Podopieczne Tore Aleksandersen od początku rozgrywek nie rozpieszczały swoich kibiców. O ile porażka z Volero Zurych była wkalkulowana w ogólny rozrachunek, to już słaba postawa i przegrana 1:3 w meczu z Polskim Cukrem Muszynianką Muszyna musiała budzić niepokój. W czwartek Impelki się jednak przełamały i pokonały 3:1 zespół Budowlani Łódź. - Jestem bardzo zadowolony i szczęśliwy z tego zwycięstwa. Oczywiście trochę szkoda tego przegranego seta, bo to były proste błędy. Cieszą mnie także punkty, które zdobyła Joasia Kaczor w ataku. W sumie było ich 26. Z tego jestem bardzo zadowolony - rozpoczął swoją wypowiedź na pomeczowej konferencji prasowej Tore Aleksandersen, trener Impela.
[ad=rectangle]
Później wypowiedź szkoleniowca stała się już jednak zdecydowanie bardziej emocjonalna. - Teraz czeka nas spotkanie w Lidze Mistrzów i przyznam szczerze, że trochę jestem zaskoczony tym, jak ludzie reagują na naszą grę, jak po tych ostatnich meczach mówili, że być może źle zestawiliśmy drużynę, że nie potrafimy grać w siatkówkę. Tak naprawdę mieliśmy na początku sezonu kontuzje. Nie mówiliśmy o wszystkim, co się działo w klubie. W poprzednim roku też mieliśmy bardzo dużo meczów. W styczniu, lutym graliśmy w europejskich pucharach - komentował trener.
- Ludzie tak komentują, jakby ten zespół był cały czas w najlepszej czwórce, a przecież zdobyliśmy jedyny srebrny medal przez całą historię tego klubu. Kiedy przychodziłem tu dwa lata temu, to nie wiem czy byliśmy w pierwszej czwórce. Jestem bardzo zaskoczony tymi reakcjami - dodał.
- Teraz we wtorek przyjdzie nam się zmierzyć z tak naprawdę jedną z najlepszych ekip na świecie. Mam nadzieję, chciałbym, żeby ludzie po prostu cieszyli się tym, że gramy pierwszy raz w historii klubu w Lidze Mistrzyń czyli w tej elicie. Mam nadzieję, że tak właśnie będą się ludzie tym cieszyć, a nie zastanawiać tak, jakby oczekiwali od nas co roku kolejnego medalu - podkreślił opiekun wicemistrzyń Polski.