Przedsmak mundialu, czyli rozgrzewka dla gigantów - zapowiedź turnieju finałowego Ligi Światowej 2014

Cztery światowe potęgi i dwóch absolutnych debiutantów na poziomie Final Six powalczy we Florencji o medale tegorocznej edycji World League. Czy ktoś rzuci wyzwanie broniącej tytułu Rosji?

Florencja gościć będzie 25-ty turniej finałowy Ligi Światowej. W słonecznej Italii decydująca rozgrywka "Światówki" rozgrywana była dotychczas pięciokrotnie (wcześniej trzy razy w Mediolanie i po razie w Rzymie oraz Genui). W 1991, 1992 i 1994 roku Włosi byli na własnej ziemi bezkonkurencyjni. Niewątpliwie jest to wynik imponujący, zwłaszcza że w całej historii rozgrywek gospodarze tylko pięciokrotnie zdobywali w domu złoto LŚ (w XXI wieku organizator nie wygrał turnieju finałowego ani razu!). [ad=rectangle]

Europa (nie licząc tegorocznej edycji) była już 16-krotnie areną zmagań najlepszych zespołów rozgrywek. Siedem turniejów finałowych odbyło się w Ameryce Południowej, a jeden, inauguracyjny, w Azji (japońska Osaka). Ostatnią rundę zmagań World League trzykrotnie gościła u siebie Polska. Jedyny triumf nasi siatkarze odnieśli jednak w... bułgarskiej Sofii w 2012 roku.

Liderem klasyfikacji medalowej wszech czasów jest Brazylia. Canarinhos zdobyli dotychczas 17 krążków, z czego aż 9 z najcenniejszego kruszcu. O jedno złoto mniej mają na swoim koncie Włosi (14-krotni medaliści LŚ), którzy zwłaszcza w pierwszych latach istnienia tego turnieju dominowali na międzynarodowych parkietach (wygrali trzy pierwsze edycje). Najlepszą trójkę (a jednocześnie listę ponad dziesięciokrotnych medalistów) zamyka Rosja, która w 1991 roku zdobyła brązowy medal jeszcze pod szyldem ZSRR (łącznie 15 krążków, ale tylko 3 złote).

Polska znajduje się w tym rankingu na 7. miejscu, dzięki wspomnianemu zwycięstwu w Sofii i brązowemu medalowi wywalczonemu w Gdańsku rok wcześniej pod wodzą Andrei Anastasiego (który, co ciekawe, właśnie został szkoleniowcem trójmiejskiego jedynaka w PlusLidze - Lotosu Trefla). Niestety to właśnie biało-czerwoni są najwyżej sklasyfikowanym w rankingu FIVB zespołem, który w tegorocznej rundzie finałowej Ligi Światowej nie wystąpi...

Co roku mecze Ligi Światowej w Polsce to widowiska, nie tylko ze sportowego punktu widzenia, najwyższych lotów
Co roku mecze Ligi Światowej w Polsce to widowiska, nie tylko ze sportowego punktu widzenia, najwyższych lotów

Co warto wiedzieć o najlepszych zespołach tegorocznej edycji turnieju?

Rosja (2*) - potwierdzić hierarchię

Niespełna dwa lata temu, w sierpniu 2012 roku rozpoczął się okres światowej dominacji Sbornej. Odkąd po dramatycznym finale londyńskich igrzysk olimpijskich reprezentacja dowodzona wtedy przez Władimir Alekno stanęła na szczycie międzynarodowej imprezy, nie chce z niego zejść. Już pod wodzą Andrieja Woronkowa Rosjanie wygrali zeszłoroczną edycję Ligi Światowej i polsko-duńskie mistrzostwa Europy, choć w obu turniejach rozpędzali się bardzo powoli.

W tym roku scenariusz może być podobny. Wicelider światowego rankingu zmagania w World League zaczął bowiem od serii czterech porażek. Do końca fazy interkontynentalnej LŚ przegrał już jednak tylko jedno spotkanie i ostatecznie rywalizację w grupie B zakończył na miejscu premiowanym awansem, gromadząc tyle samo punktów co lider stawki. Ewentualne zwycięstwo we Florencji pozwoli ekipie Woronkowa wreszcie wyprzedzić w rankingu FIVB Brazylię.

