Łukasz Wiśniewski: Zagraliśmy tragicznie

Środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zdaje sobie sprawę, że jego zespół w Bełchatowie zaprezentował się fatalnie. Trudno mu jednak wskazać przyczynę takiej postawy.

W niedzielę w Bełchatowie odbyć miał się ligowy hit. W gościnę do niepokonanej w tym sezonie przed własną publicznością PGE Skry przyjechał bowiem aktualny wicemistrz Polski, który w tabeli plasował się tuż za plecami podopiecznych Miguela Falaski. Spotkanie jednak, przynajmniej w wykonaniu ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, mocno zawiodło. Mało kto zakładał, że zespół Sebastiana Świderskiego nie będzie w stanie ugrać nawet seta, w ostatniej partii zdobywając ledwie 11 oczek!

- My również nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Ciężko skomentować to na gorąco. Niestety, ale oprócz pierwszego seta zagraliśmy tragicznie. Powinniśmy jak najszybciej wyciągnąć z tego spotkania wnioski - przyznał zaraz po meczu środkowy Łukasz Wiśniewski, który tego dnia zdobył tylko 4 punkty (skończył jeden z siedmiu ataków, oprócz tego zanotował dwa asy i blok).

Środkowy ZAKSY po meczu w Bełchatowie nie mógł mieć radosnej miny
Środkowy ZAKSY po meczu w Bełchatowie nie mógł mieć radosnej miny

Wynik końcowy nie jest wyłącznie wypadkową dobrej gry przeciwnika. To ZAKSA zagrała poniżej swoich możliwości, zwłaszcza w ofensywie, notując drużynowo 28 % skuteczności. - Nie oglądamy się na rywala. Oczywiście wszyscy wiedzą jakiej klasy zespołem jest Skra i ich dobra gra na pewno nie pozwoliła nam rozwinąć skrzydeł. Musimy jednak patrzeć przede wszystkim na siebie, bo to po naszej stronie były problemy, a nie u przeciwnika - zaznaczył reprezentant Polski.

Miniony tydzień w Kędzierzynie-Koźlu nie należał do spokojnych. Sztab szkoleniowy ZAKSY z dnia na dzień musiał zmieniać koncepcję przygotowań do meczu ze Skrą, ponieważ najpierw decyzją Sądu Odwoławczego przy PZPS zawieszony na cztery mecze został Grzegorz Bociek, by dwa dni później wykonanie wyroku zostało wstrzymane. - W drużynie na pewno problemu nie było. Głów ta sprawa nam nie zaprzątała. Trzeba raczej pytać Grześka, choć on nie dawał po sobie nic poznać, dlatego nie wydaje mi się, żeby coś było nie tak - wyjaśnił Wiśniewski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: