Koncentracja i ryzyko - przed meczem Jastrzębski Węgiel - Trefl Gdańsk

Jakub Bednaruk i Łukasz Kadziewicz po roku przerwy powracają na Śląsk. Tym razem jednak w roli oponentów klubu z Szerokiej. Trefl Gdańsk i Jastrzębski Węgiel - zespoły, które dotąd grały w kratkę i nie dawały zbyt wielu powodów do radości kibicom, spotkają się w siódmej kolejce PlusLigi. Spróbują podreperować budżet punktowy i pokazać swoją prawdziwą wartość.

Zespół z Gdańska przystąpi do rywalizacji w nieco lepszej kondycji mentalnej, niż Jastrzębski Węgiel. W poprzedniej kolejce spotkań Trefl odniósł pierwsze w PlusLidze zwycięstwo za trzy punkty i choć styl gry gdańszczan pozostawiał wiele do życzenia, nie zmącił radości z wygranej i przekonania, że zła passa wreszcie została przełamana. - Zwycięstwa zawsze poprawiają nastroje i budują lepszą atmosferę, podobnie jak porażki potrafią to wszystko zniszczyć. Mecz z Jadarem to była ogromna męczarnia. Wcześniej graliśmy pięknie, ale przegrywaliśmy. Ja osobiście wolę grać brzydko i mieć na koncie kolejne oczka - ocenia rozgrywający Trefla Jakub Bednaruk.

Gospodarze sobotniego pojedynku zainkasowali dwie porażki pod rząd i w drużynie zrobiło się nerwowo. Słabo gra Francuz Samica, jeszcze mniej ciekawie prezentuje się Nico Freriks. Robert Prygiel i niezwykle waleczny Patryk Czarnowski nie są w stanie wygrywać meczów, jeśli nie dostaną wsparcia ze skrzydeł. Tym bardziej, że nie wiadomo czy ten drugi w ogóle zostanie w sobotę desygnowany do gry (kłopoty z kciukiem). Co się dzieje z Guillaume Samiką, który miał być liderem jastrzębian, a póki co pozostaje w cieniu? - to pytanie wciąż zadają zaniepokojeni kibice. - Z jego zdrowiem wszystko w porządku - uspokaja trener Santilli. - Ma spadek formy, ale to przytrafia się każdemu. Zmieniliśmy mu trochę cykl treningowy i teraz powinno być lepiej.

Włoski szkoleniowiec jest równie spokojny o swojego nominalnego pierwszego rozgrywającego, który jego zdaniem bardzo powoli wchodzi w drużynę. - Jestem cierpliwy i dają mu czas, by się rozegrał. Nie mogę po każdej nieudanej akcji zdejmować go z boiska, bo w ten sposób nigdy nie nabierze pewności.

Nastroje w Jastrzębiu nie są wesołe. Zespół znalazł się w małym dołku i gorliwie szuka odpowiedzi co właściwie się stało. - Czy przyczyna słabszej gry leży po stronie techniki czy też motywacji - rozmyśla Roberto Santilli i szybko dorzuca, że każdy zespół musi przejść przez taką chwilę załamania formy. - Najważniejsze by znaleźć przyczynę, wyeliminować ją, a przede wszystkim nie załamać się i pozostać zgranym kolektywem.

Z tego powodu mecz z Treflem Gdańsk będzie niezwykle istotny. Jastrzębianie muszą przełamać niemoc, przystąpić do rywalizacji z pełną koncentracją i w stu procentach zrealizować założenia taktyczne. Przede wszystkim jednak, muszą wrócić do dobrej gry defensywnej, której zabrakło w ostatnich pojedynkach. - Przykładam to tego ogromna wagę, bo uważam, że dobra gra obronna jest naszym mocnym punktem i wyróżnia nas spośród innych zespołów - twierdzi włoski szkoleniowiec. Zespół musi też wrócić do regularnej zagrywki - takiej, jaką prezentował u progu sezonu. W tym celu sporo czasu na treningach siatkarze z Szerokiej poświęcają ćwiczeniom z prędkościomierzem. - To pozwala bardziej kontrolować serwis i wzbudza u zawodników większe zaangażowanie.

Problemy w polu serwisowym nie są obce również drużynie z Gdańska, która oddaje rywalom ogromne ilości punktów po zepsutych zagrywkach. - Nie demonizowałbym naszych problemów z zagrywką, bo nie są ani mniejsze, a nie większe, niż w innych ekipach. Wszystko zależy od koncentracji. Często ryzykujemy i dlatego sporo psujemy - ripostuje Kuba Bednaruk twierdząc, że również w najbliższym meczu w Jastrzębiu ryzyko w tym elemencie może się opłacić.

Zawodnik uważa, że największym wrogiem jego zespołu może okazać się miejscowa publiczność, która gorąco dopinguje sowich ulubieńców, a rywalom potrafi stworzyć prawdziwe piekło. - Parametry obiektu nas nie przerażają, bo na co dzień trenujemy na równie małej hali - dodaje przekonując, że kluczem do zwycięstwa Trefla może być stuprocentowa koncentracja i... odrobina szczęścia.

Szczęście uśmiecha się jednak do gdańszczan niezwykle rzadko. Od początku sezonu zespół zmaga się z kontuzjami czołowych zawodników, którzy choć bardzo by chcieli, nie mogą zaprezentować wszystkich swoich możliwości. Bojan Janić ma przeciążony kręgosłup, gra z bólem i póki się nie wyleczy, jego forma będzie falowała. - Zdarza mu się zagrać dobrze set czy dwa, a później się wyłącza, wycofuje z gry. To nie jest jego wina. Oszczędzamy go jak możemy. Mniej trenuje, do tego przechodzi różne zabiegi na bark - informuje trener Wojciech Kasza.

Drugi przyjmujący Bruno Zanuto, który przed startem sezonu doznał poważnej kontuzji, przechodzi rehabilitację. Poprzedni tydzień spędził w Olsztynie, gdzie jest bardzo dobry oddział fizjoterapii, chwalony przez zawodników. W tym tygodniu również przechodzi tam zabiegi i najprawdopodobniej pojedzie jeszcze co najmniej raz. Każdy tydzień rehabilitacji, zdaniem lekarzy przyśpiesza o jakieś 3, 4 dni powrót zawodnika do zdrowia. - Sam siatkarz bardzo ciężko haruje, żeby jak najszybciej pomóc zespołowi. Nigdy wcześniej nie spotkałem tak profesjonalnie pracującego gracza, jak Bruno. To bardzo wartościowy siatkarz i człowiek przede wszystkim - komplementuje swojego podopiecznego trener Kasza.

Komentarze (0)