"Piekło" w tureckich halach w tym sezonie okazywało się przeszkodą nie do pokonania dla polskich klubów: Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza i Atomu Trefla Sopot. Jednak w wypadku Banku BPS Muszynianki Fakro Muszyna nie było mowy o twierdzeniu, że stoi i on na straconej pozycji: to podopieczne Bogdana Serwińskiego zwyciężyły 3:2 w pierwszym meczu finału Pucharu CEV z Fenerbahce Stambuł i to one miały wszystkie karty w ręku przed rewanżowym starciem w Stambule. Muszynianki mogły na stałe zapisać się w historii polskiej siatkówki, pytanie brzmiało: czy podołają wyzwaniu.
Szaleńcze buczenie i gwizdy fanów Żółtych Aniołów nie zdekoncentrowało polskich zawodniczek, które od początku walczyły z faworyzowanym rywalem jak równy z równy. Główną bronią drużyny znad Popradu były mądre ataki Anny Werblińskiej. Po serii błędów na zagrywce obu ekip to przyjezdne były na prowadzeniu (6:8). Najlepszy zespół LM z 2012 roku popełniał fatalne błędy w przyjęciu, co tylko napędzało przeciwniczki. Niewidoczna w ataku była najlepsza atakująca siatkarka Fenerbahce Yeong-Koung Kim, czego przyczyną była dyscyplina taktyczna Muszynianki.
Po ataku z sytuacyjnej piłki i punktowym serwisie Eleonory Dziękiewicz trener Kamil Soz próbował wpłynąć na swoje ospałe zawodniczki, ale Bank BPS Muszynianka nie zwalniała tempa. Dopiero po drugiej przerwie technicznej gospodynie zdobywać punkty i wykorzystywać wszystkie atuty. Cóż z tego, gdy w ofensywie szalała Dziękiewicz (15:21). Szczęścia polskiego zespołu dopełniły fatalne błędy rywalek w ataku: po szczęśliwym przebiciu piłki przez Valentinę Serenę (mała) sensacja stała się faktem!
Zaskoczone takim obrotem spraw stambulskie trybuny znacznie ucichły, ale rozochocił je na powrót niezły w wykonaniu Żółtych Aniołów początek drugiej partii. Polski zespół cechował spokój w poczynaniach i bezwzględne wykorzystywanie sytuacyjnych piłek (na przykład w wykonaniu Sanji Popović), ale po bloku na Werblińskiej i nieudanej kiwce Sereny to trener Serwiński musiał interweniować przerwą na żądanie.
Obie ekipy dawały z siebie wszystko, a sam set stał na niezwykle wysokim poziomie, o czym świadczyć mogła kapitalna wymiana przy stanie 9:9. Pokazała ona, że siatkarki Fenerbahce otrząsnęły się po nerwowym początku: choć ich przyjęcie wciąż pozostawiało wiele do życzenia, nadrabiały blokiem i koreańską siła ognia. Na parkiecie brylowała kolejna polska środkowa, Berenika Okuniewska, ale i ona nie zawsze była w stanie powstrzymać duet Popović-Werblińska (16:15). Reprezentantka Polski w barwach tureckiej ekipy wydatnie pomogła swojej drużynie w uzyskaniu trzypunktowej przewagi. Tym razem to przyjezdne omijały swoimi atakami pole punktowe, co przyniosło wyrównanie w setach (25:19).
Blok na niepewnej Pauli Pequeno, zbicie Werblińskiej, Popović... Kto by przypuszczał, że trzeci set rozpocznie się od czterech punktów wicemistrzyń Polski z rzędu? Na tle muszyńskiej ekipy asekuracja i skuteczność Turczynek prezentowały się tragicznie. Rozgrywająca Muszynianki zeszła z pola zagrywki dopiero przy stanie 8:0 dla swojej drużyny! Bolesny cios obudził gospodynie spotkania, które szybko zaczęły odrabiać straty. Złe odbiory w wykonaniu Pauliny Maj były dla Koreanki Yeon-Koung wymarzoną okazją do powiększania licznika punktów, ponadto do gry wróciła Seda Erdem (8:12). Mimo błędów Bank BPS Muszynianka nie dawała sobie wyrwać przewagi i konsekwentnie zmierzała do zwycięskiego końca. Cała polska szóstka punktowała zagubione i stremowane rywalki w niemal każdym elemencie gry i nikogo nie powinien dziwić taki, a nie inny końcowy rezultat partii (15:25). Historyczny sukces był coraz bliżej!
Turecki gwiazdozbiór zdawał się z minuty na minutę tracić swój blask. Miejscowi fani odzyskiwali nadzieję na sukces po serii popisowych ataków Yeon-Koung (5:2). Do tej pory niemal bezbłędne Polki traciły punkty na własne życzenie. Po ataku z serii "nie do obrony" Pequeno konieczna była rozmowa Serwińskiego z podopiecznymi, której efektem była seria kąśliwych serwisów Sereny i blok Agnieszki Bednarek-Kaszy. Na domiar złego do gry włączyli się... sędziowie liniowi, lecz na szczęście główny arbiter korygował ich decyzje. Opanowanie w nerwowych chwilach przyniosło muszyniankom wyrównanie (14:14), zaraz potem urazu nabawiła się Dziękiewicz. Pozbawione kluczowej zawodniczki Mineralne prowadziły godną podziwu walkę z rozpędzonym rywalem, zakończoną ostatecznie minimalną porażką.
Wyczerpująca, czterosetowa walka wpłynęła gorzej na zawodniczki Fenerbahce, które pozwoliły świetnie broniącym rywalkom na prowadzenie w tie-breaku. Muszynianki nie ustrzegły się błędów, lecz co i rusz zaskakiwały Turczynki swoimi zagraniami. To Żółte Anioły miały nóż na gardle (3:8)! Już nawet Kim Yeon-Koung nie była w stanie pomóc swej ekipie. Polkom udzieliła się nerwowa atmosfera, przez co straciły kilka cennych oczek, jednak to Muszynianka dominowała w decydującej partii. Najpierw akcja Popović, następnie nieuznany punkt Werblińskiej i poprawka Chorwatki - w ten sposób klub z maleńkiej miejscowości na południu Polski trafił do historii polskiej siatkówki!
Fenerbahce Stambuł - Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna 2:3 (18:25, 25:19, 15:25, 25:22, 11:15)
Fenerbahce: Pequeno, Yeon-Koung, Berg, Okuniewska, Erdem, Ipek Soroglu, Nihan (libero) oraz Elif Basaran
Muszynianka: Werblińska, Popović, Serena, Bednarek-Kasza, Jagieło, Dziękiewicz, Maj (libero) oraz Gajgał-Anioł
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!