Czasami zdarzają się fuksy

W najbliższą sobotę ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmować będzie warszawską Politechnikę, która na wyjazdach spisuje się lepiej niż we własnej hali. - W Częstochowie zdobyli dwa punkty, w Jastrzębiu jeden, to u nas czas na... zero - żartują siatkarze gospodarzy, ale obiecują, że podopiecznych trenera Krzysztofa Kowalczyka potraktują bardzo serio.

- Jak będzie w Kędzierzynie? Mówią, że pogoda zapowiada się doskonała - żartował trener stołecznej Politechniki. Krzysztof Kowalczyk tuż przed wyjazdem jego drużyny na sobotni mecz z ZAKSĄ. Słońce będzie świecić na pewno. Pozostaje tylko pytanie komu?

Gospodarze zupełnie niespodzianie usadowili się na fotelu lidera PlusLigi i zrobią wszystko by siedzieć w nim jak najdłużej. - Najlepiej do końca rozgrywek - śmiał się Andrzej Kubacki, drugi trener kędzierzynian. Za chwilę jednak spoważniał i dodał, że lider ma zawsze utrudnione zadanie bo wszyscy chcą z nim wygrać. - Politechnika na pewno też nie odda punktów bez walki.

Kubacki to chyba jedyny człowiek w zespole, który powoli zaczyna myśleć o następnym, kto wie czy nie najważniejszym meczu pierwszej rundy rozgrywek. - Powoli zaczynamy "operację Skra" i na razie okazało się, że noc w bełchatowskim hotelu jest droższa niż w warszawskim Sheratonie - powiedział zaskoczony szkoleniowiec i od razu zastrzegł, że to na razie jedyna informacja dotycząca meczu, który odbędzie się za dziesięć dni. - Na razie liczy się tylko pojedynek z Politechniką - podkreślił z przekonaniem.

- Przed meczem wziąłbym w ciemno nawet jeden punkt, ale zagramy, jak zawsze, o pełną pulę - mówił szkoleniowiec "Inżynierów", który dopiero dzień przed wyjazdem otrzymał z PlusLigi informacje o ostatnim meczu rywali. - Właśnie analizuję ich grę. Trochę to niepoważne, by od poniedziałku czekać na te materiały, ale trudno. Poradzimy sobie. Z Jadarem ZAKSA grała praktycznie bez Jakuba Novotnego, a to - moim zdaniem – aktualnie najlepszy atakujący ligi. Nie życzę mu źle, gdyby jednak nie zagrał z nami, byłoby dużo łatwiej – stwierdził Kowalczyk.

Jego zdaniem spotkanie może się rozstrzygnąć w polu zagrywki. - W meczu z Resovią mieliśmy z tym elementem ogromne kłopoty. Wynikały one po prostu z tego, że na treningach szkoda nam było czasu na szlifowanie serwisu. Ważniejsze dla mnie jest zgranie zespołu oraz współpraca rozgrywających ze środkowymi i skrzydłowymi - tłumaczył trener Politechniki, który w ostatnim tygodniu właśnie na zagrywkę zwrócił szczególną uwagę. W poniedziałek i wtorek mieliśmy trochę komplikacji z przeziębieniami zawodników, ale już jest wszystko w porządku. Trenowaliśmy ostro i myślę, że zagrywka pomoże nam przeciwstawić się liderowi.

Pytanie tylko co na to gospodarze? Oni też potrafią kolekcjonować asy. Robert Szczerbaniuk, Michał Masny, Dominik Witczak czy Michał Ruciak, w każdej chwili mogą zdobywać seryjnie punkty zza linii końcowej boiska. "Inżynierowie" liczą jednak na prawo serii. W każdym z dwóch dotychczas rozegranych wyjazdowych spotkań potrafili zdobyć punkty.

- Z Częstochową zdobyli dwa, z Jastrzębiem jeden, to teraz czas na … zero - ze śmiechem wyliczał środkowy ZAKSY, Wojciech Kaźmierczak, który zastrzegł, że nikt w Kędzierzynie-Koźlu nie lekceważy przeciwników. - My jak zwykle zagramy swoją siatkówkę. Jesteśmy zmobilizowani, a ostatni, długi jak okrętowa lina, set meczu z Jadarem jeszcze nas dodatkowo podbudował psychicznie - podkreślił z poważną już miną, coraz wyżej skaczący "Kangur".

Jak widać nastroje w oby drużynach są doskonałe, ale zdecydowanym faworytem sobotniego meczu jest ZAKSA. Każdy inny wyniki niż wygrana gospodarzy za trzy punkty byłby ogromną niespodzianką. Trzeba jednak przypomnieć, że w historii spotkań kędzierzyńsko – warszawskich, Politechnika potrafiła wygrać w hali przy ulicy Mostowej. Było to 5 lutego 2005 roku. Wynik? 3:1 dla warszawiaków. Teraz jednak oba zespoły dzieli nie tylko sześć miejsc w tabeli, ale również duża różnica w umiejętnościach i doświadczeniu sportowym poszczególnych graczy.

- Nikomu nie odpuścimy - deklarują siatkarze trenera Kowalczyka i nic sobie nie robią z notowań bukmacherów. Czasami przecież zdarzają się fuksy.

Źródło artykułu: