Podbeskidzie dobrze wpłynie na grę AZS Politechniki Warszawskiej?

Siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej na mecz ligowy do Bielska-Białej wybrali się w piątek z samego rana. Akumulatory będą ładować niemalże u stóp Beskidu Małego i Beskidu Śląskiego.

Po udanej inauguracji nowego sezonu PlusLigi (3:0 z Effectorem Kielce) stołeczni Inżynierowie kolejnych punktów będą szukali w Bielsku-Białej. Na Podbeskidzie udali się jednak bez euforycznych nastrojów. - Wybieramy się z normalnymi nastrojami, wygraliśmy pierwszy mecz i pokazaliśmy niezłą siatkówkę - teraz trzeba to powtórzyć - zapowiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl Jakub Bednaruk.

Dla niego jest to po części sentymentalna wyprawa. - Zdaję sobie jednak sprawę, że dla BBTS-u to będzie pierwszy mecz u siebie od 10 lat: przypominam sobie, że to ja z bielskim zespołem spadałem z ligi, dlatego wiem, jak to kiedyś funkcjonowało - wspominał stare czasy szkoleniowiec AZS PW.

Od czasu, kiedy BBTS grał w najwyższej klasie rozgrywkowej, sporo się zmieniło w Bielsku-Białej. - Jestem bardzo ciekaw, ile osób przyjdzie do tej sali, bo sam nigdy jej nie widziałem. Nie wiem, jak to wygląda, jaka jest atmosfera - zastanawiał się "Diabeł". Trener AZS Politechniki Warszawskiej jest jednego pewien: podopieczni Janusza Bułkowskiego dadzą z siebie wszystko. - Wiadomo, że beniaminek w pierwszym meczu u siebie będzie grał na 120 procent swoich umiejętności. My musimy grać to, co gramy i ustalamy - to jest 95 procent naszego grania, 5 procent jest pod przeciwnika.

Do miasta położonego nad rzeką Białą Inżynierowie udali się w piątek rano. - Wyjazd wcześnie rano, bo Bielsko-Biała to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce. Będziemy spać niedaleko Dębowca, Szyndzielni, więc może przejdziemy się na spacer. Jedziemy wcześnie, żeby nie robić niczego na ostatnią chwilę - tłumaczył Bednaruk.

W autokarze nie znalazł się Dawid Gunia. Niewiadomą jest również występ w sobotnim spotkaniu Marcina Nowaka. Najbardziej doświadczony zawodnik stołecznej Politechniki nabawił się urazu w starciu z Effectorem Kielce, kiedy to musiał w trakcie spotkania opuścić plac gry. - Dawida na pewno nie będzie w Bielsku, bo jeszcze nie trenuje z nami. Z Marcinem się jeszcze zastanawiamy, czy będziemy ryzykować, czy nie - mówił po czwartkowym treningu Bednaruk. - Nie ma naderwania mięśnia, ale są takie nieprzyjemnie naderwania włókien. Nie chciałbym doprowadzić do stanu, żeby sytuacja się pogłębiła, więc musimy się zastanowić wraz z lekarzami, co zrobić. Chociaż to i tak nie ma znaczenia, bo - co prawda - ciężko się gra bez dwóch podstawowych środkowych, ale wierzę w Mateusza Sacharewicza i Przemka Smolińskiego; dadzą sobie spokojnie radę, więc nie robię z tych kontuzji specjalnego zagadnienia - zapewnił nasz rozmówca.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

W sytuacji, kiedy wyłączonych z gry jest dwóch doświadczonych środkowych, okazję do gry dostali młodzi, którzy na treningach dają z siebie wszystko. - Bardzo dobrze, bo chłopaki cieszą się, że dostaną szansę. Nie przykładałbym jednak dużej roli do tego, jak mocno biją na treningach - w meczach mogą nawet kiwać, byleby wszystko wchodziło - podkreślił Jakub Bednaruk.

Komentarze (0)