Warszawianie w ostatnim czasie spisywali się w kratkę i po niedawnym spektakularnym zwycięstwie nad PGE Skrą Bełchatów, w ostatniej kolejce byli tylko tłem dla siatkarzy Delecty Bydgoszcz. Podopieczni Jakuba Bednaruka w Częstochowie zainkasowali pełną pulę i mogli odetchnąć z ulgą przed okresem świątecznym. - Ten mecz pozwolił nam złapać oddech. Przed świętami mamy spokojną głowę i okres ten na pewno będzie dla nas radosny. O poprzednich meczach zapominamy. Mam nadzieję, że teraz morale w drużynie się podniosą po tym zwycięstwie. Byliśmy faworytem tego meczu, a w takiej roli gra się trudniej, ale wytrzymaliśmy to. Nie był to może wybitny mecz, może za wyjątkiem pierwszego seta, gdzie były emocje. Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa - podkreślał Fabian Drzyzga, który otrzymał statuetkę MVP sobotniego pojedynku.
Inżynierowie może nie rzucili swoją grą na kolana, ale 22-letni reżyser gry Politechniki podkreśla, że w niektórych przypadkach styl schodzi na dalszy plan, a liczą się punkty dopisane do ligowej tabeli. - Nikt nie będzie niedługo pamiętał, w jakim stylu wygraliśmy. Dopisaliśmy trzy punktu do naszego dorobku, a dawno tak się nie stało. Teraz udało nam się to zrealizować i to podstawa - zapewnia Drzyzga.
Stołeczni siatkarze po rewelacyjnym początku rozgrywek ostatnio spuścili nieco z tonu. W ostatnim czasie warszawianie grają nierówno i zdarzają im się wpadki. Drzyzga liczy, że mecz z częstochowskim zespołem będzie punktem zwrotnym i jednocześnie podkreśla, że jego zespół stanowi znakomity kolektyw, a nowego ducha w zawodników tchnął trener Bednaruk. - Myślę, że cała grupa się na to wszystko składa, począwszy od sztabu szkoleniowego, a kończąc na zawodnikach. Bardzo dobrze się uzupełnialiśmy. Na początku ciężko było faktycznie nas złamać, ale potem dopadł nas kryzys - tłumaczy Drzyzga. - Nie jesteśmy wybitnym zespołem, żeby grać tak równo przez cały sezon. Cieszę się jednak, że powoli wracamy do swojego poziomu, który prezentowaliśmy na początku.
Młody rozgrywający w sobotę wrócił do Częstochowy, ale już po drugiej stronie barykady. Jego przygoda z Akademikami trwała cztery lata i okraszona była kilkoma sukcesami, przede wszystkim w postaci awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów w 2008 roku i wywalczony przed rokiem Puchar Challenge po dramatycznym spotkaniu z… warszawską Politechniką. - Częstochowa mnie ukształtowała. Zobaczyłem tutaj, jak wygląda siatkówka na najwyższym poziomie. Trafiłem na dobrych ludzi, którzy wyprowadzili mnie na prostą. To jest dla mnie najważniejsze z tego czteroletniego doświadczenia. W młodym wieku dostałem dużo szans do gry i jestem wdzięczny trenerom, że tak na mnie stawiali. Cztery lata spędzone w Częstochowie mogę określić bardzo pozytywnie - podkreśla 22-latek.
Drzyzga broniąc barw Akademików występował jeszcze w hali Polonia, która przed tym sezonem odeszła do lamusa. Teraz częstochowski zespół swoje spotkania rozgrywa w nowym, niezwykle nowoczesnym obiekcie. - Obiekt jest super. Można jedynie narzekać, że jest tutaj chłodno. Nie wiem czym jest to spowodowane. Nie ma co jednak porównywać tego z halą Urania w Olsztynie. Sala robi wrażenie. Kibice są bardzo blisko, a nie wiem czy przypadkiem na tym meczu nie było ich najwięcej w tym sezonie. Jest to na pewno spowodowane sytuacją, że zaraz będą grali siatkarze "złotej dekady AZS-u". Cieszymy się, że mieliśmy okazję grać przy szerszej publiczności, a nie pustych trybunach. Hali można tylko pozazdrościć, choć ci którzy grali w Hali Polonia doskonale wiedzą, co to za obiekt. To legenda - wspomina nasz rozmówca.
Wygrana w Częstochowie sprawia, że warszawianie do wigilijnych stołów usiądą w niezwykle radosnych nastrojach. - Teraz święta, czyli okazja by wyłączyć się od siatkówki i spędzić czas z rodziną. Dostaliśmy nawet polecenie od trenera, by zapomnieć na chwilę o siatkówce. Myślę, że wszyscy wezmą to do siebie. Jest już pewne znużenie sobą i zmęczenie po tygodniowych treningach. Mam nadzieję, ze naładujemy baterię i wrócimy do następnych meczy z większą werwą - puentuje Fabian Drzyzga.