Sobotni mecz obydwa zespoły rozpoczęły w mocno przebudowanych składach. W drużynie gospodarzy od początku pierwszej partii szansę dostał Mateusz Malinowski, który zastąpił świeżo upieczonego ojca Michała Łasko. Z kolei w ekipie gości Bartosz Janeczek z pozycji atakującego został przesunięty na przyjęcie zagrywki.
W secie otwierającym spotkanie do pierwszej przerwy technicznej gra toczyła się niemalże punkt za punkt, dopiero po niej do głosu doszli częstochowianie. Podopieczni Marka Kardosa sprawili miejscowym olbrzymie trudności swoją szybującą zagrywką. Akademicy szybko wysforowali się na czteropunktowe prowadzenie (12:16), dzięki dobrym serwisom Michała Kaczyńskiego. Jastrzębianie mieli spore problemy w przyjęciu i dopiero seria punktów Krzysztofa Gierczyńskiego sprawiła, że gracze Roberto Piazzy wrócili do gry. Gdy wydawało się, że Pomarańczowi opanowali sytuację, w końcówce seta dał o sobie znać w ataku Janeczek. Były gracz Transferu Bydgoszcz popisał się kilkoma skutecznymi zbiciami i jego zespół zwyciężył tę część meczu.
[ad=rectangle]
Kolejna odsłona jastrzębsko-częstochowskiej konfrontacji rozpoczęła się od aktywnej gry w ataku Zbigniewa Bartmana. Jastrzębski szybko zbudował sobie przewagę, ale ambitnie grający goście nie rezygnowali i po zbiciach Janeczka i Kaczyńskiego utrzymywali punktowy kontakt z rywalami. Dopiero po drugiej przerwie technicznej gospodarze zaczęli dominować na boisku, a w ich szeregach znów najaktywniejszy był były gracz włoskiej Modeny. Podopieczni Piazzy byli już sześć oczek przed Akademikami, ale po raz kolejny roztrwonili prowadzenie. Jednak w końcówce skuteczna gra Bartmana i Gierczyńskiego sprawiła, że Pomarańczowi wyrównali stan meczu.
Trzeci set od początku przebiegał pod dyktando jastrzębian. Michał Masny pewnie rozgrywał do Bartmana oraz Malinowskiego, którzy z dużym spokojem wykańczali swoje ataki. Częstochowianie długo zbierali się po ciosach gospodarzy i dopiero seria dobrych zagrywek Miguela Angela De Amo postawiła ich na nogi. Dobra passa gości trwała jednak krótko, bo słowacki rozgrywający brązowych medalistów PlusLigi miał w tej partii świetnie dysponowanych partnerów w ofensywie. Końcówka partii należała do dwudziestodwuletniego atakującego Jastrzębskiego Węgla, który serią zagrywek przypieczętował wysoką wygraną swojego zespołu.
Gracze AZS-u za wszelką cenę chcieli zatrzeć złe wrażenie po złej grze w poprzednim secie i czwartą część meczu rozpoczęli od serii skutecznych zagrań. W ataku wyróżniał się Kaczyński, po jego ataku goście prowadzili jednym oczkiem na pierwszej przerwie technicznej. Po wznowieniu gry jastrzębianie objęli prowadzenie, a młody atakujący gości zaczynał opadać z sił. Do przyjezdnych rękę wyciągnęli gospodarze, którzy zaczęli popełniać proste błędy. Akademicy złapali wiatr w żagle, doprowadzając do remisu. W zaciętej końcówce granej na przewagi więcej szczęścia mieli częstochowianie, którzy doprowadzili do tie-breaka.
Piąty set od początku był niezwykle wyrównany. Goście nie zamierzali rezygnować z walki o zwycięstwo, przez co losy spotkania ważyły się do ostatniej akcji. Po bloku Mariusza Marcyniaka na Alenie Pajenku na tablicy widniał remis po 12. Atak Zbigniewa Bartmana przesądziło o tym, że to jastrzębianie zdobyli w sobotę dwa punkty.
Jastrzębski Węgiel - AZS Częstochowa 3:2 (23:25, 25:18, 25:11, 26:28, 15:13)
Jastrzębski Węgiel: Gierczyński, Pajenk, Malinowski, Masny, Czarnowski, Bartman, Wojtaszek (libero) oraz Popiwczak, Filippov, Kosok, Łasko
AZS Częstochowa: Udrys, de Amo, Szymura, Kaczyński, Janeczek, Przybyła, Stańczak (libero) oraz Khilko, Napiórkowski, Marcyniak
MVP: Michał Masny