W minioną sobotę, mimo wszystko dość niespodziewanie, podopieczni Andrea Anastasiego po pełnym emocji i zwrotów akcji spotkaniu pokonali na wyjeździe mistrza Polski w pierwszym meczu półfinału PlusLigi. Gdańszczanie potrafili bezlitośnie wykorzystać słabszą dyspozycję rywali. Sami z kolei zaprezentowali się bardzo pewnie, ani przez moment nie wątpiąc w możliwość ogrania faworyta.
[ad=rectangle]
- Myślę, że główną postacią w tym spotkaniu był Murphy Troy, który zrobił dużą różnicę po naszej stronie. Mecz był bardzo wyrównany. Wydaje mi się, że obydwie drużyny sporo ryzykowały na zagrywce, ale nam się to bardziej opłaciło. Cieszę się, że wygraliśmy - przyznał w rozmowie z serwisem pzps.pl Mateusz Mika.
Przyjmujący reprezentacji Polski jest w tym sezonie jedną z wiodących postaci zespołu, który od początku rozgrywek sygnalizuje medalowe aspiracje. - Czasami spoczywa na moich barkach jakaś większa odpowiedzialność, ale to nie jest tak, że jestem jakimś wyraźnym liderem w tym zespole, bo mamy naprawdę wyrównaną grupę zawodników - zaznaczył mistrz świata z 2014 roku, który w poprzednim sezonie reprezentacyjnym szturmem wdarł się do drużyny narodowej.
Półfinałowa rywalizacja toczy się w PlusLidze do trzech zwycięstw. Więc, choć pierwsza wygrana, i to na wyjeździe, jest niewątpliwie sporą zaliczką, w tak wyrównanej parze wszystko się może zdarzyć. - Moim zdaniem Skra to rywal, który jest w stanie zaskoczyć każdego w każdym meczu. Jest sześciu, siedmiu zawodników na boisku, którzy potrafią zrobić wielką różnicę - przestrzegał po sobotnim triumfie cytowany przez pzps.pl Mika.