Zagumny już taki jest - rozmowa z Danielem Castellanim, trenerem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

- Czasem za dużo ryzykuje, kłócąc się z arbitrami i wtedy to mi się nie podoba - mówi o Zagumnym argentyński szkoleniowiec kędzierzyńskiego zespołu.

Michał Biegun: Można powiedzieć, że w drugim meczu półfinałowym wróciliście z dalekiej podróży. Początek spotkania nie należał do najlepszych w waszym wykonaniu.

Daniel Castellani: Pierwszego seta Jastrzębski Węgiel zagrał wręcz popisowo. Popełniali bardzo mało błędów, a w niektórych elementach byli wręcz perfekcyjni. Świetnie serwowali, przyjmowali i atakowali. Początek w ich wykonaniu był na bardzo wysokim poziomie. Kiedy rywal stawia takie warunki, twojej drużynie jest niezwykle ciężko nawiązać wyrównaną walkę.

Co wpłynęło na lepszą grę ZAKSY w kolejnych setach?

- Musieliśmy przeczekać napór gospodarzy i cierpliwie czekać na swoje szanse. Udało nam się i w pewnym momencie zaczęliśmy lepiej serwować, co pomogło nam wygrać. Moi zawodnicy bardzo dobrze zareagowali na boiskowe wydarzenia. Niektórzy z nich pokazali silny charakter i wolę walki. Również spryt i szczęście było po naszej stronie.

Jakie nastroje panowały w drużynie przed sobotnim pojedynkiem?

- Moi gracze chcieli wygrać to spotkanie. Liczyli, że może być to moment na odbudowanie się po meczach w Omsku. Oczywiście, podróż z Rosji wywarła pewien wpływ na naszą formie. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to mogliśmy w tym trochę odstawać od Jastrzębskiego Węgla. Jednak, kiedy masz cel, kiedy masz marzenie, żeby dotrzeć do finału mistrzostw Polski, to energia, która z tego płynie powoduje, że wszelkie zmęczenie schodzi na dalszy plan.

Jakie czynniki zadecydowały o korzystnym, z waszego punktu widzenia, rezultacie?

- Wydaje mi się, że zarówno my, jak i nasi rywale muszą popracować nad przyjęciem. Na naszą korzyść podziałała mocniejsza zagrywka, ale nasi rywale również sprawili nam tym elementem gry sporo trudności. Obydwie drużyny miały przestoje i bardzo słabe momenty. Czasami to do nas częściej uśmiechało się szczęście i między innymi dzięki temu byliśmy w stanie wyrównać rywalizację.

Ewentualne zwycięstwo waszych rywali bardzo skomplikowałoby sytuację pańskiej drużyny w tej rywalizacji.

- Gdyby przydarzyła nam się w sobotę porażka, to nasze położenie w fazie play-off byłoby bardzo ciężkie. Kiedy przegrywasz 0:2, to szansa na zwycięstwo jest niemalże iluzoryczna. Teraz czekamy na dwa mecze w domu, przed własną publicznością. To jest dla nas idealna sytuacja. Mamy trochę czasu na odpoczynek. Myślę, że do kolejnych spotkań podejdziemy w bardzo dobrej dyspozycji, żeby nie zawieść naszych oczekiwań.

Nie obawiał się pan o swoich zawodników po ostatnich dalekich podróżach?


- Na pierwszy mecz z Jastrzębskim Węglem przyjechaliśmy z drobnymi problemami zdrowotnymi niektórych zawodników. Paweł Zagumny miał kontuzję pleców i miał problemy z szybkim poruszaniem się. Nie trenował z nami przez długi okres czasu. Po przylocie do Omska, wciąż nie czuł się dobrze, ale zdecydował się na grę, pomimo bólu. Na całe szczęście teraz czuje się lepiej i mógł wystąpić w sobotnim spotkaniu. Musimy już zamknąć rozdział Ligi Mistrzów i otworzyć nowy rozdział w naszej grze. Przed nami kolejne cele i włożymy całą energię w zdobycie krajowego tytułu. Zawsze wszystko jest w naszych głowach, to tam się wszystko rozgrywa.

Jak pan reaguje na bardzo nerwowe i gwałtowne reakcje kapitana swojej drużyny?

- Paweł Zagumny już taki jest. Czasem za dużo ryzykuje, kłócąc się z arbitrami i wtedy to mi się nie podoba. Jednak kiedy grasz na takim poziomie, o najwyższe lokaty, to normalne, że mogą się wkraść nerwy, którym w pewnym momencie chcesz dać upust. Niekiedy zdarza się, iż reakcja może być mocno przesadzona. Dlatego cały czas trzeba być ostrożnym i mieć się na baczności, bo konsekwencje takich zachowań mogą być bardzo poważne.

Jak będę wyglądały wasze przygotowania do kolejnego meczu z Jastrzębskim Węglem, który zostanie rozegrany już w najbliższy czwartek?

- Szczerze mówiąc, to już jestem przyzwyczajony do wiecznego braku czasu na przygotowania. Przed czwartkowym meczem postaramy się o pobyt w saunie, odnowę biologiczną i popracujemy nad przygotowaniem fizycznym. Teraz każdy z moich zawodników spogląda w jednym kierunku: finał. Moi podopieczni chcą go wygrać i czasem nie baczą na ból, zmęczenie i drobne urazy.

Daniel Castellani i wieczny brak czasu
Daniel Castellani i wieczny brak czasu
Źródło artykułu: