Wiktor Gumiński: W 2013 roku ponownie znalazłeś się w składzie reprezentacji Rosji. Twoją pierwszą imprezą była Liga Światowa, w której wywalczyłeś złoty medal. Ciężko wyobrazić sobie powrót w lepszych okolicznościach.
Aleksiej Wierbow: Zgadza się. Wcześniej grałem w kadrze osiem lat, wywalczyłem z nią wiele różnych medali, ale żadnego złotego. Jestem bardzo szczęśliwy, że z tym zespołem wygraliśmy Ligę Światową, bo nikt, poza nami samymi, się tego nie spodziewał. Teraz czeka nas trudniejsze zadanie, ponieważ każdy spodziewa się po Rosji złotego medalu na mistrzostwach Europy, a życie faworyta nie jest łatwe. Z doświadczenia wiem, że pewniacy często się potykają, jak np. Polacy na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Oglądałem mecze waszej drużyny w telewizji i naprawdę mieliście dużą szansę na zwycięstwo. Myślę, że pierwszą rzeczą, która nie pozwoliła wam na odniesienie sukcesu, było niezakodowanie w głowie nastawienia, iż musicie wygrać, bo jesteście lepsi od każdego rywala. W takim wypadku maleje wewnętrzna mobilizacja i nie jest łatwo się z tym uporać. Naszym obecnym celem jest uniknięcie takiego podejścia i granie na 100 procent w każdym spotkaniu.
Zanim Rosjanie osiągnęli wielkie sukcesy, w postaci złotego medalu na igrzyskach olimpijskich i w Lidze Światowej 2013, reprezentacja zaliczyła kilka nieudanych turniejów. Po mistrzostwach Europy w 2011 roku powiedziałeś, że drużyna potrzebuje psychologa. Czy coś się w tym względzie zmieniło?
- Nie, chociaż myślałem o takim rozwiązaniu. Uważam, że Władimir Alekno po swoim przyjściu zmienił mentalność zespołu. Starsi gracze kończyli kariery, a zastępowali ich młodzi, którzy byli w kadrze już od 3-4 lat. Ich doświadczenie cały czas rosło i teraz nasza ekipa osiągnęła najwyższy poziom. Musieliśmy kiedyś wygrać. Jeśli nie udałoby się w 2012 roku, to może w 2013 albo dwa lata później. O zwycięstwie w turnieju nie decyduje tylko to, że grasz lepiej niż inni. Na końcowy rezultat składają się jeszcze między innymi szczęście, problemy rywali czy kontuzje.
Jeden z rosyjskich siatkarzy powiedział kiedyś, że trenerem reprezentacji narodowej powinien być wyłącznie Rosjanin. Zgadzasz się z tą opinią?
- Alekno z całą pewnością był w swoim czasie najlepszym możliwym szkoleniowcem. Zrobił on krok potrzebny do wywalczenia olimpijskiego złota i wszystkie jego decyzje były trafne. Andriej Woronkow teraz powtórzył to osiągnięcie, choć miał do dyspozycji tylko kilku graczy, którzy brali udział w igrzyskach olimpijskich. Uważam jednak, że naszym trenerem może być również obcokrajowiec. Musi on jednak zrozumieć rosyjską mentalność i nie może zmieniać naszego stylu. Wielu było takich, którzy próbowali dokonywać rewolucji. Nie chcieli myśleć o tym, że cały czas byliśmy jedną z najlepszych drużyn na świecie i by po prostu dołożyć swoją cegiełkę w celu osiągnięcia dobrego wyniku.
Podczas swojej kariery miałeś okazję występować w systemie gry zarówno z jednym, jak i dwoma libero. Który z nich osobiście preferujesz?
- Zastanawiałem się nad tą kwestią przez wszystkie lata moich występów w reprezentacji. Dla mnie czymś normalnym powinno być, że zawodnik na każdej pozycji ma zmiennika. Każdemu może się bowiem przytrafić kontuzja bądź inny problem. Pamiętam wiele turniejów, gdzie musiałem grać po przyjęciu wielu zastrzyków czy tabletek przeciwbólowych, ponieważ nie miał mnie kto zastąpić. Jeśli w składzie jest 14 graczy, wszyscy mają swoją alternatywę. Ta zasada ciągle ulega jednak zmianom, bo w Londynie było tylko 12 siatkarzy. Moim zdaniem "14" jest w chwili obecnej najlepszym rozwiązaniem.
Jak oceniasz obecną sytuację na pozycji libero w Rosji?
- Kiedy zaczynałem swoją przygodę z pozycją libero, nie mieliśmy na niej wielu graczy, ponieważ do tej nowej roli przygotowywani byli przyjmujący. Teraz mamy sporo młodych, zdolnych zawodników. Jednym z nich jest choćby Aleksiej Obmoczajew, który grał na igrzyskach olimpijskich. Obecnie ma on jakieś kłopoty z trenerem, lecz nie wiem o co chodzi. Tytuł mistrza olimpijskiego oznacza wejście na najwyższy możliwy poziom i czasem młodych zawodników dopada syndrom wielkiej gwiazdy. Niedobrze, jeśli Aleksiej myśli o tym, zamiast o czynieniu postępów z każdym kolejnym dniem. Uważam jednak, że jest mądrym człowiekiem i w przeciągu roku lub dwóch lat może dołączyć do kadry, podobnie jak wielu innych graczy. Ja jestem w reprezentacji na każde wezwanie trenera i zawsze daję z siebie wszystko. Jeśli dołączy do nas jakiś młody zawodnik, pomogę mu się czegoś nauczyć, ponieważ mam już odpowiednie doświadczenie.
Kto będzie waszym najgroźniejszym przeciwnikiem w nachodzących mistrzostwach Europy?
- Nasz mecz w Memoriale Wagnera przeciwko Holandii pokazał, że w chwili obecnej różnice w poziomie prezentowanym przez poszczególne zespoły nie są duże. Jeśli zagrasz słabo, a rywal rozegra dobre spotkanie, możesz przegrać z każdym. Nieważne, czy po drugiej stronie siatki są Polacy, Włosi, Holendrzy czy Turcy. W każdym pojedynku trzeba dawać z siebie wszystko. W naszej części drabinki są tylko dobre drużyny i musimy prezentować najwyższy poziom, by awansować do kolejnych rund. "Czarnym koniem" turnieju mogą być według mnie Francuzi.