Włochy (3*) - (nie)gościnność ponad wszystko?

Prawdziwy potencjał zespołu Mauro Berruto, mimo rozegrania 12 spotkań pierwszej rundy LŚ, wciąż pozostaje dużą niewiadomą. Azzurri, podobnie jak wszystkie zespoły w grupie A, odnieśli tyle samo zwycięstw co porażek. O ile początek w ich wykonaniu był imponujący (sześć przywiezionych z Brazylii punktów robiło wrażenie), o tyle już porażki w Iranie, a zwłaszcza dwa spotkania przegrane w kiepskim stylu przed własną publicznością z Canarinhos, każą do szans Włochów na końcowy triumf w World League podchodzić ostrożnie. Słabsza forma reprezentantów Italii w ostatnich meczach pierwszej rundy może martwić. Chyba że to tylko zasłona dymna przed decydującymi starciami "Światówki"...

Tak czy owak, na gospodarza, z różnych względów, zawsze trzeba uważać. Italia, która będzie miała za sobą liczną i żywiołową widownię, na pewno zrobi wszystko, by zatrzeć brazylijską plamę sprzed niespełna dwóch tygodni. Drogę do półfinałów ma zresztą teoretycznie łatwą, bo próżno szukać na niej wyżej sklasyfikowanych zespołów, więc medal jest na wyciągnięcie ręki.

Brazylia (1*) - w poszukiwaniu rytmu i tempa

Canarinhos pierwsze sześć spotkań w Lidze Światowej rozegrali u siebie. Najlepszy zespół XXI wieku wygrał z nich... zaledwie dwa! Brazylijczykom nie wychodziło w tym czasie zbyt wiele, a w ich ospałej grze zauważyć można było wiele niedokładności. Na wyjazdach poszło im jednak znacznie lepiej i dzięki dwukrotnemu ograniu Italii podczas ostatniego weekendu zmagań grupowych, awansowali, kosztem Polski, do turnieju finałowego we Florencji.

Canarinhos, dzięki lepszemu stosunkowi setów, awansowali do Final Six Ligi Światowej, wyprzedając w tabeli zespół Stephane'a Antigi
Canarinhos, dzięki lepszemu stosunkowi setów, awansowali do Final Six Ligi Światowej, wyprzedając w tabeli zespół Stephane'a Antigi

Patrząc na wyniki i różne oblicza podopiecznych Bernardo Rezendego trudno uznawać ich za głównych faworytów Final Six, zwłaszcza że w kolejnej rundzie zmierzyć muszą się z potężną Rosją i groźnym Iranem (bilans bezpośrednich spotkań 2:2, choć to ekipa z Azji zdobyła w tej rywalizacji dwa punkty więcej). Choć lekko podstarzali mistrzowie niewątpliwie muszą oszczędzać energię i myśleć o tym, by w najwyższej dyspozycji być dopiero na polskim mundialu, w ostatnich tygodniach ich forma wyraźnie rośnie. Czy już we Włoszech, na tle wyjątkowo silnych rywali, Kanarki pokażą na co naprawdę stać w tym sezonie lidera światowego rankingu?

*miejsce w rankingu FIVB

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz![nextpage]Stany Zjednoczone (4*) - Mocni, ale wciąż niedoceniani

Team USA, który na triumf w LŚ czeka od 2008 roku, dość niespodziewanie wygrał rywalizację w grupie B, choć o awans drżał do końca ostatniego wyjazdowego spotkania z Serbią. Co więcej, wcześniej - jako jedyny - dał się ograć najsłabszej w stawce Bułgarii. Każdy ma jednak prawo do chwil słabości, a Amerykanie ostatecznie odnieśli aż 9 zwycięstw w 12 spotkaniach, w tym trzykrotnie pokonali Rosję. Olbrzymia w tym zasługa wszechstronnego Matthew Andersona, który w każdym meczu był liderem swojego zespołu, a w dwóch pięciosetowych starciach ze Sborną zdobywał ponad 30 punktów.

