Mikołaj nie dopisał wrocławiankom (relacja)

Spotkanie miał dla obu zespołów kolosalne znaczenie. Wrocławianki po dobrym otwarciu sezonu nie zdołały utrzymać stabilnej formy i ostatnie cztery spotkania przegrały, a spotkanie z ekipą z Podlasia miało być okazję na przełamanie tego impasu. Ekipa trenera Luksa po efektownej wygranej nad ekipą z Mielca w ubiegłym tygodniu zdecydowanie zamierzała kontynuować swoją zwycięską passę i z trudnego parkietu na Dolnym Śląsku wywieźć trzy punkty. Wrocławianki postawiły w tym spotkaniu trudne warunki przyjezdnym, ale siła ataku Pronar i wyśmienita dyspozycja Izabeli Żebrowskiej okazały się kluczem do zwycięstwa 3:2, a wrocławianki punktów ligowych będą musiały szukać w kolejnych spotkaniach.

Impel Gwardia Wrocław - Pronar Białystok 2:3 (25:15, 18:25, 20:25, 25:20, 11:15)

Składy:

Gwardia: Kupisz, Mroczkowska, Efimienko, Barańska, Szafraniec, Czerwińska, Jagiełło (libero) oraz Krzos, Haładyn, Czerwińska.

Pronar: Muhlsteinova, Mieszała, Koczorowska, Walawender, Karczmarzewska-Pura, Żebrowska, Saad (libero) oraz Manikowska, Szeszko.

Sędziowie: Mianowski Marek, Jasiński Dariusz.

Spotkanie rozpoczęło się od punktowego ataku Katarzyny Mroczkowskiej, która w tym spotkaniu wystąpiła na pozycji prawoskrzydłowej. Wkrótce po błędzie Bogumiły Barańskiej i ataku po prostej Agaty Karczmarzewskiej-Pury Pronar objął prowadzenie 3:2. Wrocławianki jednak nie zamierzały złożyć broni i w kolejnych akcjach głównie dzięki kąśliwej zagrywce Aleksandry Szafraniec oraz kapitalnych paradach w obronie Agnieszki Jagiełło na pierwszej przerwie technicznej na tablicy wyników widniał wynik 8:5 dla Impelu Gwardii Wrocław. Festiwal skutecznej zagrywki i przede wszystkim ofiarnie grająca linia defensywna okazały się atutami Gwardii Wrocław, które pozwalała na wyprowadzanie skutecznych kontrataków. Na niewiele zdał się czas oraz desygnowanie na parkiet Joanny Szeszko i Anny Manikowskiej, które nie były w stanie odmienić dążącej do zwycięstwa Gwardii. Przy stanie 17:12 w szeregi Gwardii wkradło się jednak małe rozprężenie, które kosztowało gospodynie utratę dwóch punktów, ale błyskawiczna decyzja o czasie wziętym przez trener Błaszczyka uspokoiła nerwowość w jego zespole. Finisz wrocławianek odbył się w iście imponującym stylu, bowiem dobrze grająca Marta Haładyn dzięki kombinacyjnej grze i dobrej dyspozycji swoich koleżanek z zespołu miała komfort kończenia akcji przez różne strefy boiska. Set zakończył się efektownym atakiem z obiegnięcia wykonanym przez Aleksandrę Szafraniec. Set zakończył się wynikiem 25:15.

Drugiego seta wrocławianki rozpoczęły od ustawienia z nominalnie drugą rozgrywającą – Małgorzatą Kupisz. Ich przeciwniczki po dość wyraźniej przegranej w partii poprzedniej najwyraźniej podrażnione rozpoczynają partie od prowadzenia 3:2. Wkrótce do głosu dochodzi jednak Izabela Żebrowska, która potężnymi męskimi atakami "rozmontowała" stopniowo linię defensywną wrocławianek. Pierwsza przerwa techniczna dawała zespołowi przyjezdnemu zaledwie jednopunktowe prowadzenie, ale wkrótce problemy w przyjęciu zagrywki Katarzyny Walawender oraz seria bloków w wykonaniu Marleny Mieszały i Agaty Karczmarzewskiej na czytelnie rozgrywanych atakach wyprowadziły białostoczczanki na prowadzenie 15:9. Po drugiej przerwie technicznej obraz gry po obu stronach trochę się wyrównał, a agresywną zagrywką odpowiedziały wrocławianki. Niestety, kiedy w kontrataku na pojedynczym bloku pomyliła się Bogusia Barańska, a potężnym atakiem zakończyła akcję Iza Żebrowska, zespół z Podlasia objął już sześciopunktowe prowadzenie 11:17. Na niewiele zdał się zryw wrocławianek w tej partii, bowiem podopieczne trenera Dariusza Luksa konsekwentnie realizowały założenia taktyczne i przede wszystkim wykorzystywały słabszą dyspozycję wrocławskich przyjmujących, nękając je rotacyjną zagrywką. Na siatce "szalała" Marlena Mieszała, a gospodynie niejednokrotnie musiały przedzierać się przez szczelny, potrójny blok. Druga partia zakończyła się przy stanie 25:18 autowym atakiem Katarzyny Mroczkowskiej.

Dominacja zespołu przyjezdnego w partii trzeciej nie podlegała dyskusji. Rotacyjna zagrywka okazała się zmorą wrocławskich przyjmujących, które można powiedzieć, że w tej partii raczej próbowały piłkę dotknąć niż ją przyjmować. Na pierwszej przerwie technicznej podopieczne trenera Luksa prowadziły już 8:2. Z biegiem czasu zespół z Podlasia czuł się w ataku coraz pewniej, a atomowe zbicia Izabeli Żebrowskiej musiały robić wrażenie na obserwatorach spotkania. Aż do drugiej przerwy technicznej wrocławianki jedynie stanowiły tło dla swoich przeciwniczek i przy drugiej przerwie technicznej przegrywały już 12:16. Kilka błędów po stronie zespołu z Białegostoku pozwoliło wprawdzie zbliżyć się gospodyniom na trzy punkty, ale zagrywka punktowa oraz atak Izabeli Żebrowskiej z drugiej linii i błąd wrocławianek w ostatniej akcji pozwoliły zespołowi z Podlasia na korzystne rozstrzygnięcie tej partii 25:20, a w całym spotkaniu zespół objął prowadzenie 25:20.

W kolejnej odsłonie nic nie zapowiadało sensacyjnego zwrotu akcji, ale zespół przyjezdny najwyraźniej uskrzydlony wyraźnym prowadzeniem w poprzednich odsłonach oddał inicjatywę gospodyniom i po zepsutej zagrywce Żebrowskiej oraz błędzie w przyjęciu zagrywki przez Agatę Karczmarzewską- Purę schodził na przerwę przy stanie 8:5. Wrocławianki przede wszystkim skutecznie wykorzystały przestój w przyjęciu po stronie swoich przeciwniczek i właśnie w agresywnej zagrywce skutecznie utrudniały białostocczankom wyprowadzenie akcji w ataku. Po skutecznym ataku z obiegnięcia w wykonaniu Zuzanny Efimienko i serii błędów w ataku Karczmarzewskiej-Pury i Żebrowskiej, na tablicy wyników widniał rezultat 20:12 dla Gwardii Wrocław. Chwilę później kibice mieli jednak okazję przeżyć małe deja vu, bowiem w polu zagrywki pojawiła się Żebrowska i swoją zagrywką rotacyjną zmusiła do popełnienia błędu Bogumiłę Barańską i podopieczne trenera Luksa rozpoczęły pogoń, której stawką było wygranie spotkania za trzy punkty. Sytuacje wyjaśniła jednak wprowadzona na boisko Aleksandra Kruk, która w trzeciej próbie zakończyła seta potężnym atakiem po prostej. Wrocławianki zwyciężyły w tym secie 25:20, a podział punktów na parkiecie we Wrocławiu stał się faktem.

Ku zaskoczeniu kibiców chwilę przed rozpoczęciem piątej partii, zespół przyjezdnych nagle zniknął z parkietu i pojawił się na nim dopiero kilka sekund przed rozpoczęciem rozstrzygającej rozgrywki. Trener Luks postanowił bowiem zaprosić swoje zawodniczki na motywacyjną pogawędkę i już po pierwszych akcjach widać było ogromne zacięcie i determinacje w ich poczynaniach. Bohaterką kilku pierwszych akcji okazała się bezsprzecznie najlepsza zawodniczka meczu – Izabela Żebrowska, która skutecznie obijała blok przeciwniczek, bądź kończyła ataki z szóstej strefy, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 3:6. Kiedy do jej poziomu dostosowała się Agata Karczmarzewska atakując dwukrotnie w boisko, a zagrywkę asową popisała się rozgrywająca Muhlsteinova – wrocławianki przegrywały już 6:11. Gospodynie rzuciły się jednak do szaleńczej pogoni za rywalkami, odrabiając trzy punkty, ale atak po bloku w wykonaniu Izabeli Żebrowskiej dał przyjezdnym pierwszą piłkę meczową. Przypieczętowała ją Marlena Mieszała, która wykorzystała bezlitośnie "prezent" w postaci niedokładnego przyjęcia zagrywki i skutecznym zbiciem zakończyła seta piątego przy stanie 11:15, a całe spotkanie zakończyło się rezultatem 2:3 dla ekipy z Podlasia.

MVP spotkania wybrano Izabelę Żebrowską

Spotkanie przebiegało dość falowo i charakteryzowało się dominacją jednej, bądź drugiej ekipy. Dobre fragmenty gry niestety przeplatały się seriami błędów, co na pewno miało wpływ na widowisko sportowe. Atutem zespołu z Białegostoku okazał się na pewno równomierny rozkład w ataku, który pozwalał na kombinacyjna grę skrzydłami oraz środkiem. Na duże słowa uznania zasługuje szczególnie Izabela Żebrowska, która decydowała o obliczu drużyny w najtrudniejszych momentach i skutecznie kończyła piłki sytuacyjne, a na swoim koncie zapisała 21 punktów. Po stronie wrocławskiej walkę próbowała nawiązać doświadczona Katarzyna Mroczkowska (27 punktów), ale dzisiaj niestety nie znalazła wsparcia w koleżankach z drużyny. Słabsze spotkanie niż zwykle rozegrała na pewno Bogumiła Barańska, a zastępująca ją Aleksandra Kruk z uwagi na drobną kontuzje dłoni nie była w stanie pokazać pełni swoich możliwości. Podział punktów wydaje się być najsprawiedliwszym rozwiązaniem i jak wynikało z pomeczowych wypowiedzi znacznie ucieszył obie ekipy, które właśnie tak emocjonującej i pełnej zwrotów akcji walki oczekiwały po tym spotkaniu.

Komentarze (0)