- Najważniejsze jest to, że mamy trzy punkty i wracamy z nimi do domu. A to, co się wydarzyło w trzecim secie, rzeczywiście nie jest godne pochwały. Natomiast na czwartą partię na szczęście zdołałyśmy się już sprężyć - powiedziała po wygranym spotkaniu środkowa PTPS-u Piła, Monika Martałek.
Podopieczne Mirosława Zawieracza do potyczki z Akademiczkami przystąpiły po sporej dawce zawirowań. Na początku roku zwolniona została podstawowa rozgrywająca Marina Katić, a w ubiegłym tygodniu z pracy w klubie zrezygnowała druga trenerka Dorota Świeniewicz. - Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą do komentowania tych wydarzeń. Ale jeżeli chodzi o Marinę, to były problemy, których nie dało się ominąć. Natomiast decyzja Doroty to była wyłącznie jej decyzja. Nawet nie wiedziałyśmy wcześniej, że ona zdecyduje się na taki krok. Dowiedziałyśmy się o tym na treningu. Nie wiem, co mogę na ten temat powiedzieć, po prostu tak się wydarzyło - stwierdziła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Martałek.
Szczególnie odejście Mariny Katić wprawiło w osłupienie siatkarską Polskę. A czy same siatkarki PTPS-u przeczuwały, że Chorwatka może opuścić ich szeregi? - Nie, to było wielkie zaskoczenie. Było trochę przerażenia, bo w środku sezonu trzeba było szukać zastępstwa i myśleć, co dalej. Na razie jednak sobie radzimy i mam nadzieję, że tak będzie do samego końca - dodała środkowa.
W miejsce Katić klub zdążył już zakontraktować niezwykle doświadczoną Irinę Archangielską. A obowiązki pierwszej rozgrywającej zaczęła pełnić młoda Emilia Kajzer. Przed pilankami staje więc wyzwanie, aby odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości na parkiecie. - Emilia zawsze trenowała z nami równo. Na treningach ćwiczyła tak jak Marina, dlatego ze zgraniem się z Emilią nie będzie kłopotu. Natomiast Irina jest świetną zawodniczką i da sobie radę - oznajmiła Martałek.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!