Siatkarzom Cerrad Czarnym Radom trudno było znaleźć racjonalne wytłumaczenie porażki z Effectorem Kielce. Przegrana końcówka trzeciego seta (29:31) rozbiła Wojskowych, niewykorzystanie czterech piłek meczowych się zemściło, bo w kolejnych częściach spotkania lepsi okazali się przyjezdni. - Przede wszystkim gratulacje dla rywala, bo wyszli z bardzo trudnej sytuacji - podkreśla Lukas Kampa.
[ad=rectangle]
Kielczanie swojej szansy nie zmarnowali. Wzmocnili zagrywkę, co od razu przełożyło się na przyjęcie w radomskiej drużynie (pogorszenie z 56 na 45 procent). Tym samym rozgrywający Czarnych miał jeszcze trudniejsze zadanie, bo przez dwa sety gospodarze grali w zasadzie bez atakującego (zaledwie 11 procent Bartłomieja Bołądzia). Młody zawodnik wprawdzie zakończył pojedynek z 38-procentową skutecznością, ale to nie wystarczyło, by podopieczni Roberta Prygla mogli się cieszyć ze zwycięstwa. Co ciekawe, dostali aż 39 punktów po błędach, oddali 11 mniej.
- W trakcie meczu pokazaliśmy dwa zupełnie różne oblicza. Najpierw zdominowaliśmy przeciwnika, popełnialiśmy mniej błędów. Po tej przegranej końcówce to się zupełnie zmieniło, straciliśmy koncentrację, a przeciwnik poczuł, że jest w stanie "urwać" nam punkty, no i to się im udało. Oczywiście jesteśmy rozczarowani, bo mogliśmy całe spotkanie skończyć zdecydowanie wcześniej - mówi 28-latek.
W poniedziałek, pod nieobecność Daniela Plińskiego, niemiecki zawodnik pełnił funkcję kapitana. Jak się czuł w tej roli? - Dla mnie w zasadzie nic to nie zmieniło, przed i po meczu musiałem się tylko podpisać. Z sędzią rozmawiam nawet jak Daniel jest na boisku - przyznaje. Jak sam podkreśla, nie może być zadowolony ze swojej postawy. - Jestem jednym ze starszych zawodników i starałem się być liderem drużyny. Niestety się nam nie udało, więc nie jestem zadowolony. Musimy się skupić na tym, żeby poprawić swoją grę i zdobywać kolejne punkty - zapowiada nasz rozmówca.