Marcin Olczyk: Co pan czuje po niedzielnej huśtawce nastrojów i szczęśliwym w ostatecznym rozrachunku dla Mineralnych meczu z Budowlanymi?
Bogdan Serwiński: Po spotkaniu rozmawialiśmy z Błażejem Krzystałowiczem (trenerem Budowlanych Łódź - przyp. red.), bo akurat kiedyś, kiedyś, choć nie tak znowu dawno, Błażej pracował u mnie jako statystyk, że jest cholerna różnica przy przejściu z małej sali na dużą. W drugą stronę aż tak się tego nie odczuwa, ale z malutkiego obiektu przestawić się na takiego olbrzyma jak Atlas Arena, gdy na co dzień nie ma się z czymś takim kontaktu na treningach czy meczach, jest bardzo ciężko. Dlatego na początku mieliśmy olbrzymie problemy w przyjęciu i zagrywce, ale rośliśmy w tym spotkaniu i dało nam to możliwość wygrania 3:2. Ja jestem bardzo zadowolony z tego zwycięstwa, bo odbudować się przy stanie 0:2 i tak dobrze grającym rywalu, a potencjał w łódzkim zespole jest olbrzymi, to naprawdę w tym momencie sukces.
[ad=rectangle]
Przyjeżdżając do Łodzi trudno spodziewać się chyba innego scenariusza, jak pięciosetowy bój.
- Nie zakładaliśmy takiej ewentualności, ale faktycznie mecz tak się potoczył, że decydować musiał właśnie tie-break. Można jednak powiedzieć, że akurat my powinniśmy być zadowoleni, że do niego doszło.
Nieudany początek meczu to faktycznie tylko problem hali, czy Budowlani zagrali jednak nadspodziewanie dobrze?
- Wie pan, zespół gra tak, jak mu przeciwnik pozwala. Łodzianki w pierwszym secie spisywały się bardzo dobrze, a my w odbiorze zupełnie sobie nie radziliśmy, przez co mieliśmy olbrzymie problemy z wyprowadzaniem ataków. To jest typowe w siatkówce, że jak się wpadnie w taki dołek czy marazm to ciężko się otrząsnąć. Nie jest to domena tylko żeńskiego volleya. W tej dyscyplinie tak po prostu jest. Ważne, że zespół nie przestawał wierzyć i walczył. To jest dla trenera najistotniejsze, a końcowe zwycięstwo w tak trudnych okolicznościach to najlepsza nagroda za wiarę i waleczność.
Czy w takim razie po dwóch przegranych setach musiał pan jakoś specjalnie motywować swój zespół do podjęcia próby odwrócenia losów meczu?
- W drugim secie faktycznie roztrwoniliśmy dużą przewagę, ale to dlatego, że tak jak już wspominałem, Budowlani grali znakomicie. Nie trzeba było jednak w żaden sposób dodatkowo mobilizować zespołu, bo choć drużyna momentami wyglądała na ospałą i widać było gdzieś spuszczone głowy, to wewnątrz dziewczyn kipiało. Te dwa przegrane sety, to był dla nich w tym momencie jakiś dyshonor.
Jak na święta, końcowy wynik, w takich okolicznościach, gdy zespół był już deskach, jest chyba idealny. Porażka mogłaby ten krótki czas odpoczynku i spokoju niepotrzebnie zmącić.
- Oczywiście, że tak. Osobiście, jako trener, nie lubię gry w tym okresie okołoświątecznym. Nie ma jednak wyjścia i trzeba się dopasować do terminarza.
Jak, przy tych kilku dniach zupełnego rozbratu z siatkówką, można utrzymać zespół w ryzach i nie zepsuć tego wszystkiego dobrego, co udało się dotychczas wypracować?
- Trzeba po świętach zagrać na świeżości (śmiech).
Czy na ten czas świąteczny dziewczyny dostały jakieś specjalne wytyczne?
Tak, jasne, ale z drugiej strony przerwa jest jednak króciutka, symboliczna. Ale jakieś wskazówki czy instrukcje drużyna na pewno dostaje. To są oczywiście doświadczone zawodniczki, dlatego pewne elementy wykonują już na bazie własnej wiedzy i nikt musi im mówić, co mają robić.
Silniejszych rywali na jakiś czas macie za sobą. Teraz kolej na Legionovię i kilku innych niżej notowanych przeciwników. Czy będzie wam łatwiej o punkty niż w ostatnich meczach?
- Legionovia jest, podobnie jak Budowlani, zespołem niedocenianym, z możliwościami i dużym potencjałem, także na pewno następny mecz będzie dla nas trudny.
Muszynianka jest liderem grupy pościgowej próbującej gonić mistrza Polski. Czy jest pan zadowolony z tej sytuacji i waszej pozycji w tabeli?
- W jakiejś części na pewno, bo to jest spora zaliczka punktowa przed kolejnymi meczami, ale osobiście... wolałbym wygrać mecz z Chemikiem. Jednak nie ma co za dużo chcieć.
Jaki jest w takim razie plan na rundę rewanżową? Odpierać ataki i bronić drugiej pozycji w lidze czy jednak starać się zaatakować lidera? Na czym bardziej się skupicie?
- Powiem szczerze, że generalnie nie lubimy w Muszynie zakładania sobie ilości punktów i tego typu rzeczy. Każde spotkanie samo w sobie jest pewną wartością. Trzeba oczywiście mieć wiarę w swój zespół, ale jednak mecz jest tym najistotniejszym elementem i należy drobnymi kroczkami iść do przodu.
Przed sezonem dokonał pan kilku korekt w składzie. Czy w aspekcie jakościowym Muszynianka prezentuje się tak, jakby pan sobie tego życzył?
- W jakichś 60 procentach to już jest to, ale wciąż mamy do poprawy te pozostałe 40.
Czego w takim razie mogę życzyć panu na święta?
- Oderwania się trochę od siatkówki i spokojnego czasu spędzonego wreszcie z rodziną. Będę miał na to dwa dni, więc oby się udało.