Ola Piskorska: Na początek zapytam czy miał pan satysfakcję odnosząc, czego by nie mówić historyczne, zwycięstwo nad Budwą?
Andrzej Kowal: Nie miałem. Wszyscy mnie o to pytali i wyliczali, że z trenerem Slobodanem Boskanem przegrałem już cztery razy, bo dwa razy z Budwą i dwa razy z reprezentacją Czarnogóry w Lidze Europejskiej. Ale ja tak na to nie patrzę, mnie nie interesują rewanże, to nie ma znaczenia. Ma być zwycięstwo za trzy punkty i jak jest, to się cieszę. Mam nadzieję na następne w Ljublanie i Berlinie.
[ad=rectangle]
Jesteście jednym z dwóch niepokonanych zespołów w lidze. Co jest przyczyną waszego sukcesu?
- O żadnym sukcesie nie ma teraz co mówić. O sukcesie to pogadamy po zakończeniu ligi, po play off.
Nie przegraliście ani jednego spotkania od rozpoczęcia ligi, to też jest osiągnięcie.
- Na pewno szeroka kadra jest kluczowa, bo pozwala nam na rotowanie składem. Po mistrzostwach świata stan zawodników, którzy uczestniczyli w turnieju, był bardzo różny. Jedni byli bardzo zmęczeni, inni gotowi do grania, jedni mieli ogromne problemy z treningiem i swoją grą, a innych to pewnie dopiero dopadnie. Szeroka ławka dała nam możliwość dokonywania zmian i utrzymania równego poziomu sportowego. A po drugie sprzyja nam kalendarz, bo mecze z zespołami z czuba tabeli, czyli PGE Skra Bełchatów, Lotos Gdańsk i Transfer Bydgoszcz, są dopiero przed nami. Dlatego dopiero po tych trzech spotkaniach i zakończeniu pierwszej rundy będziemy mogli ocenić, czy to był dobry start.
A stałość składu ma znaczenie? Bo było bardzo niewiele zmian między sezonami w Resovii, przy czym nie zmienili się obaj rozgrywający.
- Na pewno, bo oprócz rozgrywających także atakujący są ci sami. Zmieniliśmy tylko skrzydłowych, z czego jedna zmiana była wymuszona kontuzją Alka. Trzon zespołu się nie zmienił, a przybycie Rafała Buszka i Marko Ivovica zdecydowanie poprawiło nam lewe skrzydło. Choć oczywiście jest za wcześnie na rzetelną ocenę, ale na razie to wygląda o wiele lepiej. Dobry start na pewno nam pomaga w atmosferze w drużynie, ale nie może nas usypiać, bo to jest dopiero początek. Musimy nadal ciężko pracować nad podnoszeniem poziomu i ustabilizowaniem naszej gry.
Mówił pan o transferach na pozycji przyjmującego. Czy po dziesięciu meczach ma pan poczucie, że one są udane? Bardziej trafione niż w zeszłym roku?
- W zeszłym roku mieliśmy wielkie oczekiwania co do Petera Veresa i początek ligi w jego wykonaniu był bardzo pozytywny. Ja przy transferach generalnie kieruję się zasadą budowania wyrównanego szerokiego składu, w którym wypadnięcie jednego zawodnika nie rozwala całej gry i stabilizowaniem tego składu. Ale czasem oczywiście trzeba dokonać pewnych korekt, rotacje zawsze będą, także z powodu czynników niezależnych ode mnie. Po tym sezonie pewnie też nie unikniemy rotacji w składzie, choć chciałbym, żeby ich było jak najmniej.
Ale prawie wszystkim kończą się kontrakty w tym roku?
- Na pewno będziemy rozmawiać już w trakcie sezonu i przedłużać kontrakty z zawodnikami, którzy są przyszłościowi i na których nasz klub będzie chciał postawić.
Zadam panu to samo pytanie co Miguelowi Falasce. Ma pan w składzie mistrzów świata, czy widzi pan różnicę w nich po zdobyciu tytułu?
- Na pewno ich zachowanie się zmieniło, bo to jest ogromny sukces. Ale mnie przede wszystkim interesuje sportowy punkt widzenia. I w tym aspekcie widzę, że wszyscy moi zawodnicy, którzy uczestniczyli w mistrzostwach świata zrobili krok do przodu w swoim rozwoju, co mnie bardzo cieszy. Mają też większe poczucie własnej wartości i pokazują to na boisku. Ale trzeba mieć też świadomość, że mają za sobą bardzo intensywny sezon reprezentacyjny i ich dyspozycja może być bardzo różna w trakcie sezonu. Ale na pewno są innymi, lepszymi zawodnikami teraz.
Rok temu w Poznaniu mówił mi pan, że nie ma żadnych celów określonych na sezon. W tym roku też nie ma żadnych?
- Mówiłem wtedy, że władze klubu nie wyznaczają mi żadnych konkretnych celów przed sezonem. Ale jest dla wszystkich oczywiste, że kilka zespołów w PlusLidze gra o najwyższe cele, w tym i my. Takie same są oczekiwania władz i naszych i w Bełchatowie czy w Jastrzębiu. A teraz pewnie i w Gdańsku.
Po gładkiej porażce z Lubinem nadal?
- Jedna porażka nic nie znaczy. To dobry zespół, choć mają gołą szóstkę. Dlatego na pewno im się jeszcze przytrafią mecze słabsze, gdzie nie zdołają utrzymać poziomu. Ale mają bardzo mocny pierwszy skład, Andrea Anastasi na pewno ich świetnie przygotuje na play-off i będą piekielnie groźni. W tym sezonie spodziewam się zresztą w ogóle bardzo ciekawej fazy play off.
Zmiana całej koncepcji rozgrywania play-off ma znaczenie dla zespołów z czołówki jak Resovia?
- Z mojego punktu widzenia teraz będzie trudniej. Bo ćwierćfinały rozgrywane są tylko do dwóch zwycięstw i pierwszy mecz te lepsze zespoły grają na wyjeździe, a można trafić na naprawdę ciężkiego przeciwnika. Mamy teraz sporo zespołów w PlusLidze, które prezentują wysoki poziom i są w stanie zagrać dwa bardzo dobre spotkania. Dlatego jest to niebezpieczne.
Czyli jakie Resovia ma cele na ten sezon? Potrójna korona?
- Grać jak najlepiej każdy kolejny mecz. Na razie cele są odległe i nie myślimy o nich. Nie rozmawiamy o tym z chłopakami, ale oczywistym jest, że wszyscy mamy w głowach walkę o te najważniejsze trofea, także w Lidze Mistrzów. Będziemy robić wszystko, żeby zrealizować ten plan, ale czy się uda, zobaczymy.
Rozmawiała Ola Piskorska