Najistotniejszy mecz dla obu zespołów rozgrywał się przy prawie pustych trybunach Ergo Areny. Od początku spotkania obie ekipy były zdeterminowane a walka toczyła się punkt za punkt. Podczas pierwszej przerwy technicznej na niewielkim prowadzeniu byli Turcy (8:7), którzy dzięki blokowi na Emanuelu Kohucie zdobyli 2-punktową przewagę (11:9). Nasi południowi sąsiedzi jednak nie pozwalali na to, by rywale odskoczyli na większą liczbę punktów. Zawodnicy Emanuele Zanini wykazywali po drugiej przerwie technicznej jeszcze więcej woli walki, narzucając presję na zespół naszych południowych sąsiadów. Pozwoliło im to na na uzyskanie aż 4-punktowego prowadzenia (20:16), którego nie oddali aż do końca premierowej odsłony.
Drugi set rozpoczął się od wysokiego prowadzenia Turków, którzy bardzo skutecznie grali zwłaszcza w elemencie bloku (8:5). Po bardzo przemyślanym ataku Cana Ayvazoglu widniał wynik 11:7 dla reprezentacji Turcji. Dodatkowo Słowacy popełniali bardzo proste błędy w ataku, które stawały się wodą na młyn dla zespołu znad cieśniny Bosfor. Wyjątkowo dobrze w wykonaniu Turków wyglądały kontrataki, głównie kończone przez lidera zespołu, Emre Batura (16:12). W szeregach drużyny Słowacji widać było zrezygnowanie, które poskutkowało porażką w drugim secie do 16.
Rozluźnieni Turcy w trzecim secie od początku prezentowali swoją najlepszą siatkówkę, jednakże niemal z niczego pojawiła się przewaga się Słowaków, którzy po asie serwisowym Juraja Zatko wyszli na prowadzenie 8:5. Przez dalszą część seta faworyci tego spotkania kontrolowali przebieg partii (13:9). Reprezentacja Turcji wyraźnie straciła koncentrację i musiała przez cały czas gonić swojego przeciwnika. mozolnie udawało im się odrabiać straty, jednakże po bloku Kohuta przewaga Słowaków ponownie wzrosła do 3 punktów (21:18). Nasi południowi sąsiedzi już jej nie oddali i powrócili do gry w całym spotkaniu.
Czwarty set to od początku wyrównana walka pomiędzy obiema ekipami. Żadnej z nich nie udało się uzyskać wyraźniej przewagi (8:8). Było widać nerwowość w grze obu zespołów, których akcje były nieco chaotyczne. Pierwszymi, którzy uzyskali większą przewagę był zespół Słowacji, którzy po bloku Tomasa Kmeta wyszli na prowadzenie 13:11. To nieco zdeprymowało Turków, którzy zaczęli popełniać błędy w ataku, tracąc tym samym kontakt z przeciwnikiem (19:16). Słowacy pilnowali już od tej pory wyniku i wyrównali stan rywalizacji na 2:2.
Tie-break to zupełnie inne emocje. Można było się o tym przekonać w ERGO Arenie, w której to kibice zdali się obudzić na decydującą partię spotkania, gorąco kibicując przede wszystkim zawodnikom Słowacji. Jeśli chodzi o stronę sportową to pierwsza faza seta była bardzo wyrównana, podobnie zresztą jak wynik całego spotkania. Obie ekipy grały punkt za punkt, wymieniając się ciosami. Dopiero po bloku na Metinie Toyu nasi południowi sąsiedzi uzyskali 2-punktową przewagę (6:4). Turcy jednakże zdołali odrobić straty, wykorzystując chwilową dekoncentrację Słowaków, którzy dyskutowali z sędzią na temat jednej z piłek (8:8). W tej fazie tie-breaka oba zespoły ponownie grały punkt za punkt. Trzeba jednak zaznaczyć, że poziom tego fragmentu nie był najwyższy, jako że zepsute zagrywki dominowały kolejne akcje (12:12). Ostatnią część tie-breaka jednakże lepiej zagrali Słowacy, którym udało się wytrzymać wojnę nerwów i wygrać do 17.
ME 2013: Słowacja - Turcja 3:2 (18:25, 16:25, 25:20, 25:21, 19:17)
Słowacja:
Masny, Kohut, Nemec, Chrtianski, Kmet, Ogurcak, Ondrusek (libero) oraz Patak, Zatko, Bencz
Turcja:
Kiak, Toy, Ayvazoglu, Batur, Gok, Koc, Yesilbudak (libero) oraz Yucel, Kayhan, Yanipazar
z Gdańska dla SportoweFakty.pl,
Anna Kossabucka