Agata Karczmarzewska-Pura: Zabrakło zespołowości, którą zawsze nadrabiałyśmy wszelkie braki w różnych elementach

Początek sezonu w wykonaniu Akademiczek z Białegostoku był bardzo dobry. Pięć oczek w potyczkach ze srebrnymi i brązowymi medalistkami z ubiegłego sezonu może robić wrażenie. Niestety dla białostoczanek, siatkarki MKS-u również udanie zainaugurowały sezon i nie miały powodów, by obawiać się swoich przeciwniczek. - Bardzo się starałyśmy, ale to niestety nie wystarczyło - powiedziała po meczu zawodniczka AZS-u, Agata Karczmarzewska-Pura.

Mecz AZS-u Białystok z MKS-em Dąbrowa Górnicza zapowiadał się na jedną z ciekawszych potyczek w 4. kolejce PlusLigi Kobiet. Miał to być poważny sprawdzian umiejętności i formy zarówno dla ekipy Dariusza Luksa, jak i Waldemara Kawki, a przede wszystkim też doskonała okazja do odskoczenia przeciwnikowi na kilka oczek w tabeli, gdyż jak dotąd oba te zespoły ze sobą sąsiadowały. Niestety w efekcie pojedynek zakończył się na trzech partiach, a szczególnie pierwszy set nie przyniósł kibicom zbyt wielu emocji. - Wydaje mi się, że popełniłyśmy za dużo błędów własnych. Zwłaszcza w pierwszym secie, gdzie uzbierało się ich aż czternaście. W dużej mierze składają się na to zepsute zagrywk - powiedziała specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Agata Karczmarzewska-Pura.

Przyjmująca Podlasianek przyczyn porażki 0:3 przed własną publicznością upatrywała także i w inny aspekcie. - Poza tym nie najlepiej zagrałyśmy w przyjęciu - przyznała popularna "Sucha". Dodatkowo zwróciła też uwagę na to, że jej drużynie zabrakło w piątek, tego czym do tej pory się wyróżniała - tak często podkreślanego przez szkoleniowca białostoczanek kolektywu i umiejętności równomiernego rozłożenia ataku na wszystkie siatkarki. - Zabrakło zespołowości, którą zawsze nadrabiałyśmy wszelkie braki w różnych elementach - nie ukrywała Karczmarzewska-Pura.

Pod koniec drugiego seta wszystko wskazywało na to, że Podlasianki jednak podniosą się po fatalnej w ich wykonaniu pierwszej odsłonie meczu i doprowadzą do wyrównania 1:1. Biało-zielone prowadziły nawet 24:21 i miały trzy piłki setowe pod rząd, z których nie wykorzystały żadnej. Kibice w hali i przed telewizorami byli świadkami zaciętej gry na przewagi, z której zwycięsko wyszły przyjezdne, co nie wątpliwie nie pozostało bez wpływu na psychikę dziewczyn z AZS-u w trzecim secie. Co się tak naprawdę wtedy stało? - Po prostu w końcówce drugiej partii siatkarki z Dąbrowy Górniczej były lepsze. Bardzo się starałyśmy, ale to niestety nie wystarczyło - z żalem wyjaśniała po meczu białostocka przyjmująca.

Zawodniczka ta wróciła do zespołu po kontuzji, jakiej nabawiła się jeszcze w czasie okresu przygotowawczego. Wtedy to w Turnieju o Puchar Prezydenta Białegostoku nie mogła stanąć w szranki z dąbrowiankami, które sparowały z Akademiczkami. Na przeszkodzie stanęła kontuzja mięśni brzucha. Zapytana o to, czy wciąż odczuwa skutki urazu, rozwiewa wszelkie wątpliwości. - Na szczęście po mojej kontuzji nie ma już śladu, lecz muszę przyznać, że jak na razie nie doszłam jeszcze do najwyższej formy fizycznej - wyjaśniła Karczmarzewska-Pura. I choć bardzo starała się pomóc swoim koleżankom zrewanżować się przeciwniczkom za tamtejszą porażkę, niestety się to nie udało.

Mimo dwóch ostatnich porażek (wcześniej AZS Białystok przegrał także z Aluprofem Bielsko-Biała) przyjmująca akademickiego zespołu nie żałuje transferu na wschód Polski. Wcześniej grała w Muszyniance Muszna, lecz w tym sezonie zdecydowała się na zmianę otoczenia. - Absolutnie nie żałuję przeprowadzki do Białegostoku. W stolicy Podlasia czuję się bardzo dobrze, zarówno w klubie, jak i w mieście - z uśmiechem zapewniła siatkarka.

Komentarze (0)