Te wyniki muszą budzić uznanie, choć wciąż mało kto dopatruje się właśnie w Jankesach faworyta Final Six. Zresztą, gdyby bali się ich gospodarze, zrobiliby zapewne wszystko, by nie wpaść na reprezentację Stanów Zjednoczonych w fazie decydującej o awansie do strefy medalowej. Ofensywna rywalizacja Andersona i Zajcewa zapowiada się jednak pasjonująco.
Iran (12*) - "Kopciuszek" będzie gryźć!

Postawa podopiecznych Slobodana Kovaca była niewątpliwie największą niespodzianką fazy grupowej Ligi Światowej. Choć Irańczycy już w poprzednich dwóch sezonach, jeszcze pod wodzą Julio Velasco, potrafili zaskakiwać, trudno było zakładać, że w tym roku seryjnie bić będą faworytów, a tak się właśnie stało! Przed własną publicznością dwukrotnie ograli najpierw Włochów, a potem Polaków. Wcześniej z Brazylii wywieźli cztery oczka, do czego dołożyli jeszcze domowe zwycięstwo nad Canarinhos. Ostatecznie, jak wszyscy w grupie, skończyli zmagania z bilansem 6:6, ale zgromadzili na swoim koncie dwa punkty więcej niż zielono-żółci oraz biało-czerwoni, pewnie awansując do Final Six.

Choć Irańczycy znaleźli się w piekielnie silnej grupie, nie powinni być bez szans na awans do półfinału. Brazylijczyków znają już bowiem doskonale, a siatkarzy Sbornej, swoją szybką, agresywną i skuteczną grą, mogą spróbować wyprowadzić z równowagi. Wtedy wszystko będzie możliwe. Jeśli Adel Gholami i spółka sięgną po medal, nikt w kategorii "sensacja" już go raczej nie sklasyfikuje.

Irańczycy na własnym terenie nie dali biało-czerwonym żadnych szans
Irańczycy na własnym terenie nie dali biało-czerwonym żadnych szans

Australia (14*) - jak wysoko podskoczą Kangury?

Podopieczni Jona Uriartego już kwalifikując się do turnieju finałowego osiągnęli olbrzymi sukces, zwłaszcza że ich postawa w grupie C Ligi Światowej na pewno nie zachwycała. Oczywiście wpływ na słabsze wyniki miał pewny awans do Final Four drugiej dywizji rozgrywek, a co za tym idzie brak presji i możliwość ogrywania różnych zawodników i ćwiczenia konkretnych wariantów taktycznych, ale zdobycie 13 punktów w 12 meczów to - mimo wszystko - wynik raczej słaby.

Przetarcie z solidnymi zespołami Belgii, Kanady i Finlandii pozwoliło jednak Australijczykom odpowiednio przygotować się do organizowanego w Sydney turnieju, którego nagrodą główną był awans do najlepszej szóstki Ligi Światowej. Znakomita postawa Thomasa Edgara - zdecydowanie najjaśniejszej postaci zespołu gospodarzy - wystarczyła, by najpierw odprawić z kwitkiem Holendrów (3:0 i 26 punktów 212-centymetrowego atakującego), a następnie, po pasjonującym boju, doprowadzić do rozpaczy Francuzów. Teraz jednak poziom trudności gwałtownie rośnie i każdy zdobyty przez Kangury punkt będzie sukcesem.

Final Six Ligi Światowej we Florencji:

Skład grupy H: Włochy, Stany Zjednoczone, Australia.

Terminarz gier:
16 lipca, godz. 20:30: Włochy - Stany Zjednoczone
17 lipca, godz. 20:30: Stany Zjednoczone - Australia
18 lipca, godz. 20:30: Australia - Włochy

Skład grupy I: Brazylia, Rosja, Iran.

Terminarz gier:
16 lipca, godz. 17:30: Iran - Rosja
17 lipca, godz. 17:30: Rosja - Brazylia
18 lipca, godz. 17:30: Brazylia - Iran.

*miejsce w rankingu FIVB

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: