- Mecz przeciwko klubowi, z którego jestem wypożyczony, to na pewno wyjątkowe emocje, bo wiadomo, że wypożyczono nas po to, byśmy się ogrywali i kiedyś tam wrócili. Chcieliśmy zagrać jak najlepiej, walczyliśmy, jak mogliśmy, ale niestety nie udało się ugrać nawet jednego seta. Myślę, że z walki możemy być zadowoleni. Na pewno nie przeszliśmy obok tego meczu - powiedział po spotkaniu z Asseco Resovią Rzeszów 18-letni środkowy.
Bartłomiej Mordyl dość niespodziewanie został desygnowany do gry w pierwszym składzie, ale z tym wyzwaniem poradził sobie całkiem nieźle. Na szczególną pochwałę zasługuje jego kąśliwa zagrywka, którą zdobył z Resovią dwa punkty. Zdecydowanie za rzadko uruchamiał go na środku Piotr Lipiński, ale było to spowodowane kiepskim przyjęciem. - To był mój pierwszy mecz w PlusLidze, w którym zagrałem w wyjściowej szóstce i odczuwałem jakieś dodatkowe nerwy z tym związane, ale w czasie spotkania starałem się wyłącznie skupić na swojej dobrej grze i cieszyć się z tego, że w końcu dostałem szansę i mogłem się wreszcie pokazać - mówi sam zainteresowany i skromnie ocenia swój występ: - Zagrałem przyzwoity mecz, ale zawsze może być lepiej. Moja postawa nieco pogorszyła się w końcówce spotkania.
Jak zawodnik ocenia współpracę z Jakubem Bednarukiem? - Dla nas, jako młodych zawodników, jest to idealnie dopasowany szkoleniowiec. Ma bardzo dobre podejście, nie nakłada na nas żadnej dodatkowej presji związanej z meczami, tylko wymaga maksymalnego zaangażowania na treningach i to procentuje, bo uważam, że każdy z nas powolutku robi postępy - powiedział z przekonaniem Mordyl.
Samą przeprowadzkę do Warszawy 18-latek ocenia, jako bardzo dobry ruch. Nie przeszkadza mu fakt, że kondycja finansowa klubu pozostawia wiele do życzenia i pod tym względem warunki na pewno są gorsze niż w Rzeszowie. - W moim wieku i na etapie siatkarskiego rozwoju, na którym aktualnie jestem, nie ma to w ogóle żadnego znaczenia. Najważniejsze jest dla mnie to, bym się cały czas rozwijał. Klub, który nie wywiera na zawodnikach presji na wyniki i sukcesy jest perfekcyjnym miejscem dla rozwoju młodych siatkarzy, takich, jak ja. Gramy dla siebie, nikt nam nic z góry nie narzuca. Naszym zadaniem jest starać się maksymalnie w każdym spotkaniu i się rozwijać - stwierdził.
Mordyl mógł jednak liczyć na pomoc trzech kolegów z Resovii, którzy tak samo, jak on, obrali przed sezonem kierunek na stolicę. - Na pewno pomogło mi to w aklimatyzacji, ponieważ na przykład Michał Filip, z którym mieszkam, spędził tu przed startem ligi dwa miesiące i powoli wprowadzał mnie w życie klubu. Teraz już dobrze poznałem się ze wszystkimi zawodnikami, więc nie dzielę kolegów na tych z Rzeszowa i pozostałych, bo po prostu jesteśmy jedną drużyną - powiedział Bartek Mordyl.