Impel Wrocław był zdecydowanym faworytem starcia z drużyną SK bank Legionovia Legionowo. Wicemistrzynie Polski na parkiecie zostawiły jednak dużo zdrowia, bowiem przyjezdne pokazały się naprawdę z bardzo dobrej strony. - My miałyśmy inne oczekiwania, trener miał inne, prezesi mieli inne. Taki jest jednak sport i takie jest życie. Musimy to przyjąć. Ważne są te dwa punkty i ważne, że wygrałyśmy ten mecz po naprawdę ciężkiej walce, bo chyba już teraz walczymy same ze sobą - mówiła po spotkaniu Agata Sawicka. Wrocławianki zwyciężyły ostatecznie 3:2, a losy potyczki rozstrzygnął długi i niesłychanie emocjonujący tie-break.
[ad=rectangle]
- Na pewno damy z siebie wszystko. Teraz mamy chwilę odpoczynku i do treningów wrócimy ze zdwojoną siłą. Zobaczymy, jak będzie, tak będzie - komentowała libero wrocławskiej ekipy tuż po zakończeniu potyczki.
Dlaczego wrocławiankom zwycięstwo przyszło z taką trudnością? - Możliwe, że nie miałyśmy najlepszego dnia. Przygotowane byłyśmy bardzo dobrze. Trener nam cały czas mówił, że mamy być bardzo skupione na to spotkanie, bo jest ono bardzo ważne. Takie też byłyśmy. W głowach miałyśmy to, że to nie jest Legionovia, tylko że my gramy z Baku albo z Turczynkami. Niestety, fizycznie już nie dałyśmy rady - powiedziała Sawicka.
- Szczerze powiem, że ja teraz na tę chwilę marzę tylko o tym, żeby położyć się do łóżka i odpocząć przez te parę dni, które mamy wolne i potem po pierwsze fizycznie, po drugie psychicznie wrócić ze zdwojoną siłą do treningów - podsumowała.