstwie nie może być mowy.
[ad=rectangle]
Czego w takim razie zabrakło? Faktycznie jesteście zespołem słabszym od mistrza Polski?
- Mieliśmy swoje okazje. U siebie mogliśmy wygrać 3:1, w rewanżu powinniśmy doprowadzić minimum do piątego seta. Nie wykorzystaliśmy nadarzających się szans i teraz zostaje nam tylko smutek. Musimy jak najszybciej zapomnieć o porażce i skupić się na przyszłości.
Losy spotkania odmieniło w trzeciej partii wejście na boisko Michała Winiarskiego. Byliście przygotowani na to, że polski przyjmujący może pojawić się na parkiecie i zagrać tak dobrze?
- Jak mówiłem jeszcze przed meczem, PGE Skra to świetna drużyna ze znakomitymi siatkarzami, która może pozwolić sobie na taką sytuację, że zawodnik pokroju Michała Winiarskiego siedzi na ławce rezerwowych. Przyjmujący PGE Skry wrócił do gry po dłuższej przerwie i udowodnił, że jest prawdziwym, wielkim mistrzem. Pokazał, że sam może odmienić losy spotkania.
Czy mimo porażki i odpadnięcia z walki o medale wasz zespół może być zadowolony z debiutanckiego sezonu w najbardziej prestiżowych w Europie rozgrywkach klubowych?
- W tej chwili nie mamy żadnych powodów do radości, ponieważ zmarnowaliśmy szansę na grę w Final Four Ligi Mistrzów. Teraz musimy dać z siebie wszystko w Serie A, żeby móc w przyszłym roku zaprezentować się w Champions League jeszcze lepiej. Szkoda tego, że byliśmy tak blisko rundy finałowej. Czegoś najwidoczniej wciąż nam brakuje.
Czy przegrany dwumecz z PGE Skrą może mieć dla was jakieś pozytywne konsekwencje? Myślisz, że uda się wam odpowiednio spożytkować tę porażkę?
- Z rywalizacji ze Skrą wychodzimy na pewno z olbrzymim bagażem doświadczeń. Dzięki tym meczom wiemy nad czym musimy pracować. Dostaliśmy cenną lekcję i rozumiemy już na przykład, że grać i walczyć trzeba o każdą piłkę, bo w innym wypadku nie będziemy w stanie wygrywać tych najważniejszych spotkań.
Czy wasz ostatni rywal może sięgnąć w tym sezonie po złoto Champions League?
- Oczywiście. Mam nadzieję, że to właśnie PGE Skra wygra tegoroczną edycję Ligi Mistrzów. To znakomity zespół, który w dodatku w półfinale zmierzy się z doskonale mu znaną Asseco Resovią Rzeszów, więc droga do decydującego meczu wydaje się być stosunkowo prosta. W finale czekać będzie zapewne Zenit Kazań, czyli zespół ze zdecydowanie najwyższej półki, ale wierzę, że bełchatowianie będą w stanie mu się przeciwstawić.
Który z waszych rywali w premierowym sezonie w Lidze Mistrzów okazał się najtrudniejszy?
Mistrz Polski był zdecydowanie najsilniejszym przeciwnikiem, z jakim przyszło nam się mierzyć w Ligi Mistrzów. Pokonaliśmy u siebie Halkbank Ankara, ale to właśnie PGE Skra, z którą też udało nam się raz wygrać, była najbardziej wymagającym rywalem. Ogólnie rozgrywaliśmy naprawdę świetne mecze. Graliśmy sercem, daliśmy z siebie wszystko, ale na Final Four to niestety nie wystarczyło.
Mefiu, jak śmiesz twierdzić, że mam kompleksy z powodu awansu Skry? jakbyś nie wiedział to kibicuję Skrze i podobnie jak ty życzę Resovii, żeby w półfina Czytaj całość
A nie na wszystko da się odpisać, bo nie warto.
Ilość Czytaj całość